Po-ligon Dariusza Wołowskiego: Podejrzani

Kibice Widzewa nie chcieli wypuścić piłkarzy ze stadionu, posądzając ich o sprzedanie punktów Groclinowi. Trudno wyobrazić sobie w sporcie scenę bardziej dramatyczną. Ludzie, którzy przyszli na mecz, zapłacili za bilety, zdzierali gardła - poczuli się oszukani. Nie znaczy to jednak, że oszukani zostali naprawdę.

Po-ligon Dariusza Wołowskiego: Podejrzani

Kibice Widzewa nie chcieli wypuścić piłkarzy ze stadionu, posądzając ich o sprzedanie punktów Groclinowi. Trudno wyobrazić sobie w sporcie scenę bardziej dramatyczną. Ludzie, którzy przyszli na mecz, zapłacili za bilety, zdzierali gardła - poczuli się oszukani. Nie znaczy to jednak, że oszukani zostali naprawdę.

Jak było w rzeczywistości - zapewne nigdy się nie dowiemy. Brak zaufania do piłkarzy jest u nas dość powszechny. Co więcej, gdy słucha się tak zwanych fachowców, rzadko rozprawiają o grze, głównie o tym kto komu, kiedy i za ile. Bo być fachowcem - znaczy tyle co znać ligowe układy.

Pamiętamy dobrze skandal z mistrzostw Polski 1993, kiedy Legia i ŁKS zostały zdyskwalifikowane, a trzeci w tabeli Lech Poznań otrzymał tytuł. Niewielu było takich, którzy wierzyli, że popisy strzeleckie warszawiaków i łodzian to był tylko i wyłącznie efekt ich umiejętności piłkarskich. Problem leżał gdzie indziej: "karać bez dowodów czy nie karać w ogóle". Ukarano. Kilka miesięcy potem obecny II trener Wisły, kiedyś reprezentant Polski Andrzej Iwan stwierdził w jednym z wywiadów, że w polskiej lidze mecze zawsze były sprzedawane, a gdyby chcieć być konsekwentnym, należałoby odebrać tytuły wszystkim mistrzom od początku tej ligi. I co z takim czymś zrobić? Usiąść i płakać? Machnąć ręką i pójść w siną dal?

Kilka lat temu po derbach Warszawy Legia - Polonia 2:1 Leszek Pisz (wtedy Legia) mówił: - Dobrze, że wygraliśmy, bo już w czasie meczu kibice z trybun krzyczeli na nas "sprzedawczyki". Przed tygodniem Polonia wygrała z Orlenem, a Tomasz Wieszczycki stwierdził: - Cieszę się, że udowodniliśmy niedowiarkom, że nie wchodzimy w żadne układy, że mamy charakter i gramy w piłkę nożną. Co by było, gdyby te dwa wybrane zupełnie przypadkowo mecze zakończyły się innym wynikiem?

Niewielu kibiców piłki wierzy, że wiosenna metamorfoza Groclinu, która powtarza się co roku, ma wyłącznie sportowe przyczyny. Ale też większość z nich spodziewała się, iż wiosenna metamorfoza przydarzy się Orlenowi. Wymieniano nawet nazwiska ludzi, którzy mieli "załatwić", żeby klub z Płocka utrzymał się w I lidze. Tymczasem przegrywa mecz za meczem. Gdyby wygrywał, większość z nas uśmiechałaby się na to podejrzliwie.

Rozumiem i podzielam oburzenie na handlowanie punktami. Jest to najpaskudniejszy przejaw nielojalności wobec klubu, kibiców, swojego zawodu i wszelkich innych zasad. Ale tak naprawdę jesteśmy bezsilni. Póki nie ma dowodów, że zostaliśmy oszukani - trudno machać mieczem sprawiedliwości na oślep. Bo może on uczynić wiele szkód. Karanie niewinnych będzie tak samo złe jak oszukiwanie. Trzeba o tym pamiętać, zanim po raz kolejny wskażemy na kogoś surowym palcem sprawiedliwości.

Jeśli postanowiliśmy się w to bawić, emocjonować, kibicować i przeżywać, musimy choć trochę ufać piłkarzom. Innego wyjścia po prostu nie ma.

Pudło i porażka

Adam Kompała nie wykorzystał karnego w meczu z Ruchem Radzionków, Górnik Zabrze przegrał 0:1 i spadł na przedostatnie miejsce w tabeli, zastępując na nim Ruch. Ile byłoby podejrzeń, gdyby nie to, że oba zespoły bronią się przed spadkiem.

Seria Legii

Po raz piąty piłkarze Legii pojechali do Wodzisławia na mecz ligowy i po raz piąty wygrali. Niełatwo pojąć, dlaczego solidny w końcu zespół Odry tak bardzo im odpowiada - zwłaszcza w Wodzisławiu. Najlepszy strzelec Odry Paweł Sibik mówił przed meczem, że dotąd jego drużyna przegrywała, bo próbowała grać z Legią jak równy z równym. Obiecywał, że teraz postawi na zmasowaną obronę. I efektem zmasowanej obrony jest wynik 1:5! Może lepiej jednak grać jak równy z równym?

Przed tygodniem w Po-ligonie zastanawialiśmy się, czy na strzelecki kryzys Marcina Mięciela (trwający od meczu z Groclinem) może mieć jakiś wpływ powrót do Legii Wojciecha Kowalczyka. Chyba jednak nie ma, bo obaj strzelili Odrze cztery bramki, a Mięciel z 12 golami awansował na drugie miejsce w klasyfikacji strzelców. Czy tak działa powołanie do kadry?

Seria Pogoni

Wiosna w ligowej piłce trwa już dość długo, a mistrz jesieni Pogoń nie wygrał jeszcze meczu w Szczecinie. Żal wspaniałych kibiców, którzy byli przecież dotąd olbrzymim atutem zespołu Edwarda Lorensa. Już przed rokiem Pogoń zawiodła nadzieje fanów i pod koniec sezonu stadion świecił pustkami. Oby i tym razem piłkarze ze Szczecina nie wystawili najliczniejszej publiczności w kraju na tak ciężką próbę cierpliwości. Bo niestety znów może się ona nie udać.

Zbigniew Grzybowski z Zagłębia strzelał jesienią wiele bramek po podaniach Jerzego Podbrożnego. Kiedy ten odchodził do Pogoni, myślał pewnie, że to już koniec. Podbrożny odjechał, nawyk pozostał. W sobotnim meczu Pogoń - Zagłębie znów gola zdobył Grzybowski. I znów asystował Podbrożny.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.