Jacek Bąk o Bordeaux: Nie ma się czego bać

Jeśli Groclin przystąpiłby do gry z Bordeaux od razu po potyczkach z Herthą i Manchesterem City, byłbym pewien, że przejdą. Dziś takiej pewności już nie mam - mówi obrońca reprezentacji Polski i francuskiego RC Lens Jacek Bąk

Olgierd Kwiatkowski: Czy po sobotnim meczu z Bordeaux odbierał Pan telefony od kolegów z Groclinu z pytaniami o grę żyrondystów?

Jacek Bąk: Nie było takiej potrzeby. Każdy z zawodników pewnie oglądał ten i inne mecze Bordeaux. Naszemu przyglądał się w sobotę trener Duszan Radolsky. Z nim trochę rozmawiałem, ale on dużo wie o swoim rywalu. Myślę, że zawodnicy Groclinu powinni opierać się na zdaniu trenera i mieć przede wszystkim do niego zaufanie. To też jest podstawą sukcesu.

Ale gdyby jednak dzwonili do Pana, co by Pan poradził piłkarzom Groclinu?

- Na pewno to, że nie mogą się przestraszyć Bordeaux. Nie jest to te same Bordeaux, co było dwa czy trzy lata temu. Oni o pierwszą czwórkę ligi już nie będą walczyć. Sprzedawali ostatnio kilku bardzo dobrych zawodników. Nie ma już w Bordeaux Pedro Paulety, Christopha Dugarry, Aleksieja Smertina. A nawet teraz ich najlepszy napastnik Jean-Claude Darcheville jest kontuzjowany i dopiero dochodzi do siebie. Nie ma się czego bać. Trzeba grać swoje, narzucić swój styl gry.

Jak gra teraz Bordeaux?

- Myślę, że w Grodzisku zagrają defensywnie, z jednym wysuniętym z przodu napastnikiem. Wspierać go będą skrzydłowi. Na pewno nie rzucą się do ataku, nie będą grać "na hurra". To nie w ich stylu. Dopiero u siebie będą bardziej odważni. Ważne więc, aby w pierwszym meczu nie stracić gola. Zresztą to tradycyjne motto gry w pucharach europejskich.

Jakie są silne strony rywala Groclinu?

- Napastnik Feindouno. Ma dobrą technikę, w każdej chwili wie, co zrobić z piłką. Jest nieprzewidywalny. Idzie w lewą stronę i nie wiadomo, w którym momencie widzi się go po prawej stronie. W pomocy trzeba przypilnować Eduardo Costy, ma mocny strzał z dystansu, dobrze rozgrywa piłkę. W ataku wszyscy zwracają uwagę na Marokańczyka Chamakha, który bardzo dobrze gra głową, ale powiem szczerze - dla obrońcy nie jest to piłkarz, przy którym ciężko się oddycha.

A słabe strony? Może to Ullrich Rame, który w meczu z Sochaux puścił gola z 20 metrów, co nie przystoi byłemu reprezentantowi Francji?

- Rame nie jest najsłabszym ogniwem Bordeaux. On może jest teraz w słabszej formie, ale to dobry bramkarz. Oni mają mierny środek obrony. Jeśli przegrywa się tak jak z Auxerre 0:5 i większość bramek traci się po stałych fragmentach gry, to wniosek z tego, że właśnie ta formacja szwankuje najbardziej. Brak im jest w ogóle obrońców, bo na przykład Franck Jurietti to pomocnik, a gra na lewej obronie. I to widać, bo często idzie do przodu. Nie dzieje się to z pożytkiem dla drużyny.

Co mówi się o Groclinie we Francji?

- Teraz mówi się o meczu Monaco z Lokomotiwem Moskwa. Na Groclin przyjdzie jeszcze czas, ale coś tam już czytałem i wiem, że Groclin jest dla nich niewygodnym przeciwnikiem i trochę się go w Bordeaux obawiają. Oni wiedzą, co to Hertha Berlin czy Manchester City. A przecież ten Groclin wyeliminował i Herthę, i Manchester. Czyli pojawia się duży znak zapytania przy polskiej drużynie. Pytanie, na co ją stać.

Na co stać grodziszczan Pana zdaniem?

- Ja sam boję się tylko jednego. Groclin nie jest w rytmie meczowym, a sparing z najlepszym przeciwnikiem to nie to samo co walka o punkty w lidze. Powiem tak: jeśli Groclin przystąpiłby do gry z Bordeaux od razu po meczach z Herthą i Manchesterem City, byłbym pewien, że przejdą. Dziś takiej pewności już nie mam.

Pan chyba z zazdrością patrzy na Puchar UEFA? Lens grało w tym sezonie w tych rozgrywkach i zostało wyeliminowane z nieznanym w Europie tureckim Gazientepspor.

- Mamy jakiś kryzys w tym roku. Tak to bywa. Kiedy się na nas nie liczyło, walczyliśmy o mistrzostwo Francji. A teraz, kiedy niby było wszystko dobrze, będziemy mieli problemy z załapaniem się do przyszłorocznych pucharów, a z obecnej edycji już odpadliśmy. Jesteśmy w tej chwili taką drużyną jak Bordeaux, znacznie słabsi niż dwa, trzy lata temu.

Zostanie Pan w Lens po zakończeniu sezonu?

- Mam klauzulę w kontrakcie, że mogę przejść do innego klubu, jeśli ten zapłaci za mnie 4,5 miliona euro, czyli tyle, za ile wykupiono mnie z Lyonu. To przeszkadza w ewentualnym transferze. Oczywiście każdy chciałby grać w Arsenalu czy Bayernie, ale ja jestem w Lens i cieszy mnie to. To klub, który jeśli chodzi o bazę treningową, jest w pierwszej piątce we Francji. Budżet też jest nie najgorszy. Może w przyszłym roku będzie lepiej z wynikami.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.