Po pierwszych meczach LM. Euforia w Mediolanie.

Triumf Milanu Włochy przyjęły z euforią, ale każdy kolejny sukces zwycięzców Ligi Mistrzów rodzi nowe kłopoty. Jak delikatna jest sytuacja w Mediolanie, sugeruje już trzecia strona ?La Gazzetta dello Sport", która pierwszej kolejce Champions League poświęca 19 kolumn.

"Z dedykacją od waszego drogiego Pippo" - głosi tytuł będący dosłownym cytatem z wypowiedzi strzelca zwycięskiego gola w pojedynku z Ajaksem. Filippo Inzaghi zadedykował bramkę (swoją szóstą bramkę w czterech ostatnich spotkaniach) wszystkim siedzącym we wtorkowy wieczór na ławce rezerwowych, ale po imieniu wymienił tylko dwóch - Rui Costę i Rivaldo.

Dlaczego? Bo jeszcze niedawno trudno było wyobrazić sobie trenera wystarczająco śmiałego, by zrezygnował z graczy tego kalibru. Tymczasem Carlo Ancelotti nie wstawił żadnego ani na minutę i - jeśli wierzyć "Il Giornale" - przez 90 min obaj siedzieli gdzieś w rogu ławki, z trudem zmuszając się do uśmiechu. "Corriere dello Sport" sławi za odwagę szkoleniowca, który wrzucił na głęboką wodę Kakę, 21-letniego Brazylijczyka, dopiero co przybyłego do Europy.

- To nie był łatwy wybór, ale Rivaldo i Rui Costa muszą zrozumieć, że w tak wyrównanej drużynie będą czasami siedzieć na ławce - mówi Ancelotti. - To inteligentni ludzie, są świadomi, że swoje szanse dostaną. Taka jest zasada w Milanie. Wybrałem Kakę, ponieważ potrafi utrudnić życie każdemu rywalowi - zakończył trener.

Wszystkie gazety zgodnie uznały, że trafił w dziesiątkę, i obwołały Brazylijczyka (choć znacznie osłabł po przerwie) jednym z bohaterów wieczoru. Po nim musiał jednak odpowiadać na trudne pytania i "Corriere della Sera" wycisnęła z niego wyznanie, że nawet zepchnięcie największych gwiazd nie sprawi, iż przestanie być szczęśliwy z debiutu w wymarzonej Lidze Mistrzów.

Z Rivaldo dziennikarze wydusili niewiele. Pytany o komentarz do meczu odparł: "Nie rozmawiam. Kiedy nie gram, nie mówię". Wątpliwości, czy były najlepszy piłkarz świata przetrwa zimę na San Siro, rosną.

Najwięcej pochwał spłynęło jednak na Inzaghiego i Didę, których refleks uratował Milan w ostatnich sekundach, kiedy z bliska na jego bramkę strzelał Rafael van der Vaart. "La Gazzetta" pisze ze zdziwieniem przemieszanym z zachwytem o "Brazylijczyku, który nienawidzi goli", inne gazety chwalą kocią zwinność golkipera, zgadzając się w jednym - to on ocalił Milan, choć gospodarze mieli w meczu przewagę. Większy kłopot Włosi mają z Inzaghim, bo napastnik Milanu status wielkiej gwiazdy zyskał nieco wcześniej niż Dida (bohaterem uczynił go finał Ligi Mistrzów), a dziennikarska wyobraźnia kiedyś musi się wyczerpać. Po Ajaksie obwołano go "Kobrą" i "Bombowcem".

Kaan niedobry

O zwycięstwie Lazio w Stambule (2:0 z Besiktasem) włoska prasa pisze dopiero po wnikliwej analizie gry Milanu, traktując je raczej jako dobrze wykonaną robotę, w której wszystko poszło zgodnie z planem. Rzymianie w tym sezonie tylko wygrywają (pięć razy) i "La Gazzetta" widzi w nich "perfekcyjnie działającą maszynę", a "Il Giornale" - "raczej drużynę konkretu niż piękna". Dla nas smutne jest to, że w Besiktasie niższą notę od Romana Dąbrowskiego dostał tylko bramkarz Cordoba. Niewielka pociecha, że komentator włoskiej telewizji wiedział, iż to reprezentant Polski, który przyjął tureckie obywatelstwo, a z nim nazwisko Kaan Dobra. Może tifosi choć zapamiętają, że w Champions League grają jeszcze piłkarze znad Wisły...

Diabelski spektakl

- Manchester United rzucił wyzwanie Europie! Rezerwy "Czerwonych Diabłów" pokazały, że nawet one są kategorii pięciogwiazdkowej, jak pięć goli, które zdobyły - zachwyca się angielska prasa po zwycięstwie na Old Trafford nad Panathinaikosem.

- Kibice MU nie mogliby sobie wymarzyć lepszego spektaklu na otwarcie europejskiego sezonu. Lekkość, z jaką mistrzowie Anglii wbijali gole tak sparaliżowała rywali, że ani tchnęli. Ich bramkarz, który w pierwszej połowie wpuścił cztery gole, nie wyszedł na drugą, bojąc się czterech kolejnych. Nikt nie wmówi mi, że został w szatni z powodu kontuzji, bo kiedy do niej schodził na przerwę widziałem przerażenie w jego oczach - pisze komentator "Daily Mirror", dodając, że to chyba zbytnia uległość Greków sprawiła iż do siatki ani razu nie trafił superstrzelec MU Holender Ruud van Nistelrooy.

