Afera korupcyjna w czeskim futbolu

Według gazety film pochodzi z restauracji U Maxima w Pilznie, gdzie policja prowadziła akcję przeciwko dilerom narkotyków. Widać na nim wyraźnie czterech piłkarzy Viktorii. Jeden z nich odbiera od nieznanego mężczyzny 750 tys. koron (ok. 109 tys. zł) w gotówce. Miała to być zapłata za sprzedanie 15 marca meczu z Banikiem (2:1 wygrała w Pilznie drużyna z Ostrawy).

O udostępnienie kasety poprosił już policję prezes Czeskomorawskiego Związku Piłkarskiego Jan Obst. - Byłaby to wyjątkowa okazja, by w końcu uzyskać dowody korupcji. Dotychczas tylko o niej mówiono - stwierdził szef związku.

- To wszystko to jeden wielki absurd - zareagował natychmiast Vojtech Flegl, szef Banika, i zagwarantował, że nikt z działaczy ani zawodników z Ostrawy nie kupuje meczów.

Niespodziewanie poparła go... policja. - Nasi ludzie nie zajmują się tą sprawą, bo nic o niej nie wiedzą - stwierdził jej rzecznik w Pilznie. - Taka kaseta nie istnieje - dodała jego koleżanka z komendy głównej.

Redakcja zapewnia jednak, że informacja o kasecie pochodzi z wiarygodnego źródła niezwiązanego z piłką nożną, które nigdy wcześniej nie zawiodło. Ponadto jeszcze przed opublikowaniem artykułu kierownictwo klubu z Pilzna przesunęło do rezerw dwóch piłkarzy, w tym kapitana zespołu i najlepszego strzelca Milana Barteskę. Była to kara za słaby występ przeciw Banikowi. - To wynik naszego wewnętrznego śledztwa - przyznał Radomir Havel, dyrektor sportowy klubu z Pilzna. Nie zdradził jednak żadnych szczegółów. - Mam czyste sumienie. Kto mnie zna, to wie, że nie zrobiłbym tego - broni się Barteska.

Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że artykuł ukazał się w jednym z dzienników wydawanych przez koncern Vltava-Labe-Press. Przewodniczącym jego rady nadzorczej jest Vlastimil Kosztal, prezes praskiej Sparty, która ze stratą sześciu punktów jest głównym kontrkandydatem Banika do tytułu mistrza Czech.