Złota Piłka. Stec: Lewandowski poza podium. Tak musiało być

Leo Messi, Cristiano Ronaldo i Neymar zostali finalistami Złotej Piłki. Nagrody dla gracza roku na świecie, który w coraz większym stopniu jest przesyconym polityką plebiscytem popularności - pisze na swoim blogu "A jednak się kręci" Rafał Stec, dziennikarz Sport.pl i "Gazety Wyborczej".

Zanim nadwiślański kibic - od tygodni odurzany medialnym jazgotem o Polaku, który właściwie już stoi na podium, inaczej będzie skandal - zacznie węszyć spisek lub zaledwie się wściekać, niech pochyli się nad wyborem samego Roberta Lewandowskiego, który oddawał głos jako kapitan reprezentacji. Napastnik Bayernu przyznał, że punkty rozdzielił między klubowych kolegów (najwięcej dał Manuelowi Neuerowi), bo woli stawiać na tych, z którymi "trenuje i dostrzega ich klasę na co dzień". Nie złożył plebiscytowego hołdu gwiazdom Barcelony, choć ich wirtuozerię też podziwiał z bliska, gdy monachijczycy byli zrównywani z murawą na Camp Nou (0:3) i odpadali wiosną z Ligi Mistrzów.

To na pewno drużynotwórcze i lojalne, zapewne zostanie docenione w klubowej szatni. Ale zarazem nieco absurdalne. Jak można zignorować liderów drużyny, od której samemu ostro się oberwało, która zdobyła trzy najważniejsze trofea, której fenomenalni napastnicy - Messi, Neymar i Luis Suarez - strzelili w mijającym roku aż 125 goli, czyli tyle samo, ile CAŁY Bayern? I więcej niż wszystkie inne całe drużyny na świecie?

Słowa Lewandowskiego przypominają o czymś jeszcze. Otóż piłkarze niekoniecznie pasjami oglądają popisy innych piłkarzy, przypomnijmy sobie choćby wyznanie Cristiano Ronaldo, który przed meczami z Borussią w LM przed czteroma laty nie miał pojęcia, kim jest Mario Götze, choć idol dortmundzkich kibiców uchodził już za największą nadzieję niemieckiego futbolu. Tymczasem o wynikach Złotej Piłki w jednej trzeciej rozstrzygają właśnie zawodnicy (pozostali jurorzy to selekcjonerzy reprezentacji, którzy też muszą rozdawać głosy dyplomatycznie, oraz dziennikarze, po jednym z każdego kraju należącego do FIFA). I pewnie nie analizują wnikliwie wydarzeń całego roku, nie zastanawiają się, za jaki okres nagradzają nominowanych kolegów, polegają na tym, co najmocniej zapadło im w pamięć. Działa też medialno-marketingowa maszyneria, z dopalaczem w postaci wirujących na ekranach spotów reklamowych, przed którą nie obroni się nikt.

Jeśli wierzyć bukmacherom, Lewandowski zajmie w plebiscycie czwarte miejsce. Znakomite, potwierdzające, że należy do elity elit graczy najwybitniejszych. Jak sam mówi, "przebywa już na tej samej planecie, co Messi". Pomogło mu to, że swój wystrzałowy, być może szczytowy okres w karierze miał tuż przed rozpoczęciem zabawy. Serię rozpoczętą pięcioma golami wbitymi w dziewięć minut Wolfsburgowi - 15 bramek w sześciu meczach Bayernu i eliminacji Euro 2016 - zakończył 11 października, tymczasem głosowanie wystartowało 20 października. Szkoda tylko, że właśnie wtedy zwolnił i w kolejnych pięciu spotkaniach klubu trafił ledwie raz.

Ta buchalteria ma sens, bo lista finalistów niemal pokrywa się z czołówką najskuteczniejszych piłkarzy roku, w którym Messi i Ronaldo strzelili na razie po 48 goli, Lewandowski - 46, a Neymar - 45?. Tę regułę mógł zaburzyć jedynie Suarez (już raz zdarzyło się podium obsadzone wyłącznie Barceloną), ale wieczór spektakularnie udowadniający, że katalońska drużyna znów uciekła konkurencji w inny wymiar przeżyliśmy z kolei zbyt późno. El Clásico odbyło się 21 listopada, nazajutrz po zakończeniu głosowania. A olśniewające 6:1 z Romą 24 listopada.

Plebiscyt niemal na pewno wygra (po raz piąty, to rekord) Messi, który po dwóch latach panowania zdetronizuje Cristiano Ronaldo (trzy trofea, drugie miejsce w tabeli wszech czasów wraz z Johanem Cruyffem, Michelem Platinim, Marco van Bastenem). Obaj zmieniają się na szczycie od 2008, i to niezależnie od tego, czy ich oszałamiające popisy przynoszą trofea drużynom. Duopol jest jednak zagrożony. I ze względów sportowych, i marketingowych. Niespełna 31-letni Ronaldo będzie powoli zmierzał ku schyłku kariery. Być może efektownego, ale jednak schyłku. A koncern Nike według doniesień francuskiego dziennika "L'Equipe" odbierze mu pozycję głównego ambasadora marki i przekaże ją 23-letniemu Neymarowi. Uczyni to ponoć w czerwcu 2016 roku, by wykorzystać jego popularność przed igrzyskami w Rio, na których napastnik Barcelony będzie grał dla mierzącej w złoto reprezentacji Brazylii.

Wcześniej Lewandowski poleci na Euro 2016. Żeby wybić się jeszcze wyżej w plebiscycie, musiałby pewnie zdobyć tam z drużyną Adama Nawałki medal - jak Zbigniew Boniek na mundialu sprzed 33 lat, ostatni Polak na podium plebiscytu. Alternatywą jest triumf w Lidze Mistrzów. Wtedy stałby się jeszcze poważniejszym faworytem, bo w upływającym roku osiągnął jednak coś wielkiego - z jednej z wielu gwiazd Bayernu rozbłysnął najjaśniejszą.

Czytaj więcej na blogu Rafała Steca "A jednak się kręci"

Lewandowski z rekordami [ZDJĘCIA]

Czy Robert Lewandowski powinien być w trójce
Więcej o:
Copyright © Agora SA