Polonia - Lech Poznań 1:1

Mimo że Polonia zajmuje ostatnie miejsce w tabeli, jej sobotni mecz z Lechem Poznań oglądało tyle samo, a może i więcej widzów, gdy zdobywała trzy lata temu mistrzostwo Polski. Powód? Inauguracja sztucznego oświetlenia na stadionie przy ulicy Konwiktorskiej, choć nie tylko.

Kompletu widzów na Konwiktorskiej nie było, ale co najmniej 5,5 tys. kibiców na Polonii - i to w większości jej własnych (z Poznania przyjechała 50-osobowa grupka) - to rzadkość. Ostatni raz - poza spotkaniami derbowymi z Legią - mecze "Czarnych Koszul" miały taką frekwencję podczas konfrontacji z Wisłą Kraków w kwietniu 2000 roku, która jak się później okazało, przesądziła o zdobyciu mistrzostwa Polski, a także na fecie z okazji wywalczenia tego tytułu po meczu z Odrą Wodzisław miesiąc później.

Nie tylko oficjalne zapalenie świateł - dokonał tego wiceprezydent Warszawy Andrzej Urbański, pobłogosławił były kapelan polskiego sportu ksiądz Mirosław Mikulski - zachęciło ludzi do przyjścia w sobotę na mecz Polonii, rozgrywany przecież przy temperaturze poniżej zera, przy silnym wietrze na stadionie bez dachu, gdzie jupitery są jedyną, ale widoczną z daleka oznaką nowoczesności.

Od kilku dni, jeśli nie tygodni, trwała akcja promocyjna tego wydarzenia. W Warszawie rozwieszono 3 tys. plakatów, pojawiły się billboardy w metrze. Wprowadzono promocyjne ceny biletów po 5 i 10 zł. Pierwsze 2 tys. kibiców, którzy przyszli na mecz, otrzymało w zamian karty wstępu na spotkanie koszykówki Polonia-Warbud - Idea Śląsk Wrocław.

Organizację spotkania wzięli na siebie wraz z kosztami kibice zrzeszeni w Stowarzyszeniu Stadion Polonia. Nie bez przeszkód. Prezes klubu Janusz Romanowski - który na meczu zresztą się nie pojawił, co znaczy, że jest już w Polonii tylko formalnie - nie wierzył w powodzenie tego przedsięwzięcia, a najbardziej przeciwstawiał się pomysłowi obniżenia cen biletów (dotychczas kosztowały one po 20 i 30 zł). Stowarzyszeniu udało się wyjść na swoje. Podpisało umowy z 16 firmami, które zareklamowały się specjalnie na tym spotkaniu. Dochód przyniosła licytacja pamiątkowych rytografów. Wpływy po raz pierwszy w historii Polonii przewyższyły wydatki na mecz. Wystarczył pomysł, dobre chęci i działanie.

Polonia podąża zresztą nieśmiało tym samym tropem co kiedyś Lech. Tam też jak ostatnio w Polonii (19 września została zarejestrowana KSP Polonia, która przejmie klub od KP Polonia Janusza Romanowskiego) powstała przed trzema laty nowa spółka, w którą zaangażowali się kibice. To ona wyciągnęła poznaniaków z II ligi, a klubowi dzięki przyciągnięciu mnóstwa - głównie lokalnych - sponsorów zapewniła podstawy finansowe.

Polonia nie jest nawet w połowie drogi, jaką zrobił Lech, ale pokazała, że coś można zrobić, jeśli się bardzo chce (światło też zaświeciło dzięki Stowarzyszeniu i przedstawicielom nowej spółki). Docenili to chyba sami piłkarze "Czarnych Koszul". Włożyli w sobotni mecz maksimum wysiłku. A przed spotkaniem trudno było na nich stawiać. Lech w trzech ostatnich meczach strzelił 11 goli i dwukrotnie wysoko wygrał. Był na fali. Polonia ostatnia w tabeli, w lidze bez zwycięstwa.

Mecz był mimo to wyrównany. Polonia zaskoczyła rywali walecznością i determinacją. Do 90. min walczył o każdą piłkę 34-letni Dariusz Dźwigała, czym zawstydzał niektórych młodszych piłkarzy. Lech nie był w stanie wykorzystać ogromnego potencjału takich piłkarzy, jak Łukasz Madej, Rafał Grzelak, Piotr Świerczewski leniwych i kapryśnych.

Piłkarze obu drużyn długo się rozkręcali. Bramka Damiana Nawrocika w 32. min była pierwszym celnym strzałem poznaniaków w tym meczu, podobnie jak odpowiedź Bartosza Tarachulskiego z rzutu wolnego pięć minut później. Później tych strzałów było więcej. Groźniejsze oddawali piłkarze Lecha, ale niezawodny był Robert Gubiec.

Bramkarz Polonii był cichym bohaterem spotkania. Wielokrotnie ratował Polonię od utraty bramki, broniąc strzały Madeja, Nawrocika. W poprzednim meczu z Górnikiem Łęczna Gubiec popełnił fatalny błąd, który kosztował jego zespół utratę 3 pkt. Miał za sobą ciężkie dni. W klubie pojawiły się pomysły, by go wyrzucić. On sam chciał odejść i w sądzie domagać się wypłaty zaległych pieniędzy. Obie strony się pogodziły, a kibice wywiesili transparent z dowolnym tłumaczeniem maksymy Liverpoolu "Robert Gubiec. Nigdy nie zostaniesz sam".

POLONIA WARSZAWA 1 (1)

LECH POZNAŃ 1 (1)

Strzelcy bramek

Polonia: Tarachulski (37. z wolnego po faulu na Gołaszewskim)

Lech: Nawrocik (32. po podaniu Świerczewskiego)

Widzów 6 tys.

Składy

Polonia: Gubiec - Michniewicz, Łukasiewicz, Szwed, Drajer - Gołaszewski (90. Nuckowski), Nowakowski Ż (80. Jarosiewicz), Dźwigała, Stokowiec, Plewnia (76. Mazurkiewicz Ż) - Tarachulski.

Lech: Piątek - Kaczorowski, Mowlik Ż, Bosacki Ż, Lasocki - Madej (90. Zakrzewski), Scherfchen, Świerczewski (87. Piskuła), Grzelak Ż - Nawrocik (60. Ślusarski), Reiss.

Bohater meczu

Bartosz Tarachulski

Błysnął - jak światła na Polonii - talentem do strzałów z rzutów wolnych

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.