Ekstraklasa w Sport.pl. Kamil Kosowski: Legia nie gra porywająco, ale po prostu idzie po swoje

- Widać, że ten zespół ma cel i przybliża się do jego osiągnięcia - mówi Kamil Kosowski, ekspert nc+ przed 29. kolejką ekstraklasy. Były skrzydłowy mówi też, że ciekawi go spotkanie Ruchu Chorzów z Wisłą Kraków.

Jacek Staszak: Na który mecz 29. kolejki czeka pan najbardziej?

Kamil Kosowski, ekspert nc+: - Są dwa takie spotkania: Legii Warszawa z Lechią Gdańsk i Ruchu Chorzów z Wisłą Kraków. Bardzo jestem ciekawy jak zaprezentuje się przede wszystkim Lechia, bo po Legii nie spodziewam się niczego nowego, zaskakującego. Drugi mecz widzę jako test dla krakowskiego zespołu. Po dwóch bardzo dobrych spotkaniach mierzy się z rywalem świetnie poukładanym taktycznie, doświadczonym. Jeśli Wisła wygra, wtedy będzie można powiedzieć, że naprawdę wyszła z dołka. I powalczy o grupę mistrzowską, bo przy dobrym układzie wyników jest szansa na pierwszą ósemkę.

W czym upatruje pan szans Lechii na zwycięstwo?

- W dobrej dyspozycji jej piłkarzy. Gdańszczanie mają duże nazwiska jak na polską ligę, ale na razie to wygląda jak mały przerost formy nad treścią. Spotkanie z Legią to dobra okazja, żeby w końcu Milosz Krasić, Sebastian Mila czy Rafał Janicki potwierdzili swoją wartość, przypomnieli o sobie selekcjonerowi. Lepszej okazji niż pokazanie się na tle tej mocnej Legii nie będzie. Jeśli te filary dobrze zagrają, to będzie szansa na zwycięstwo.

Michał Chrapek może być takim filarem?

- Daj Boże. Dobrze, że przede wszystkim dostał szansę, bo to dzięki trenerowi Piotrowi Nowakowi, który postawił na niego, Chrapek przypomniał o sobie kibicom. To utalentowany chłopak, ale teraz będzie miał przed sobą Tomasza Jodłowca i Ariela Borysiuka, reprezentantów Polski, którzy będą chcieli go zneutralizować. Legia odrabia swoje zadanie i wie, gdzie jest siła Lechii - w środku pola i na skrzydle, gdzie biega Michał Mak.

Imponuje panu Legia swoim pressingiem i przewagą fizyczną?

- Legia imponuje mi przede wszystkim konsekwencją w działaniu. Nie ma wyrobionego stylu, nie gra porywająco, ale po prostu idzie po swoje. Widać, że ten zespół ma cel i przybliża się do jego osiągnięcia. W pewnym momencie było nawet 12 punktów straty do Piasta Gliwice, ale w Warszawie zawsze byli przekonani, że ten zespół zdobędzie mistrzostwo. Były wzmocnienia, przyszedł nowy trener, jest duża konsekwencja w grze. Na polską ekstraklasę to wystarczy, ale jak będzie w Europie? To dopiero zobaczymy.

Spodziewał się pan, że po takim fatalnym początku rundy dla Wisły nagle będą takie wyniki?

- Przełamania spodziewał się każdy, ale - przynajmniej ja - byłem zaskoczony tak okazałymi zwycięstwami. Ale wciąż trzeba przypominać, że w meczu z Termaliką Bruk-Bet Nieciecza były ogromne błędy sędziowskie. Powinna być czerwona kartka dla Arka Głowackiego, druga żółta dla Denisa Popovicia, brakowało karnego dla niecieczan. Różnie to mogło wyglądać, gdyby krakowianie grali w dziewiątkę. Z Jagiellonią Białystok szybka czerwona kartka dla białostoczan ustawiła mecz i Wisła mogła robić, co chciała. Cieszę się jednak z tych zwycięstw i z tego, że momentami krakowianie grali tak, jak 10-15 lat temu. Ale prawdziwy test będzie w Chorzowie. Jeśli tam wiślacy zagrają z takim samym zaangażowaniem, to będziemy mogli powiedzieć, że Wisła wróciła na właściwe tory.

Nie wydaje się panu, że trener Wdowczyk przesadza z tak ofensywnym zestawieniem pierwszej jedenastki? Wisła gra praktycznie bez defensywnego pomocnika.

- To akurat było potrzebne. Wdowczyk dał do zrozumienia wszystkim, że Wisła dysponuje arsenałem w ofensywie i pozwolił chłopakom grać. Ale hamulec bezpieczeństwa powinien być rzeczywiście zaciągnięty, bo inaczej bardzo łatwo zatraca się pewność siebie, a zespołem, który lubi to wykorzystywać jest właśnie Ruch. Zobaczymy, jak krakowianie podejdą do tego spotkania, bo chorzowianie na pewno będą grać swoją piłkę.

Czy decyzja miasta o pożyczce dla Ruchu może wpłynąć jakoś na piłkarzy? Mają gwarancję, że jeśli utrzymają się sportowo w lidze, to w niej zostaną.

- Wątpię, by to miało wpływ. Czasem, gdy w klubie jest za dobrze, to nawet to przeszkadza. A tym bardziej w Ruchu, gdzie jest poważny trener i zbyt doświadczeni piłkarze, by bodziec z miasta na nich podziałał. Nie spodziewam się po nich większych zmian.

Zobacz wideo

Co się działo, kiedy Grand Derbi grało? Pamiętasz, co było wcześniej? [QUIZ]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.