28. kolejka ekstraklasy. Porażki Wisły, Legii i Pogonii

Gol Kalu w 92. minucie meczu Amica - Wisła spowodował, że krakowianie przegrali 1:2 i wciąż nie są pewni mistrzostwa Polski. Po trzech porażkach do tytułu wystarczy im jeden punkt w dwóch pozostałych meczach. Po porażce Legii z Orlenem Wojciech Kowalczyk oskarżył kolegów o sprzedanie meczu

28. kolejka ekstraklasy. Porażki Wisły, Legii i Pogonii

Gol Kalu w 92. minucie meczu Amica - Wisła spowodował, że krakowianie przegrali 1:2 i wciąż nie są pewni mistrzostwa Polski. Po trzech porażkach do tytułu wystarczy im jeden punkt w dwóch pozostałych meczach. Po porażce Legii z Orlenem Wojciech Kowalczyk oskarżył kolegów o sprzedanie meczu

Wczoraj we Wronkach gospodarze atakowali od początku. W 31. min lewą stroną pola karnego przedarł się Tomasz Dawidowski i dośrodkował. Piłkę przejął przy końcowej linii Radosław Jackiewicz i wycofał do Remigiusza Sobocińskiego. Napastnik Amiki płaskim strzałem pokonał Macieja Szczęsnego.

Dopiero wtedy krakowianie poczuli, że aby zdobyć mistrzostwo trzeba się trochę postarać. Siedem minut przed końcem pierwszej połowy po dośrodkowaniu Ryszarda Czerwca z kilkunastu metrów mocno kopnął Kazimierz Moskal. Piłka skozłowała przed rękami Jarosława Stróżyńskiego i wpadła do siatki. Moskal strzelił pierwszego gola w sezonie.

Kwadrans przed końcem piłka po strzale głową Mariusza Kukiełki trafiła w poprzeczkę. W 92. padł jednak zwycięski gol dla Amiki.

Mistrzostwo Mazowsza

Jesienią Legia zremisowała u siebie z Orlenem. W środę w Płocku zawodnicy prowadzeni przez Dragomira Okukę walczyli nie tylko o umowne mistrzostwo Mazowsza, ale o podtrzymanie szans na mistrzostwo kraju. W tym celu musieli wygrać. Także po to, by ostatecznie nie odwrócili się od nich kibice. Ci ostatnio wyśmiewali niedawnych idoli, ale fakt, że Płock jest blisko od Warszawy miał istotne znaczenie i na mecz wybrała się silna grupa. Szalikowcy ze stolicy pół godziny przed pierwszym gwizdkiem sędziego wdała się w potyczkę ze zwolennikami miejscowych. Przy pierwszych dźwiękach policyjnych syren bitwa jednak się zakończyła.

- Jeżeli po zwycięstwie nad Wisłą wykażemy także wyższość nad Legią będzie to jeżeli nie mistrzostwo świata, to przynajmniej mistrzostwo Europy - mówił przed meczem trener Orlenu Andrzej Wiśniewski. I jego drużyna już w 4. minucie była bliska mistrzostwa. Mocny strzał Pawła Miąszkiewicza świetnie obronił jednak Zbigniew Robakiewicz.

Bramkarz jest w tym sezonie zdecydowanie najlepszym zawodnikiem warszawian, ale i on nic nie mógł zdziałać w 11. minucie. Po trzecim już rzucie rożnym Pawła Miąszkiewicza do piłki najwyżej wyskoczył Dariusz Romuzga i strzelił w tzw. długi róg nie do obrony.

W drugiej połowie nadal groźniejsi byli miejscowi, choć nie mieli tyle szczęścia co przed przerwą. W 60. min. o zwycięstwie Orlenu mógł zadecydować Jacek Dąbrowski, z kilku metrów trafił jednak w słupek bramki Legii.

