Przed Polska - Szwecja: Czas na rewanż!

- Jeśli nie stracimy gola, wygramy! - zapowiada Tomasz Kłos. W środę o 20.15 na Stadionie Śląskim w Chorzowie Polska gra ze Szwecją, by zachować szanse na awans do Euro 2004, choćby z drugiego miejsca. W składzie Żewłakow zastąpi Ratajczyka, a Saganowski Kryszałowicza.

Selekcjoner Paweł Janas był we wtorek bardziej podekscytowany niż zwykle. W największej konspiracji kadra opuściła zgrupowanie w Świerklańcu o 15.30. Zajęcia były tak utajnione, że nie wiedzieli o nich nawet niektórzy piłkarze.

- Nie wiem, gdzie jedziemy, ale chyba trenować. Dopiero wstałem, nie widać? - przecierał oczy zaspany Jacek Bąk.

Kiedy autokar grzał silniki przed Pałacem Kawalera w Świerklańcu, masażyści szukali Michała Żewłakowa i Kamila Kosowskiego, którzy po obiedzie poszli do pobliskiej kawiarni na kawę i lody. Z autokaru zdenerwowany wyskoczył także kapitan Tomasz Hajto. - Kosa!!! - słychać było jego nawoływanie. Po chwili drużyna odjechała. - Jedziemy wcześniej, bo chłopaki chcieli obejrzeć mecz młodzieżówek - ze spokojem tłumaczył rozdający autografy trener Janas. Jednak zajęcia skończyły się kilkanaście minut przed 18, tak że kadra dotarła do Świerklańca na ostatnie pół godziny pojedynku w Wodzisławiu.

- Widocznie trener miał swoje powody, by zamknąć zajęcia dla prasy - powiedział Michał Żewłakow. - Ale nie widziałem większej różnicy między tymi zajęciami a innymi treningami poprzedzającymi ważne mecze. Czy zagram? Mam nadzieję. Ale nadzieję mam już od dawna...

Czas na rewanż

- Na odprawie, kiedy oglądaliśmy fragmenty z występami rywali, Tomek Hajto powiedział: "Już nie mogę na nich patrzeć, jak nas zbili. Trzeba to zmienić" - opowiadał Tomasz Zdebel. Wszyscy piłkarze obiecują rewanż za czerwcowy blamaż w Sztokholmie.

W Chorzowie zagra Michał Żewłakow. Zastąpi Krzysztofa Ratajczyka na lewej obronie. Drugą - i ostatnią - zmianą będzie występ Marka Saganowskiego od pierwszej minuty (za Pawła Kryszałowicza). Reszta - jak w Rydze. Czyli Mariusz Lewandowski na prawej pomocy, który ma pilnować Frederika Ljungberga. W środku z Mirosławem Szymkowiakiem zagra Radosław Sobolewski. Janas nie zmienia pomocy, wie, że od niej zależeć będzie najwięcej. Liczy, że w przeciwieństwie do meczu w Sztokholmie podejmie walkę.

- Nie obrażam się - powiedział Zdebel. - Jest tylu zawodników, że ktoś musi być rezerwowym, a ktoś na trybunach. Rozmawiałem właśnie z trenerem Bochum, który ucieszył się, że ostatnio sobie odpocząłem i nie grałem. Życzył mi tego samego w środę. Ja chciałbym, żeby było inaczej...

Nikt już w reprezentacji nie chce wracać do czerwcowego meczu w Sztokholmie. - Musimy wygrać, wóz albo przewóz. Strasznie nas cieszy, że dzięki punktom zdobytym na Łotwie jest coraz większe zainteresowanie. Ten mecz porównałbym do tego w Sztokholmie sprzed prawie czterech lat albo do tego z Anglią w Warszawie także w eliminacjach Euro 2000. Wystarczyło zdobyć w nich dwa punkty, a wywalczyliśmy jeden - mówił Tomasz Kłos.

Zdaniem polskich piłkarzy kibice nie mają powodów, by obawiać się o przygotowanie fizyczne ("jesteśmy po dobrze przepracowanym okresie przygotowawczym, gramy w klubach, złapaliśmy meczowy rytm");

że nie starczy umiejętności ("w Sztokholmie nie podjęliśmy walki, teraz fizycznie nie pękniemy. A wtedy szanse się wyrównają, nie będziemy głupio tracić piłek, nie zdekoncentrujemy się na początku, podbudowała nas wygrana w Rydze");

że dotąd ze Szwedami szło nam kiepsko, bo ostatni raz w meczu o punkty pokonaliśmy ich na mundialu w 1974 roku ("Norwegowie też kiedyś byli niewygodnym rywalem, w ostatnich eliminacjach do MŚ ich ograliśmy, każda, nawet najgorsza passa, musi się kiedyś skończyć").

Jak zwykle przy okazji meczu o wszystko polscy piłkarze wiele obiecują i zapewniają, że będzie lepiej. Mecz z Łotwą pokazał, że strasznie im zależy na zwycięstwie. - Zdajemy sobie sprawę, że Szwecja to lepszy rywal, wiemy, że wiele trzeba w naszej grze poprawić. Ale wierzymy w wygraną - zapewniał Kłos. Pora przekuć słowa na czyny.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.