Afera w FIFA. Jak mocna jest rodzina FIFA

W piątkowych wyborach szefowi światowego futbolu Seppowi Blatterowi do kolejnej, piątej kadencji wystarczy poparcie oddanych działaczy. Ale czy ta bezwarunkowa dotąd wierność przetrwała ostatnią noc przed głosowaniem?

- Moje stanowisko jest jasne. Na pewno nie poprę Blattera, bo futbol musi się rozwijać. Jego poplecznicy mówią, że Szwajcar nie ma nic wspólnego z korupcją, ale jeśli w rodzinie dzieje się źle, to niby kto jest za to odpowiedzialny, jeśli nie jej głowa? - mówił wczoraj "Wyborczej" szef PZPN Zbigniew Boniek po spotkaniu prezesów związków zrzeszonych w UEFA.

Wcześniej europejska konfederacja wydała oświadczenie, w którym ostrzegała, że futbol zginie, jeśli FIFA nie zostanie zreformowana. Szef UEFA Michel Platini w rozmowie w cztery oczy przekonywał rządzącego od 1998 r. Blattera, by zrezygnował, ale usłyszał, że jest na to za późno. - Mówiłem to ze smutkiem i łzami w oczach. Ale skandali było za dużo - opowiadał Platini.

Każdy szef 209 federacji zrzeszonych w FIFA będzie miał dziś jeden głos. Do zwycięstwa wystarczy poparcie 105 działaczy. Do czwartkowego popołudnia wydawało się, że Blatter tyle zbierze z łatwością.

Ale na spotkaniu z UEFA kontrkandydat Szwajcara jordański książę Ali ibn Husajn przekonywał, że może liczyć na blisko 60 głosów z innych kontynentów. Czyli doliczając głosy z Europy (54) - zdecydowana większość zapowiedziała, że go poprze - mógłby Blattera pokonać.

Poparcie dla 79-letniego Blattera podtrzymały co prawda konfederacje azjatycka (46 związków) i afrykańska (54), ale to nie oznacza, że prezydent FIFA może być pewien 100 głosów. Szefowie związków nie są zobligowani, by wybierać tak, jak chcą przywódcy kontynentalnych konfederacji. Noc jest długa, a głosowanie tajne. - Ludzie mają dość. Nie chcą już tego prezydenta. Będziemy pracowali wieczorem i wierzę, że ibn Husajn może zwyciężyć. Jest młody i ambitny, może zrobić coś dobrego. I nie potrzebuje pieniędzy, bo jest księciem - mówił Platini. Boniek: - To będzie odbywało się poza mną, nie wiem, kto i jakich będzie używał argumentów. Prawdopodobnie poprę ibn Husajna, ale nie wydaje mi się, by Blatter mógł przegrać. Nie wierzę w cuda.

Gdyby wybory były powszechne, Blatter przegrałby na pewno. Transparency International przepytało niedawno 30 tys. kibiców z 35 krajów. I tylko 2,2 proc. poparłoby urzędującego prezydenta. Wygrałby Lu~s Figo (59,1). Ale Portugalczyk kilka dni temu wycofał swoją kandydaturę, bo uznał, że nie ma szans.

Biorąc pod uwagę, kto weźmie udział w wyborach, zwycięstwo ibn Husajna faktycznie graniczy z cudem. - Jestem chrześcijaninem, to, co się dzieje, uważam za bluźnierstwo i spisek. Pan Blatter stworzył drużynę, która nie jest perfekcyjna. Ale czy to powód, by zmieniać lidera? Dostanie mój głos. Skąd mam wiedzieć, czy ktoś inny będzie lepszy? - mówił Manuel Nascimento Lopes, szef związku w Gwinei Bissau. Szef futbolu na Dominikanie Osiris Guzman porównywał niedawno Blattera do Jezusa, Nelsona Mandeli, Mojżesza, Abrahama Lincolna, Winstona Churchilla i Martina Luthera Kinga.

Na tym towarzystwie środowe wydarzenia nie robią żadnego wrażenia. Ani rozpoczęte przez szwajcarskich prokuratorów śledztwo w sprawie wyborów gospodarzy mundiali w 2018 i 2022 r., ani akcja FBI, która oskarżyła 14 osób, w tym dziewięciu działaczy FIFA, m.in. wiceprezydentów Jeffreya Webba (Kajmany) oraz Eugenia Figueredo (Urugwaj), ani nawet słowa prokurator generalnej USA. Loretta E. Lynch mówiła, że w FIFA "korupcja jest powszechna, systemowa i głęboko zakorzeniona, zarówno za granicą, jak i tutaj, w Stanach Zjednoczonych. Obejmuje co najmniej dwa pokolenia urzędników piłkarskich".

Być może nastawienie "rodziny FIFA" - jak nazywają siebie piłkarscy działacze - zmieniłoby się, gdyby odczuła w kieszeniach skutki wizerunkowej katastrofy, do której doprowadził Blatter. Ale na to się nie zanosi. Visa, Coca-Cola, Adidas, Budweiser i McDonald's co prawda "wyraziły zaniepokojenie", zaapelowały do władz światowego futbolu, by wyjaśniły sprawy korupcyjne i przestrzegały norm etycznych (Visa zagroziła nawet, że w innym wypadku może "przemyśleć dalszą współpracę"). Ale na razie wszystkie szykują się do sponsorowania mundialu w Rosji w 2018 r.

Nie jest oczywiście tak, że poza FIFA Blatter ma wszystkich przeciw sobie. Władimir Putin powiedział wczoraj, że akcja FBI jest rażącym przykładem tego, jak Amerykanie próbują rozszerzać swoją jurysdykcję na inne kraje. - Próbują sprawić, by pan Blatter nie uzyskał reelekcji, co jest złamaniem zasad dotyczących niezależnych organizacji międzynarodowych - mówił prezydent Rosji.

Putinowi zależy, by wygrał Blatter, bo tylko on gwarantuje, że najbliższy mundial odbędzie się w Rosji. Nowy prezes mógłby dokładnie przebadać wybór gospodarzy mistrzostw świata w 2018 i 2022 r., w których na pewno doszło do korupcji, i mógłby także posłuchać Bońka. Szef PZPN mówił niedawno "Wyborczej", że "organizowanie mistrzostw świata w Rosji jest katastrofalnym błędem, bo to państwo, które prowadzi otwartą wojnę, które najechało inne państwo".

Platini, zapytany, czy bierze pod uwagę zbojkotowanie najbliższego mundialu przez kraje europejskie, odpowiedział, że nie wyklucza żadnej opcji. Zasugerował nawet, że UEFA może wystąpić ze światowej federacji.

Tak naprawdę ibn Husajn może jednak wygrać tylko wtedy, jeśli prezesi wcześniej popierający Blattera uwierzą, że obalenie prezydenta im się opłaca. Albo jeśli Szwajcar po nocnych rozmowach z działaczami sam zrezygnuje. Wczoraj powiedział jednak, że reformowanie FIFA i odzyskiwanie zaufania dla federacji to jego rola, nikogo innego.

Bukmacherzy z godziny na godzinę coraz bardziej wątpili w jego zwycięstwo. Rano za jedno euro postawione na Blattera można było zarobić 1,11, po południu - już 1,50. Jednocześnie rosły szanse ibn Husajna - od 6 do 2,50. Urzędujący prezydent wciąż jednak utrzymywał przewagę

Czy sądzisz, że to koniec Blattera w FIFA?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.