Trener Okuka próbował ratować wizerunek drużyny i to właśnie wprowadzeni w drugiej połowie Wojciech Kowalczyk z Marcinem Bojarskim byli bliscy wyrównania. Najpierw strzelał pierwszy z wymienionych i Krupski miał z obroną jego uderzenia trochę kłopotów. W 84. min. Kowalczyk podawał, a strzelał Bojarski - trafił w poprzeczkę.

Pogoń za tytułem

O tym, że piłkarzom Pogoni już dawno przestało zależeć na mistrzostwie potwierdzały wyniki większości wiosennych spotkań. Po ostatniej wygranej z Amiką i kilku wpadkach Wisły szczecińscy kibice znowu odzyskali nadzieję. Na krótko jednak. Wszystko skończyło się w Wodzisławiu.

W pierwszym kwadransie Radosław Majdan trzykrotnie ratował swoją drużynę. Nie uratował w 23. min. Wtedy Piotr Rocki po lewej stronie boiska ograł Ferdinanda Chifona, a następnie lobem pokonał bramkarza szczecinian. Minutę później trafił Paweł Sibik, lecz sędzia uznał, że był spalony.

Siedem minut po przerwie na 2:0 po podaniu Chałbińskiego podwyższył Rocki. 20 minut przed końcem spotkania "przewrotką" trafił Chałbiński. W ostatnich sekundach rezultat ustalił na 4:0 Łukasz Adamski. Odra bardzo zbliżyła się w ten sposób do celu, jakim jest utrzymanie w lidze.

Zakłady specjalne

Na ten mecz bukmacherzy nawet nie chcieli przyjmować zakładów. Mówiono, że w zamian za Puchar Polski piłkarze Polonii w lidze nie walczący już o nic oddadzą punkty broniącym się przed spadkiem rywalom. "Na wszelki wypadek" o żółte kartki postarali się kluczowi gracze stołecznego zespołu - Maciej Bykowski, Igor Gołaszewski, Mariusz Pawlak, Tomasz Wieszczycki i Arkadiusz Bąk. Kontuzjowani natomiast są Mateusz Bartczak, Piotr Dziewicki, Arkadiusz Kaliszan, Paweł Kaczorowski i Marek Matuszek. Jakby nie było, to aż 10 podstawowych piłkarzy. W takich warunkach łatwo o usprawiedliwienie przegranej.

I mecz przebiegał tak jak oczekiwano. Od początku przewagę uzyskali piłkarze Górnika walczący przeciwko niedobitkom oraz juniorom. W 33. min. stało się to, co musiało. Prochorenkovs podał do Gierczaka, a ten z dziesięciu metrów nie dał szans Gubcowi.

W 56. min. Polonia dostała niepowtarzalną szansę, gdy sędzia podyktował karnego za faul Roberta Kolasy na Stanleyu Udenkworze. Młody Sebastian Kęska podszedł do piłki jako najbardziej doświadczony zawodnik "Czarnych Koszul". Nie udało mu się jednak zdobyć pierwszego gola w lidze. Andrzej Bledzewski jego strzał bowiem obronił.

Wynik został ustalony w 60. min. Tym razem Gierczak podawał do Prochorenkovsa, a ten z dziesięciu metrów pokonał Gubca.

Ręka Jawnego

Bezpośrednią walkę o utrzymanie toczyły Śląsk oraz Ruch Radzionków. Taki mecz, z założenia winien być ciekawy, ale długo nie działo się nic. W 35. min. mecz przerwał sędzia Ryszard Wójcik, bo ktoś z trybun trafił go w głowę zapalniczką.

W drugiej połowie gola głową zdobył najmniejszy na boisku Leszek Pisz. Dla Ruchu Radzionków sytuacja byłaby już naprawdę ciężka, gdyby piłki w swoim polu karnym ręką nie trącił obrońca Śląska Piotr Jawny. Marian Janoszka wykorzystał karnego i w kwestii, kto zagra w barażach nadal nic nie wiadomo.

Copyright © Agora SA