- Ktoś, kto nie widział meczu, a w środę spojrzy w gazecie na wynik i strzelców bramek, pomyśli, że pewnie Ruuda w ogóle nie było na boisku. A jednak miał on udział niemal przy każdej bramce, bowiem sama jego obecność w polu karnym absorbowała i dekoncentrowała obrońców - stwierdził po meczu menedżer Alex Ferguson.

Ten ostatni w oczekiwaniu na niedzielny prestiżowy mecz z Arsenalem dał odpocząć kapitanowi zespołu Royowi Keane'owi oraz błyskotliwemu dryblerowi Cristiano Ronaldo. W ich miejsce wybiegli Nicky Butt i Quinton Fortune, którzy zdobyli po golu. Wynik ustalił kolejny rezerwowy Kameruńczyk Eric Djemba-Djemba - nieco na wyrost nazywany "nowym Patrickiem Vieirą".

Przez ostatnie pół godziny na Old Trafford grał Emmanuel Olisadebe. Podobnie jak koledzy niczym się nie wyróżnił, nie miał choćby jednego dobrego zagrania. Widać było, że nie wrócił jeszcze formy po kontuzji kolana, przez którą zabrakło go w meczach reprezentacji z Łotwą i Szwecją.

Trener Panathinaikosu Icchak Szum, którego Maccabi Haifa przegrało na Old Trafford w ubiegłej edycji Ligi Mistrzów tylko 1:3, nie miał po meczu wiele do powiedzenia. - Jestem pewien, że moi piłkarze umieją grać w piłkę o wiele lepiej, niż na to wskazuje wynik. MU jest w wielkiej formie i nie wierzę, żeby jakakolwiek inna drużyna z naszej grupy zdobyła tutaj choć punkt.

Szczęściarze z Chelsea

Druga z angielskich drużyn naszpikowana gwiazdami przez rosyjskiego miliardera Romana Abramowicza - Chelsea - pokonała na wyjeździe Spartę Praga 1:0. Zdaniem angielskiej prasy "tylko 1:0". Jedynego gola zdobył francuski obrońca "The Blues" William Gallas w 85. min, ratując tym samym posadę trenerowi Claudio Ranieriemu.

- Chelsea miała w tym meczu po prostu więcej szczęścia od Sparty, ale na pewno nie była lepsza od czeskiej drużyny - podsumował "Daily Telegraph". W Pradze w pierwszym składzie "The Blues" zadebiutowali Hernan Crespo i Claude Makelele wspomagani przez Juana Verona, Geremiego, Adriana Mutu i Emmanuela Petita. Gola wypracowała jednak para rezerwowych Jimmy Floyd Hasselbaink i Damien Duff'.

- Nie ma co oglądać się na styl tej wygranej, bo jeśli dzięki niej awansujemy i tak wszyscy zapomną o stylu. Uważam zresztą, że kontrolowaliśmy mecz przez 90 min, a szło nam trudniej, bo w Europie gra się inaczej niż w Premier League. Wszystko toczy się jakoś tak wolniej, a sędziowie jakoś szybciej sięgają po gwizdek i dyktują wolne - mówił po meczu Hasselbaink.

Po co się przejmować

Mieszane uczucia mieli po meczu kibice Realu Madryt. Przegrywając 0:1 "Królewscy" zdołali wygrać 4:2, udowadniając, że ich defensywa jest słaba wprost proporcjonalnie do siły ataku. - Pokazaliśmy, że Real potrafi grać nie tylko piękny futbol, ale umie też prowadzić twardą walkę. Pokazaliśmy, że mamy silny charakter, co jest równie ważne jak trzy punkty, które zdobyliśmy - stwierdził po meczu David Beckham.

To właśnie z podania kapitana reprezentacji Anglii Brazylijczyk Roberto Carlos zdobył wyrównującą bramkę. Kolejne dwie dla "królewskiego" klubu dołożył Ronaldo oraz Luis Figo z karnego.

- Pierwsze 20 min było trudne. Później, kiedy już doprowadziliśmy do stanu 2:1, poszło tak, jak chcieliśmy. Najważniejsze jest to, że Real zaczął walkę o dziesiąty w historii Puchar Europy Real od zwycięstwa.

Ronaldo radził kibicom, żeby nie przejmowali się stratą dwóch bramek. - W przyszłości może być ich więcej, ponieważ zawsze lepiej atakujemy, niż bronimy. Jeśli wygrywamy, to po co przejmować się stratą goli? - mówił Brazylijczyk.

Grupa E

GLASGOW RANGERS - VFB STUTTGART 2:1 (0:1): Nerlinger (73.), Lovenkrands (78.) - Kuranyi (45.)

MANCHESTER UNITED - PANATHINAIKOS ATENY 5:0 (4:0): Silvestre (13.), Fortune (14.), Solskjaer (33.), Butt (40.), Djemba-Djemba (83.)

Grupa F

PARTIZAN BELGRAD - FC PORTO 1:1 (0:1): Delibasic (54.) - Costinha (21.)

REAL MADRYT - OLYMPIQUE MARSYLIA 4:2 (2:1): Roberto Carlos (29.), Ronaldo (34. i 57.), Figo (61. karny) - Drogba (26.), Van Buyten (83.)

Grupa G

BESIKTAS STAMBUŁ - LAZIO RZYM 0:2 (0:1): Stam (37.), Fiore (77.)

SPARTA PRAGA - CHELSEA LONDYN 0:1 (0:0): Gallas (85.)

Grupa H

FC BRUGGE - CELTA VIGO 1:1 (0:0): Saeternes (84.) - Juanfran (48.)

AC MILAN - AJAX AMSTERDAM 1:0 (0:0): Filippo Inzaghi (67.)

Copyright © Agora SA