Wybory w FIFA. Sepp Blatter o dwóch twarzach

Nadzieje kibiców, dziennikarzy i ludzi futbolu, że po czterdziestu latach pracy w FIFA Sepp Blatter wreszcie odejdzie z federacji, okazały się płonne. 79-letni Szwajcar wygrał piątkowe głosowanie i pozostanie prezydentem światowej piłki na kolejne cztery lata.

Nawet jeśli tylko raz w życiu usłyszeliście o Seppie Blatterze, to istnieje ogromna szansa, że Wasza opinia na jego temat i tak jest negatywna. Pewnie wiecie już, że piastujący stanowisko prezydenta FIFA od 1998 roku Szwajcar nie zrobił nic dobrego dla futbolu, zszargał reputację federacji, przymykał oko na rosnącą w siłę korupcję, a może nawet jest sam w nią zaangażowany, nie dba o kibiców, lecz o "rodzinę", która utrzymuje go na stanowisku. Na dodatek przyznał prawa do organizacji mistrzostw świata Rosji oraz Katarowi - państwom równie kontrowersyjnym co on sam.

Jest jednak inna, pro-Blatterowa wersja. Oto Szwajcar zbudował potęgę FIFA, od 10-osobowej grupy pracowników do największej na świecie federacji sportowej, która w rezerwach ma półtora miliarda dolarów. Wszystkiego dokonał, walcząc o dobro piłki nożnej przeciwko osobom, które chciały zagarnąć tę dyscyplinę dla siebie. Wprowadził FIFA i futbol w XXI wiek, zgodził się na technologię goal-line, a także sprawił, że mistrzostwa świata trafiły do Azji i Afryki.

Ten drugi obraz Blattera nawet już został nakręcony, i to za pieniądze FIFA - film "United Passions" powstał w zeszłym roku, kosztował kilkadziesiąt milionów dolarów i zebrał same negatywne recenzje. Chociaż miała być to historia futbolu pokazana przez rozwój federacji, to produkcja okazała się laurką kontrowersyjnych rządów Szwajcara. W rolę Blattera wcielił się znany z serialu "Magia kłamstwa" aktor Tim Roth.

Monetyzacja FIFA

Gdy w środę siedmiu przedstawicieli na kongres FIFA zostało aresztowanych przez szwajcarską policję, wydawało się, że czara goryczy w samej federacji także się przelała. Jednak dzisiejsze wyniki wyborów tego nie potwierdziły. A przecież opozycja - jordański książę Ali ibn Husajn i niemal cała UEFA zarządzana przez Michela Platiniego - zapewniała, że wreszcie jest szansa pokonać Seppa Blattera i odsunąć go od władzy. Raz jeszcze okazało się, że w piłkarskim świecie (podzielona) Europa niewiele może wobec królestwa 79-letniego Szwajcara. Królestwa, które z wielką starannością budował od 40 lat.

Kiedyś napastnik w amatorskim klubie, sprinter, później udzielał się w komitecie organizacyjnym igrzysk olimpijskich w 1972 i 1976 roku, a także był działaczem związku hokeja. To jednak w futbolu zdziałał najwięcej, dziś chętnie przyznaje, że obecny stan FIFA to dzieło jego życia. Bo gdy w 1975 roku został dyrektorem technicznym, federacja była bankrutem, jej członkowie byli skonfliktowani, a wizji rozwoju po prostu nie było. Gdy Blatter przejął stanowisko sekretarza generalnego, to szybko zagwarantował pieniądze z umów sponsorskich, potem zachęcał ówczesnego prezydenta, Brazylijczyka Joao Havelange'a, do przyjmowania kolejnych krajów do rodziny. Wreszcie w 1998 roku wyszedł z cienia i sam został prezydentem. Chociaż nie brakowało kontrowersji i zarzutów korupcji przy okazji kolejnych wyborów, Blatter trwał na swoim stanowisku.

Koperta na wydatki

Dlaczego? Wytłumaczenie jest bardzo proste. W ciągu 40 lat rodzina rozszerzyła się o ponad 60 krajowych federacji, a odkąd Blatter jest prezydentem, FIFA dba o każdego przedstawiciela. Co roku przyznawane są "premie" w wysokości kilkuset tysięcy dolarów, na zeszłorocznym kongresie w Brazylii każdy z działaczy dostał zegarek wart 16 tys. funtów, a w niedawnym wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" prezes PZPN Zbigniew Boniek mówił o kopercie z kilkoma tysiącami na drobne wydatki otrzymanej w ramach pakietu powitalnego. Nic dziwnego, że w zeszłym roku FIFA wydała 27 milionów dolarów na wszystkie wydarzenia w hotelu w Zurychu - to dwa razy więcej niż w latach 2011-2014 na rozwój futbolu kobiecego. Nic dziwnego, że w wielu mniejszych, w światowym futbolu nic nieznaczących krajach Blatter jest niemal zbawcą, gwarantem stabilności, racji istnienia i poczucia, że należy się do elity.

