Mirosław Trzeciak o Lidze Mistrzów

Mirosław Trzeciak o Lidze Mistrzów

piłkarz Osasuny, jedyny Polak w lidze hiszpańskiej.

Jestem bardzo zdziwiony, że Deportivo nie awansowało do półfinału. Dla mnie ta drużyna była zdecydowanie większym faworytem niż Valencia w konfrontacji z Arsenalem. Zresztą, opinię o sile mistrzów Hiszpanii podtrzymuję i dzisiaj. Mają znacznie lepszych piłkarzy i więcej indywidualności niż Leeds. Pech sprawił, że w pierwszym meczu ćwierćfinałowym nie mógł zagrać kontuzjowany Naybet, a trener Irureta wstawił za niego Cesara, który miał długą przerwę, "dorobił się" chyba 12 kilogramów nadwagi i na Elland Road zawinił przy wszystkich golach. A Deportivo na wyjeździe potrafi się świetnie bronić, co udowodniło w meczu z Milanem. Sądziłem, że ta umiejętność plus nieprzerwane, energiczne ataki na własnym boisku pozwolą im dojść do finału. Mają najbardziej wyrównany zespół w całej Primera Division. Tak silnej ławki nie ma nawet Real. Ale ten zespół to kuriozum. Niezdyscyplinowany, bez trenera umiejącego zapanować nad Djalminhą i innymi trudnymi charakterami. Na zgrupowaniach połowa drużyny przesiaduje w kasynach, niektórzy wracają przedwcześnie do domów. Kompletny bałagan. Może to zadecydowało o tym, że odpadli?

Z porażki Deportivo najbardziej cieszy się Valencia. Trudno wyobrazić sobie słabszego rywala w półfinale LM niż Leeds. Wydaje mi się, że jeśli piłkarze Cupera zagrają na swoim normalnym poziomie, awans do finału zapewnią sobie już w pierwszym meczu, w Londynie.

Valencia jest dla mnie pewniakiem, ciężką walkę będzie natomiast musiał stoczyć Real. Ma więcej wybitnych piłkarzy niż Bayern, ale Niemcy są lepsi jako zespół. Zadecyduje dyspozycja dnia. Z Galatasaray "Królewscy" zagrali w swoim stylu. Zmotywowali się na pół godziny, przeprowadzili kilka cudownych akcji, strzelili trzy gole i czekali na koniec meczu. Najsłabszy na boisku był sędzia, który po przerwie zupełnie się pogubił. Wcześniej wyciągał kartkę za kartką, a kiedy Turcy zaczęli polować na nogi Raula, Figo i Gutiego, jakby zapomniał, że może karać piłkarzy. Pozwolił, by goście prowokowali kibiców. Na szczęście sprowokować nie dali się Hiszpanie, bo mecz mógł zakończyć się krwawą jatką.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.