Przewodniczący Wydziału Dyscypliny PZPN: Musimy mieć środki do walki z korupcją

Adam Tomczyński, przewodniczący Wydziału Dyscypliny PZPN: Jeżeli w prawie karnym do ścigania najcięższych przestępstw wykorzystuje się świadka incognito i świadka koronnego, to w sporcie - dla którego najcięższym przestępstwem jest korupcja - też muszą istnieć środki do walki z przekupstwem

Gdy wybuchła afera barażowa, Adam Tomczyński został pierwszoplanową postacią powołaną przez PZPN do wyjaśnienia kwestii, czy w walce o I ligę pomiędzy Szczakowianką Jaworzno a Świtem Nowy Dwór doszło do sprzedania meczu. Tomczyński prowadził śledztwo jako przewodniczący Wydziału Dyscypliny i sam przesłuchiwał świadków. WD uznał winnymi sześciu piłkarzy Świtu (dożywotnia dyskwalifikacja złagodzona przez Najwyższą Komisję Odwoławczą na dwuletnią) i Szczakowiankę, która znalazła się w II lidze i rozpoczęła rozgrywki z dziesięcioma ujemnymi punktami.

Kilka dni temu Trybunał Arbitrażowy przy PKOl uchylił wyrok WD, uznając że Związek popełnił błędy proceduralne w postępowaniu (m.in. utajnienie części dowodów).

Dariusz Tuzimek: Czuje się Pan winny, że tak łatwo można było - z powodów formalnych - odrzucić wszelkie ustalenia prowadzonego przez was śledztwa?

Adam Tomczyński: Nie. Wraz z wiceprezesem PZPN Eugeniuszem Kolatorem podjęliśmy decyzję o nieujawnianiu niektórych świadków. Zawodnicy Świtu zgadzali się zeznawać, ale żądali utajnienia swoich nazwisk. Stanęliśmy przed alternatywą - albo całą sprawę umorzymy - i narazimy się na ataki prasy, że lepszych dowodów nigdy mieć nie będziemy - albo zrobimy wszystko, żeby aferę barażową jednak wyjaśnić i ukarać winnych. Wiedzieliśmy, że zawodnicy Świtu, którzy zdecydowali się mówić, mogą mieć obawy o swoje życie, a poza tym chcieliśmy, by środowisko nie wywierało na nich presji. Daliśmy słowo tym ludziom, że ich nazwisk nie ujawnimy, bo tylko z ich pomocą mogliśmy walczyć z korupcją w polskiej piłce.

Jednak przy okazji przekroczyliście swoje kompetencje, co wytknął wam Trybunał Arbitrażowy, wskazując, że według statutu PZPN postępowanie dyscyplinarne musi być jawne.

- Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że może to być zarzut wobec Związku, ale po pierwsze, WD działa nie tylko opierając się na statucie, ale także o uchwały zarządu PZPN, według których jawność nie jest zasadą absolutną. Tu najważniejsza była kwestia wyjaśnienia sprawy. A po drugie, jeśli już rozmawiamy o kompetencjach to warto podkreślić, że to Trybunał Arbitrażowy przekroczył swoje kompetencje, wydając w piątek orzeczenie w sprawie afery barażowej.

Jak to?

- Ze skargi Szczakowianki ta sprawa w ogóle nie miała prawa znaleźć się na wokandzie Trybunału, bo może on rozstrzygać wyłącznie w tych przypadkach, gdy klub sportowy jest ukarany co najmniej degradacją. A przecież WD nigdy takiej kary nie orzekł [mecz Szczakowianka - Świt zweryfikowano jako walkower 3:0 dla zespołu z Nowego Dworu, co przy remisie w pierwszym spotkaniu, dało tej drużynie awans do I ligi - przyp. red].

Dlaczego więc PZPN nie mówił o tym przed posiedzeniem Trybunału?

- Przedstawiciele Związku mówili o tym w piątek. Skoro jednak werdykt został wydany, to znaczy, że sędziowie Trybunału to zignorowali.

Teraz PZPN ma dwa wyjścia: albo zaskarżyć decyzję Trybunału do sądu powszechnego, albo jeszcze raz poprowadzić postępowanie przed Wydziałem Dyscypliny.

- A być może zastosować oba te środki naraz. Rozmawialiśmy na ten temat z Michałem Listkiewiczem i Eugeniuszem Kolatorem. Decyzja jeszcze nie została podjęta, bo czekamy na pisemne uzasadnienie orzeczenia Trybunału.

Jeśli sprawa znowu trafi przed WD to - tak jak latem przed rundą jesienną - znajdziecie się w pułapce uciekającego czasu. Ponownie najważniejsze będzie to, że lada dzień rozpoczną się rozgrywki ligowe, a nie to, by śledztwo prowadzić z poszanowaniem procedur...

- Zdecydowaliśmy na to, że w takim przypadku WD będzie obradował codziennie. Czasu nam na pewno wystarczy, bo przecież wiemy już dużo więcej, niż wiedzieliśmy latem.

Jednak będziecie musieli ujawnić - anonimowych do tej pory - świadków.

- Chciałbym, żeby zeznawali jawnie, ale czy się na to zgodzą? Nie wiem.

Adwokaci Szczakowianki i piłkarzy zrobią wszystko, aby podważyć wiarygodność Waszych świadków i zgromadzonych dowodów.

- Jeżeli w prawie karnym do ścigania najcięższych przestępstw - np.do walki z mafią - wykorzystuje się instytucje świadka incognito i świadka koronnego, to w sporcie - dla którego najcięższym przestępstwem jest korupcja - też muszą być środki do walki z przekupstwem. Jednak przecież decyzje PZPN nie były podjęte tylko na podstawie utajnionych zeznań. Jest taśma z nagraniem narady piłkarzy Świtu, gdy planują sprzedanie meczu i to nagranie jest jak najbardziej dowodem w sprawie. Są wreszcie zeznania Borisa Peskovica, bramkarza Świtu, który obciąża kolegów. Przecież w świetle tych dowodów nie można było tej sprawy umorzyć i uznać, że nic się nie stało.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.