Problem w tym, że elita, a zwłaszcza Europa, chce rządzić na miarę swoich wpływów. Tymczasem w trakcie kongresu UEFA jest mniej liczna i mniej znacząca niż przedstawiciele Afryki, do tego w Komitecie Wykonawczym również nie mają większości i nie mogą rządzić.

Korupcja? Blatter odrzuca zarzuty. Przy wyborach organizatora mistrzostw świata w 2022 roku nie głosował na Katar. Gdy kilka miesięcy temu angielskie i amerykańskie media szczegółowo i z dowodami donosiły o przekrętach przy głosowaniu na najważniejszy w "ofercie" FIFA turniej, Szwajcar odrzucał zarzuty, twierdząc, że to próba rewanżu, bo te kraje przegrały w sprawiedliwej walce. Jeszcze wcześniej zarządził śledztwo, które miał poprowadzić amerykański prawnik Michael J. Garcia, ale efekty musiały nie spodobać się w siedzibie światowej federacji, bo raport końcowy nie tylko skrócono, ale znacznie zmieniono.

- Nie dopuszczę, by akcje jednostek wpłynęły na pracę zjednoczeniową w futbolu. Tak jak w społeczeństwie, w futbolu również ludzie odpowiedzialni za korupcję muszą być złapani i osądzeni. Od dołu do góry, ten proces musi zostać rozpoznany i wyplewiony - zapewniał Blatter na czwartkowym otwarciu kongresu. Jednak bardzo podobne wystąpienie jego autorstwa miało miejsce w 2011 roku przed poprzednimi wyborami. Wtedy Blatter również obiecywał, że wyprowadzi FIFA na prostą, poprawi jej reputację i korupcja się skończy. A jak dowodzi śledztwo FBI i szwajcarskiej policji, także dochodzenia czołowych dziennikarzy śledczych, jest jej coraz więcej. Organizacja przyszłorocznego Copa America w USA miała pochłonąć 150 milionów dolarów, a dodatkowe dwie trzecie tej kwoty ponoć zostało przeznaczone na łapówki.

Blatter to FIFA

To służy także za linię obrony Blattera i jego ludzi: skorumpowana jest nie FIFA, ale ludzie działający w poszczególnych konfederacjach, na których wybór Szwajcar nie ma wpływu. - Musimy spojrzeć, skąd biorą się problemy. Konfederacje nie należą do FIFA, ale kontrolują Komitet Wykonawczy. Pięć miesięcy temu angielska gazeta "Daily Telegraph" ujawniła, że były prezydent Kataru z konfederacji azjatyckiej dał dwa miliony dolarów łapówki prezydentowi CONCACAF z Trynidadu. Wszędzie pisano, że to korupcja w FIFA, gdy problem tak naprawdę wychodzi z konfederacji. Kto decyduje o formacie rozgrywek? Znów - nie FIFA, ale konfederacje. To nie demokracja, gdy prezydent światowego futbolu, wybrany przez ponad 200 członków, nie ma faktycznej władzy, by rządzić - mówił Sport.pl Jerome Champagne, który z Blatterem współpracował, a teraz miał być jego rywalem. Miał, ale nie otrzymał wystarczającej liczby listów poparcia, by w ogóle znaleźć się wśród zatwierdzonych kandydatów.

Próbowała UEFA - na początku wystawiając trzech swoich kandydatów - ale nawet po zebraniu wszystkich głosów dla jordańskiego księcia Alego ibn Husajna musiał się on poddać przed drugą turą. Przewaga Blattera nadal była zbyt znacząca, by cokolwiek mu zrobić. - Nie jestem idealny, nikt nie jest. Ale znów mnie wybraliście na prezydenta. Jestem prezydentem was wszystkich - triumfował Szwajcar, jakby zapominając o aresztowaniach, krytyce, trwającym śledztwie i kolejnych zarzutach. Na sali kongresowej w Zurychu wraz z ogłoszeniem przedłużenia jego prezydentury wybuchła owacja, a ze słowami uradowanego 79-latka zgadzała się większość. Nowy stary szef federacji nie sprawiał wrażenia zmartwionego rosnącym podziałem czy groźbą buntu Michela Platiniego i części UEFA. FIFA - w ostatnich dniach przeciągnięta, rozwalcowana i rozszarpana - to wciąż miejsce, gdzie Blatter może liczyć na poklask. Przynajmniej przez kolejne cztery lata.

Zobacz wideo

"Gdzie jest Sepp?". Internauci kreatywni po aferze w FIFA [MEMY]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.