Ćwierćfinałowy gol w meczu z Anglia podczas MŚ w Meksyku nie byłby dziś tak słynny, gdyby niewielki Argentyńczyk nie przerzucił pięścią piłki nad głową wybiegającego w jego kierunku bramkarza Petera Shiltona. Argentyna wygrała 2:1, a Maradona twierdził później, że bramkę zapewniła "ręka Boga".
Tunezyjski arbiter Ali Bennaceur nie zauważył przewinienia i uznał trafienie mimo protestów wściekłych Anglików. Rozpętał w ten sposób - trwającą do dzisiaj - debatę na temat sensu powoływania sędziów z małych państw na tak ważne mecze.
Podczas poniedziałkowego spotkania Bennaceur ofiarował byłemu piłkarzowi oprawione zdjęcie, na którym znaleźli się sędzia, Maradona i Shilton (wcześniejszy kapitan reprezentacji Anglii). 71-letni Tunezyjczyk otrzymał w zamian koszulkę Maradony z napisem "Dla Aliego, mojego przyjaciela na zawsze".
Po latach Bennaceur winił za błąd swojego bułgarskiego asystenta Bogdana Doczewa.
- Przed spotkaniem FIFA dała nam jasne wytyczne: jeśli twój kolega jest lepiej ustawiony, jego decyzja powinna mieć pierwszeństwo. Tak zrobiłem: mój asystent nie podniósł flagi.
Sędzia dodał, że miał swój udział przy drugim trafieniu Maradony - genialnym rajdzie z własnej połowy i minięciu całej obrony rywali, nazywanym też "bramką stulecia":
- Maradona nie strzelił tego gola sam. Ja mu asystowałem: trzykrotnie zastosowałem przywilej korzyści. A nie musiałem. Przy pierwszym faulu się potknął. Drugi był tuż przy polu karnym. A gdy wbiegł w pole karne, spodziewałem się, że Butcher go zetnie. Już miałem gwizdek przy ustach, byłem gotowy interweniować. Ale tego nie zrobiłem - opisuje.
W finale mundialu w Meksyku Argentyna pokonała RFN 3:2.
Niesamowite gole Niemki, scorpion kick i długa akcja Atletico [STADIONY Z CZUBA]