Jerzy Dudek: To prawda, dopadł ich kryzys. Choć w Premier League nadal są w miarę wysoko w tabeli, bo na siódmym miejscu, to w sobotę przegrali drugi mecz z rzędu i znów 0:3. Słabo gra i atak MC z Anelką i Fowlerem, którzy nie strzelają goli, i jeszcze gorzej defensywa. Niemniej, nawet gdy kilku ważnych piłkarzy jest jak ostatnio bez formy, to nadal stanowią bardzo silną i groźną drużynę. Niech ten kryzys nikogo w Polsce nie zwiedzie.
- Oczywiście. Myślę nawet, że te szanse są bardzo duże. Wprawdzie oba zespoły dzieli różnica klas, jeśli jednak piłkarze Groclinu zagrają z równym zaangażowaniem i determinacją jak w pierwszym meczu, to zniwelują różnice wynikające z braków technicznych i może im się powieść. Byle tylko nie popełnili błędu i nie bronili wyniku. Oglądałem w Eurosporcie obszerne skróty z pierwszego meczu i byłem naprawdę zbudowany stylem gry polskiego zespołu. Oni pojechali do Manchesteru po dobry wynik - wygrać, a nie tylko "nie przegrać". Najbardziej podobała mi się gra defensywna Groclinu, to, że obrona zaczynała się już od napastników. Włączali się w nią i Grzegorz Rasiak, i Andrzej Niedzielan. Napastnik wchodzący wślizgiem w rywala z piłką to rzecz rzadko spotykana, a Rasiak tak właśnie grał. Oby tak samo w rewanżu.
- Trochę sobie pogadałem z Rasiaczkiem. Mówiłem, że musi zagrać swoje, bo jest stworzony do gry na Wyspach. Ma świetne warunki fizyczne, nie unika walki, świetnie się zastawia, dobrze gra głową, świetnie dogrywa piłkę kolegom. Radziłem mu więc, żeby niczego nie zmieniał w swoim stylu gry, niech pozostanie wierny sobie. Ten dwumecz z Manchesterem City może być dla niego furtką na Wyspy. Jeśli znów będzie tak dobrze współpracował z Niedzielanem jak zwykle, na pewno to zaprocentuje. Nie tylko Groclin przejdzie MC, ale po Rasiaka zgłoszą się angielskie kluby. A wszystkie pozostałe chłopaki muszą sobie uświadomić, że po prostu nie wolno się bać, wszystko jest do wygrania.
- Tego nie wie nikt. Gerard Houllier jak zwykle powie nam, kto gra, a kto nie, na odprawie przed meczem. Tak właśnie było przed sobotnim spotkaniem z Middlesbrough. Oznajmił, że broni Kirkland, co było olbrzymim zaskoczeniem tak samo dla mnie jak i dla Chrisa. Boss stwierdził, że grałem w ubiegłym tygodniu dwa ciężkie mecze w reprezentacji Polski, więc da mi odpocząć, woli postawić na świeżość. Prawdę mówiąc, nie czułem się specjalnie zmęczony. Jak każdy reprezentant kraju wracający ze zgrupowania dostałem dwa dni wolnego. Na środowy trening przyszedłem zmobilizowany właśnie po to, żeby pokazać trenerowi, że pobyt na kadrze mi nie zaszkodził, bo wiem, że jest na to czuły, a właśnie John Arne Riise wrócił z meczów Norwegii kontuzjowany.
- Trudno ocenić, ponieważ nie miał w meczu prawie nic do roboty. Naprawdę nie wiem, co dalej postanowi Houllier, ponieważ sytuacja jest diametralnie inna niż rok temu, kiedy Kirkland zastąpił mnie w bramce. Wtedy byłem przemęczony, straciłem formę i rzeczywiście potrzebowałem odpoczynku, który bardzo dobrze mi zrobił. Teraz jednak czuję się silny i sprawny. Sam jestem więc ciekaw, jak ta sytuacja się rozwinie.
- Ale mogą zacząć, ponieważ w bramce reprezentacji Anglii jest teraz taka sytuacja, że Chris bije na głowę obu rywali Davida Jamesa i Paula Robinsona. Pierwszy broni w drugoligowym West Ham, drugi w targanym kryzysem Leeds Utd., które jest ostatnie w tabeli i przegrywa ze wszystkimi. Oba miejsca nie są najlepsze dla numeru 1 angielskiej kadry. Mógłby nim zostać Kirkland, ale musiałby zacząć grać regularnie w klubie i ograć się, nabrać doświadczenia.
- Rzeczywiście były takie spekulacje i myślę, że jeśli Chris nie wywalczy sobie miejsca w drużynie do stycznia, to będzie chciał odejść gdzieś, gdzie będzie mógł grać. Nie wiem, czy Liverpool będzie chciał go sprzedać, bo niedawno przedłużył z nim kontrakt o kilka lat. Może rozważy wypożyczenie? W każdym razie po decyzji menedżera, że nie gram z Middlesbrough, żartowaliśmy sobie w autobusie, że teraz powinien przekazać mi swoje kontakty z Manchesterem City i to ja nawiążę z nimi negocjacje. Ale to oczywiście tylko żarty, nigdzie się nie wybieram.
- Nic. Dalej robię swoje, czyli haruję na treningu, ćwiczę i staram się robić jak najlepsze wrażenie. Bo co innego mogę robić, żeby wrócić do bramki. A ja nie mam zamiaru się obrażać, trzaskać drzwiami i odchodzić z klubu. Bardzo dobrze się czuję w Liverpoolu i zrobię wszystko, żeby pomóc drużynie. Uważam, że mam do spłacenia dług z poprzedniego sezonu wobec menedżera i chłopaków za to, że stali przy mnie, kiedy przeżywałem kłopoty.