Dwa lata zamiast dożywocia dla piłkarzy w aferze barażowej

Najwyższa Komisja Odwoławcza PZPN wydała ostateczny werdykt w sprawie tzw. afery barażowej. Piłkarze Świtu-Lukullusa Nowy Dwór (Rafał Ruta, Maciej Lewna, Marek Zawada, Grzegorz Miłkowski, Adam Warszawski i Maciej Krzętowski) zostali zawieszeni nie na całe życie, ale na dwa lata. Pozostałe kary utrzymano

Najwyższa Komisja PZPN wydała wczoraj orzeczenia w sprawie afery barażowej. Kary dla Garbarni Szczakowianki Jaworzno (walkower, czyli degradacja do 2. ligi oraz odjęcie 10 pkt) i Borisa Peskovicia (rok zawieszenia) zostały utrzymane, sześciu piłkarzom Świtu podejrzewanych o sprzedanie barażu Szczakowiance NKO skróciła kary z dożywotniej dyskwalifikacji na dwa lata zawieszenia. Członkowie NKO uzasadniali, że zmniejszenie kar dla piłkarzy Świtu było podyktowane zbyt dużą dysproporcją pomiędzy ich a Borisa Peskovicia karami. - A przecież wszyscy są równie winni - podkreślali członkowie NKO dodając jednocześnie, że Slowak jako jedyny współpracował podczas śledztwa z PZPN.

Przewodniczący Najwyższej Komisji Odwoławczej mecenas Eugeniusz Stanek prowadził wczorajsze obrady w bardzo zdecydowany sposób: nie pozwalał zeznającym się rozgadywać, zbaczać z tematu, kluczyć. Widać było, że bardzo chce, aby NKO wydała w końcu orzeczenie w tej sprawie. Obrońcy ukaranych starali się prowadzić zeznania w pożądanym przez siebie kierunku, ale tak naprawdę nawet sami zawodnicy nie wierzyli w to, że wczorajsza sesja jest w stanie zmienić orzeczenie WD sprzed dwóch miesięcy. "Wyrok został już wydany" - napisał flamastrem na kartce jeden z ukaranych zawodników i pokazał swojemu koledze. Dłużej grać na czas już się nie dało.

Western

Wczorajsze posiedzenie NKO przebiegało przez dłuższy czas w konwencji westernu. Sześciu ukaranych piłkarzy starało się wykazać swojemu byłemu koledze z drużyny Borisowi Peskoviciowi, że kłamał w zeznaniach, że nie był przez nich zastraszany i jest tak samo zamieszany w całą sprawę ze sprzedaniem meczu jak i oni.

Po tym jak Słowaka odpytali pełnomocnicy zawodników i Szczakowianki, do akcji przystąpili piłkarze. Można śmiało powiedzieć, że - niczym w saloonie - "strzelali" do Peskovicia pytaniami, aż w pewnym momencie zrobiło się na sali bardzo gorąco.

- Czy pamiętasz Boris, że byłeś u mnie w domu na imprezie, gdzie świętowaliśmy zwycięstwo w pierwszym meczu barażowym ze Szczakowianką? - pytał twardo i zdecydowanie były kapitan Rafał Ruta. - Nie przypominam sobie - mówił Pesković. - Ooo, to masz słabą pamięć. Oświadczam, że byłeś u mnie na imprezie i schlałeś się jak świnia! - wypalił Ruta, a inni zawodnicy dorzucili do tego pod nosem swoje komentarze.

Wszyscy ukarani gracze wskazywali, że udział w tej aferze Peskovicia jest dużo większy, niż wskazywałby na to łagodny (rok zawieszenia) wyrok, ale jego obrońca Jacek Bednarz sprytnie odwracał sprawę: - Czy według pana Pesković sprzedał mecz? - pytał wprost Bednarz, wiedząc, że zawodnicy nie mogą tego potwierdzić, bo sami by się pogrążyli.

Wczoraj Pesković potwierdził, że na spotkaniu u niego w mieszkaniu padły słowa, że pieniądze na kupno meczu barażowego pochodzą ze Szczakowianki. Słowak słabo mówi po polsku, więc powstało nieporozumienie: - Gdzie to było powiedziane, w kuchni czy w Kuźni [Raciborskiej, gdzie na zgrupowaniu przed meczem ze Szczakowianką przebywał Świt - przyp. red] - dopytywano Peskovicia, ale ten jeszcze raz powtórzył, że miało to miejsce na słynnym nagranym spotkaniu u niego w domu. To taśma właśnie z tego spotkania stała się jednym z najważniejszych dowodów w sprawie.

