Lewandowski, piąty żywioł

Trafiłem ostatnio na takie zdjęcie: stary stadion w Duesseldorfie, na boisku Juergen Klinsmann już bez koszulki, pewnie w czasie rundy honorowej. A w tle tablica wyników. ?Fortuna - VfB Stuttgart 0:7?, i nazwisko Klinsmanna przy pięciu golach: od 0:2 do 0:6. Od 37. minuty do 79. To się działo 15 marca 1986 roku, Klinsmann miał wtedy 21 lat i jeszcze się nie doczekał powołania do kadry. A zdjęcie było świetne, brakowało jeszcze tylko pożogi w tle, i żeby Klinsmann wychodził ze ściany ognia.

Przypomniało mi się to ujęcie, gdy Robert Lewandowski prawie wszystko, czego dotykał w meczu Bayern - Wolfsburg, zamieniał w gole: z bliska, zza pola karnego, od słupka i bramkarza, wreszcie dwa razy z półobrotu. Wszystko w osiem minut i 57 sekund, jako rekonwalescent po skręceniu kostki i jako rezerwowy wprowadzony w przerwie. Z dziewiątką na plecach, jak wtedy Klinsmann. Jeśli Niemiec w Duesseldorfie zostawiał za sobą pożogę, to co napisać teraz o Lewandowskim. On nie podwyższał wyniku, on zmieniał bieg meczu. I gola za golem strzelał nie słabeuszowi jak ówczesna Fortuna, tylko wicemistrzowi Niemiec. No i ma nad ówczesnym Klinsmannem jeszcze tę przewagę, że zrobił to w erze telewizyjnej. Na oczach świata - bez żadnej przesady, bo z każdą kolejną jego bramką meczowi w Monachium przybywało widzów. Meczów było w tym czasie mnóstwo, grała Bundesliga, La Liga, Serie A, Ligue 1, ale nagle się okazało, że już mniej ważne, że Valencia się męczy z Espanyolem, że Milan świetnie zaczął z Udinese, a Zlatanowi dłużą się kolejne minuty bez gola w lidze francuskiej. Wszyscy do Monachium, bo tam dopiero się dzieje. Lewandowski, jak ktoś napisał na Twitterze, w dziewięć minut strzelił więcej goli niż sześć klubów Bundesligi od początku sezonu. Gdyby trafił jeszcze raz, a miał szansę, z bliska, wyrównałby rekord goli w jednym meczu Bundesligi. Ale i tak zostaje z rekordami: najskuteczniejszy rezerwowy, najszybszy hat trick, najszybsze cztery i pięć goli.

Dobrych ujęć z tego wielkiego wieczoru będzie mnóstwo: jak Pep Guardiola łapie się za głowę po piątej bramce, jak Lewandowski podchodzi po meczu do sędziów i zagaduje ich, czy było dobrze, jak Polak sam sobie bije brawo na środku boiska. Takiego momentu jeszcze w koszulce Bayernu nie miał. Był już jeden znakomity, wiosną 2015, i też jak teraz - pod nieobecność kontuzjowanego Arjena Robbena. Robert wyrósł wtedy ponad ligę - i niedługo później zderzył się z Mitchelem Langerakiem, a w masce już grało mu się inaczej. I dopiero teraz doczekał się takiego wieczoru, który miał w Borussii, gdy wyrzucał z Ligi Mistrzów Real, który miał w reprezentacji, strzelając Gruzji trzy gole w cztery minuty.

W Bayernie szybko się odnalazł, grał dobrze, ale nie miał tego jednego wielkiego wspomnienia. Takiego meczu jak z Realem, po którym przestał być tylko piłkarzem, stał się marką (to chyba wtedy zaczęliśmy zauważać w różnych zakątkach świata chłopców kopiących w koszulkach z jego nazwiskiem). Meczu, który kończy dyskusje. A przecież nie ma piłkarza, o którym byśmy w Polsce dyskutowali częściej niż o Lewandowskim. Żadnemu też piłkarzowi nie wróżymy tak często kłopotów: miał trafić na ławkę w Borussii gdy już było jasne, że wybrał Bayern, miał zginąć w tłumie świetnych piłkarzy w Bayernie. Szkoda wyliczać dalej. Zresztą ostatnio jakoś rzadziej takie czarnowidztwo się zdarza, może dlatego, że Lewandowski - killer z klubów, stał się też killerem z reprezentacji.

Na najbliższe zgrupowanie, to najważniejsze od kilku lat, przed Szkocją i Irlandią, przyjedzie jako lider strzelców eliminacji, być może pozostanie też do tego czasu liderem strzelców Bundesligi. I będzie walczył o to uczucie, którego jego pokolenie nie zna: świętowanie awansu z reprezentacją do wielkiego turnieju. Gdyby się udało, Polska pojedzie na duży turniej z gwiazdą pierwszej wielkości. A tego nie przerabialiśmy bardzo długo - od Meksyku '86 i Zbigniewa Bońka.

O błyskotliwej karierze i pasjach Roberta Lewandowskiego przeczytaj w książce "Pogromca Realu" >>

Arkadiusz Milik miał kapitalny weekend. A pozostali Polacy? [ŚCIĄGAWKA DLA NAWAŁKI]

Czy Robert Lewandowski to najlepszy polski piłkarz w historii?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.