Manchester United: Czy zdobycie mistrzostwa może oznaczać kryzys?

Szefowie Manchesteru doszli chyba do wniosku, że nawet takie gwiazdy jak Beckham czy Giggs potrzebują konkurencji. Dlatego chcą wydać blisko 100 milionów dolarów na transfery. Nedved, Thuram czy Szewczenko kosztują...

Manchester United: Czy zdobycie mistrzostwa może oznaczać kryzys?

Szefowie Manchesteru doszli chyba do wniosku, że nawet takie gwiazdy jak Beckham czy Giggs potrzebują konkurencji. Dlatego chcą wydać blisko 100 milionów dolarów na transfery. Nedved, Thuram czy Szewczenko kosztują...

Mistrzostwo kraju zapewnione na wiele tygodni przed końcem rozgrywek, ćwierćfinał Ligi Mistrzów - takie wyniki we wszystkich klubach świata wywołałyby euforię. Ale nie na Old Trafford. Kibice mówią, że "to już nie ten Manchester", piłkarze, że tęsknią za żywiołowym dopingiem, dziennikarze, że "Czerwone Diabły" zapomniały, co to znaczy grać efektownie. Czy władze zmienią styl prowadzenia klubu i dokonają kadrowej rewolucji?

Skąd brać motywację

Ryszard Kapuściński twierdzi, że we współczesnym futbolu najbardziej przerażają go właśnie transfery będące nowoczesną formą handlu ludźmi. Piłkarze są jak niewolnicy - zmusza się ich do zmiany miasta, nawet kraju, mimo że nie mają na to ochoty, a czasem nawet nie są na to przygotowani, bo wyjeżdżają, zanim osiągną dojrzałość. Działaczy za to odpowiedzialnych powinno się karać - uważa wybitny reportażysta.

Gdyby jego życzenie stało się prawem, prezes Interu Mediolan Massimo Moratti (kupuje więcej piłkarzy niż wygrywa meczów w sezonie) i co najmniej kilkunastu mu podobnych nie wyszłoby zza kratek do końca życia. Szefowie Manchesteru United są pod tym względem wyjątkowi. Przy dokonywaniu transferów zachowują niespotykaną dzisiaj wstrzemięźliwość, a pozyskanych piłkarzy nie sprzedają po kilku nieudanych meczach. Z drużyny, która dwa lata temu wygrała Ligę Mistrzów, na Old Trafford nie ma dziś tylko dwóch piłkarzy - Jordiego Cruyffa i Petera Schmeichela (wyjechał do Portugalii, by poznać nową kulturę i umożliwić synowi poznanie kolejnego języka). Mało tego, obecnie w pierwszej jedenastce nie występują, oprócz Duńczyka, tylko dwaj zawodnicy z tamtego okresu: Ronny Johnsen i Dennis Irwin (powoli zbliża się do emerytury, ale wciąż jest świetnym zmiennikiem dla Mikaela Silvestre'a lub Wesa Browna).

O zaletach takiej polityki kadrowej można przekonać się już po pierwszej wizycie na Old Trafford. Piłkarze MU strzelają gole po akcjach, które wymagają telepatycznego - wydawałoby się - zrozumienia: unikają podań, choć teoretycznie nie mają prawa mieć pewności, że za ich plecami stoi nie tak pieczołowicie pilnowany partner, wiedzą, co zrobią z piłką (przynajmniej takie odnosi się wrażenie), zanim ją otrzymają, itd. Współpraca układa im się perfekcyjnie, jakby nie była wyuczona, ale instynktowna, a wypadki losowe (kontuzja) nie są w stanie jej zakłócić, bo "rezerwowi" MU w innych zespołach byliby wielkimi gwiazdami.

Minimalne ruchy kadrowe i nieprzerwana passa sukcesów przyniosły jednak także mniej błogosławione skutki. Piłkarzom z Old Trafford coraz trudniej znaleźć motywację. Z dwóch powodów. Po pierwsze, osiem lat hegemonii na Wyspach (sześć tytułów) może rozpieścić największych profesjonalistów, dlatego MU trudno mobilizować się na mecze z Bradford (2:2), Derby County (0:0), Newcastle (1:1) czy Charlton Athletic (3:3). Zwłaszcza gdy bukmacherzy już na półmetku rywalizacji nie chcą przyjmować zakładów na ich triumf, bo nie wierzą w inne rozstrzygnięcie. Po drugie, pierwsza jedenastka jest tak ustabilizowana (pod tym względem "Diabły" również są wyjątkiem wśród najbogatszych europejskich klubów), że mimo wielu świetnych piłkarzy w zespole brakuje konkurencji. Pozycja czwórki pomocników - Giggsa, Scholesa, Keane'a i Beckhama - jest absolutnie niepodważalna, Nicky Butt przyzwyczaił się chyba do funkcji żelaznego rezerwowego, a Luke Chadwick rozwija się co prawda szybko, ale jeszcze trochę wody w Tamizie upłynie, zanim osiągnie status starszych kolegów. W ataku Ferguson możliwość manewru ma większą, ale i tak Solskjaer i Sheringham pełnią zwykle rolę rezerwowych. Norwega szkocki szkoleniowiec nazwał nawet "najlepszym rezerwowym w historii piłki". Przed bramką oddechu konkurentów na plecach nie czuje ani Gary Neville, ani Jaap Stam. Jedyny, który wniósł trochę świeżości do zespołu, to Mikael Silvestre - jeden z najofensywniej grających obrońców w Europie, przeobrażający się w skrzydłowego, gdy na boisku nie ma Giggsa.

