Dalkurd przebywało na obozie treningowym w Barcelonie. Piłkarze byli już na lotnisku i mieli lecieć do niemieckiego Dusseldorfu tym samolotem, który się rozbił, a następnie innym wrócić do Szwecji.
Jednak zawodnicy stwierdzili, iż musieliby zbyt długo czekać w Dusseldorfie na kolejny lot. Z tego względu przebukowali bilety i zajęli ostatnie wolne miejsca w trzech innych samolotach lecących do Monachium. - W tym czasie odlatywały cztery samoloty, które miały lecieć nad Alpami. W trzech z nich byli nasi piłkarze. Można powiedzieć, że mieliśmy ogromne szczęście - powiedział dyrektor sportowy Dalkurd Adil Kizil w rozmowie z "L'Equipe".
O losy pracowników klubu martwiły się rodziny. - Spędziliśmy trochę czasu, by uspokoić naszych bliskich, gdy rozmawialiśmy przez telefon, byli bardzo zmartwieni - powiedział w rozmowie z "Yahoo" bramkarz Dalkurdu Frank Pettersson. - Później doznaliśmy szoku, jako że myśli o pasażerach tego lotu stały się bardziej namacalne. Nie możemy sobie wyobrazić, co przeżywają ich rodziny czy znajomi.
Dalkurd to zespół z trzeciej ligi szwedzkiej. Został założony w 2004 roku przez kurdyjskich imigrantów.
Airbus A320 wystartował we wtorek przed godz. 10 z Barcelony i leciał do Dusseldorfu w Niemczech. Rozbił się w miejscowości Meolans-Revel w Alpach Francuskich. Nikt nie przeżył katastrofy. Większość ofiar stanowią Niemcy i Hiszpanie; wśród zabitych są też obywatele kilkunastu innych krajów. Więcej o katastrofie przeczytasz tutaj.
Najgorsze próby wykonania "Panenki" w historii! Najnowsza przebiła wszystkie? [TOP 8]