Pesković pytany przez adwokatów, wymienił wczoraj nazwiska zawodników, którzy nakłaniali go do sprzedania meczu. Byli to Maciej Lewna, Rafał Ruta, Adam Warszawski i Grzegorz Miłkowski.

Szymański nie był święty

Gdy trwała wymiana oskarżeń pomiędzy ukaranymi piłkarzami Świtu a Peskoviciem, w Domu Polonii, gdzie wczoraj obradowała NKO, odbywał się także koncert chóru Wołyń z Łucka. Kościelne pieśni stanowiły niesamowity kontrast z atmosferą panującą na sali. W części przesłuchań, w której zeznawali ukarani byli zawodnicy Świtu, najważniejsze było wystąpienie Rafała Ruty, od którego cała afera się rozpoczęła, bo to jego - jako najbardziej podejrzanego - prezes Świtu Wojciech Szymański wyrzucił z drużyny w pierwszej kolejności, jeszcze przed rewanżem w Jaworznie.

We wczorajszej "Gazecie" przewidzieliśmy sposób, w jaki będą się bronić ukarani piłkarze: będą przekonywać NKO, że mecz może sprzedać tylko cała drużyna, a w sprawę zamieszany jest także prezes Szymański. Sprawdziło się co do joty.

- Byliśmy jedną wielką rodziną, byliśmy kolektywem - powtarzali podczas zeznań byli gracze Świtu, chcąc wykazać, że bez zgody całej drużyny nie mogliby sprzedać meczu.

Ruta oskarżył Szymańskiego, że to on sam chciał sprzedać mecz ligowy z Górnikiem Łęczna. Według ekskapitana Świtu Szymański złożył zespołowi - za pośrednictwem ówczesnego trenera Libora Pali - propozycję zespołowi: wygrywamy II ligę, awansujemy do ekstraklasy z I miejsca, a walczącej o baraże Łęcznej sprzedajemy mecz za 200 tys. Kwotą dzieli się zespół pół na pół z prezesem.

Jak wiadomo, Świt II ligi nie wygrał, ale - co ciekawe - Ruta powiedział, że przed meczem z Łęczną jeden z działaczy z Nowego Dworu kazał mu się zgłosić do przedstawicieli z Łęcznej po pieniądze. Ruta - według jego słów - sam po pieniądze nie poszedł, ale wysłał tam Grzegorza Miłkowskiego (też ukaranego dyskwalifikacją), którego działacze z Łęcznej wygonili, twierdząc, że nie ma żadnego układu.

Ruta oświadczył także, że przed rundą rewanżową Szymański zaproponował drużynie, by pół na pół składali się na "załatwianie" sędziów na całą rundę, bo prezes ma dojście do ludzi, którzy zapewnią Świtowi przychylne sędziowanie. - Jednak po meczu z Polarem Wrocław zorientowałem się, że Szymański niczego nam nie ułatwia - mówił Ruta.

Kilku zawodników potwierdziło podczas wczorajszych zeznań, że rozpoznają głosy na nagraniu ze spotkania w domu Peskovicia. Wymieniano Krzętowskiego, Miłkowskiego, Warszawskiego, a także innych piłkarzy Świtu - Michała Karwana i Tomasza Reginisa. Mimo prób podejmowanych przez broniącą Szczakowiankę mec. Jadwigę Tomaszewską, nie udało się ustalić, kto na nagranym spotkaniu powiedział, że Szczakowianka działa przez pośrednika.

W mowach końcowych adwokaci ukaranych wnosili o sprawiedliwy wyrok, podkreślając, że jest wiele niejasności w sprawie, a niektórych kar (np. 10 ujemnych punktów dla Szczakowianki), jakie zastosowano, w ogóle nie ma w regulaminie PZPN

Czy to już koniec?

Choć wyrok jest ostateczny, wszyscy ukarani jednak mogą wnieść o jego kasację do NKO, która będzie orzekać wówczas w większym składzie (5 osób innych niż orzekały teraz). Pozostaje im jeszcze sąd apelacyjny przy PKOl.

Czy słusznie zmniejszono kary dla piłkarzy Świtu?
Copyright © Agora SA