Polecą głowy?

Wniosek? Manchester potrzebuje zastrzyku świeżej krwi jak wybitny reżyser inspiracji czerpanej z dzieł innych artystów. Dlatego władze klubu chcą rozbić bank. A sejfy mają pełne jak nigdy dotąd, bo w drugim półroczu 2000 roku osiągnęli rekordowe dochody. Zysk netto firmy "Manchester United" wyniósł 17 mln funtów (około 26 mln dolarów) - 42 procent więcej niż w analogicznym okresie w 1999 roku. A dochody będą jeszcze wzrastać - w połowie 2002 roku zacznie obowiązywać kontrakt z firmą Nike, opiewający na ponad 450 mln dolarów.

Trudno się zatem spodziewać, by 60 mln funtów (blisko 100 mln dolarów) robiło na kimkolwiek na Old Trafford wrażenie. A takie pieniądze pozwalają myśleć o pozyskaniu największych. I tylko takich obejmuje lista nazwisk piłkarzy, o których Ferguson od dawna mówi w samych superlatywach. Lilian Thuram, Pavel Nedved, Andrij Szewczenko czy Rivaldo to zawodnicy, którzy wzmocniliby każdy zespół świata.

Tak wielkich gwiazd Manchester nigdy nie kupował (z wyjątkiem Fabiena Bartheza wszyscy osiągali ten status na Old Trafford), ale realizacja tych planów byłaby wydarzeniem bez precedensu także z innego względu. Szefowie MU nigdy nie byli skorzy do płacenia horrendalnych pensji, niektórzy zarzucali im wręcz skąpstwo. Obracanie każdym groszem zahaczało nawet czasami o cynizm, jak to było w przypadku Ruuda van Nistelrooya, który jest na czele listy życzeń Aleksa Fergusona. Na holenderskiego napastnika Szkot miał chrapkę już półtora roku temu, jego przejście było niemal uzgodnione, gdy okazało się, że piłkarz ma kłopoty ze zdrowiem i będzie musiał przejść skomplikowaną operację więzadła. Zamiast gwiazdą najsłynniejszego, obok Realu, klubu świata, van Nistelrooy stał się nagle piłkarzem, którym działacze obu klubów przerzucają jak gorącym ziemniakiem (szefowie PSV Eindhoven byli wściekli, kiedy "Diabły" postanowiły wycofać się z transakcji). Teraz Holender jest w pełni sił, ale może też okazać się znacznie droższy. - Nie sądzę, by usatysfakcjonowało nas 26,6 mln dolarów, które nam oferowano - ogłosił rzecznik prasowy Pedro Salazar Hewitt. - Na razie o pozbyciu się Ruuda nawet nie myślimy. Walczymy o mistrzostwo kraju. Ale cena będzie rosła, bo dyktuje ją rynek, a tym piłkarzem interesuje się coraz więcej klubów.

Kiedy zdobywa się mistrzostwo, mówienie o kryzysie zakrawa na absurd, ale na Old Trafford nawet piłkarze są sfrustrowani. - Musimy odzyskać iskrę, która inspirowała nas do porywającej gry przed dwoma laty. Tego, co teraz pokazujemy, nie można nawet porównać do formy z tamtego okresu - stwierdził po meczu w LM z Bayernem (0:1) Ryan Giggs. - Zakup kilku zawodników jest niezbędny [Walijczyk właśnie przedłużył kontrakt o kolejnych pięć lat - przyp. red.]. Na początku tego niezapomnianego sezonu, który zakończyliśmy zdobyciem potrójnej korony, w klubie pojawiły się nowe twarze - jak Jaap Stam, Dwight Yorke czy Jesper Blomqvist. Wszyscy mieli ogromy wkład w tamte sukcesy. Teraz było inaczej. Ostatniego lata nie pozyskaliśmy żadnego piłkarza z pola i popadliśmy w marazm. Ale jest inny powód naszych problemów. Kiedyś byliśmy nastawieni na nieustanny atak. Traciliśmy wiele goli, więc trener postanowił wyważyć proporcje między atakiem i obroną. A rywale znaleźli sposób, jak ograniczyć naszą siłę rażenia. Próbują powstrzymać przede wszystkim mnie i Davida Beckhama, bo wiedzą, że to od naszych rajdów i dośrodkowań zależy, jak gorąco będzie na ich polu karnym.

Być może walijski lewoskrzydłowy próbował się trochę usprawiedliwić, bo ostatnio należał do najsłabszych (o ile nie leczył kontuzji) zawodników MU. Jeszcze dalej poszedł jednak kapitan "Diabłów", według którego nie mniej prawdopodobne niż pojawienie się nowych gwiazd jest... pozbycie się starych. - Nie mam wątpliwości, że rewanż z Bayernem zadecyduje o przyszłości kilku z nas - powiedział w wywiadzie dla "Daily Mail". - Polecą głowy. I myślę, że zagrożona jest przyszłość nawet piłkarzy uważanych za najwybitniejszych i najbardziej zasłużonych. Tutaj nikt nie zawaha się nawet przez moment, jeśli uzna, że pozbycie się jakiejś gwiazdy będzie dobre dla drużyny.

Copyright © Agora SA