Im bliżej do meczu z Łotwą tym większy stres przeżywają zawodnicy. Jedni stają się coraz bardziej skryci i cisi, inni wręcz przeciwnie. Tomasza Hajto, jak zwykle energia rozpiera. Widać, że bardzo przejmuje się rolą kapitana drużyny: mobilizuje kolegów, dowcipkuje, dodaje im odwagi. Wszystko w swoim charakterystycznym, mocnym stylu.
- Tym razem nie możemy dać d... - mówił podniesionym głosem. - Jesteśmy od nich lepsi! Nawet gdybyśmy stracili bramkę, to nie można się zdenerwować czy przestraszyć, bo jesteśmy w stanie strzelić im nawet cztery gole. Musimy wygrać najpierw to spotkanie, a później dwa następne: ze Szwecją i z Węgrami. Nawet nie chcę słuchać kalkulacji o tym, że już 7 punktów może nam wystarczyć do awansu. Jest ich do zdobycia 9 i tyle mamy zdobyć! Liczę na to, że teraz się już nie wygłupimy i nie przegramy, bo za dużo mamy do stracenia - kończy Hajto, ale nie ma na myśli pieniędzy.
Potwierdza to Jerzy Dudek. - Co prawda prezes Listkiewicz obiecał dodatkowe premie za zwycięstwa w tych meczach, ale nie gramy w kadrze dla pieniędzy - mówi nasz bramkarz. - Czasem tylko widzę, że coś spłynie na mój rachunek w banku. O pieniądzach w kadrze nie rozmawiamy od roku. Na razie najważniejsze jest zwycięstwo z Łotwą. Liczę, że to będzie dla nas przełomowe spotkanie, bo przecież od roku nam nie idzie. Czas żeby coś zmienić - mówi Dudek i dodaje. - Przyznaję, że wtedy w Warszawie zlekceważyliśmy Łotyszy i zbyt szybko dopisaliśmy sobie trzy punkty. Teraz to się nie powtórzy.
Dudek, podobnie jak większość reprezentantów, wybrał się w piątek rano na zakupy do jednego z tutejszych marketów. Zawodnicy nie chcieli jednak opowiadać jakie prezenty kupili rodzinom. Przed południem spacerowali w okolicach hotelu Maritim, w którym mieszkają, a wieczorem trenowali na stadionie Skonto Ryga, gdzie odbędzie się dzisiejsze spotkanie.
Trener Janas do końca wahał się nad zestawieniem drugiej linii, a przede wszystkim nad najlepszym wykorzystaniem Mirosława Szymkowiaka. Jeśli piłkarz Wisły miałby zagrać na środku pomocy, to wówczas wypadłby ze składu Tomasz Zdebel, a na prawej stronie z konieczności musiałby zagrać Mariusz Lewandowski, bo aktualna forma Bartosza Karwana nie pozwala na skorzystanie z tego zawodnika.
- Macie duże szanse, żeby nas pokonać bo mamy słabą obronę. Nie zagra Astanavjevs, który z tyłu wszystko "czyścił" - martwił się łotewski taksówkarz, który żałował, że w reprezentacji Polski nie gra już... Roman Kosecki, bo gdy przebywał w USA to podziwiał jego grę w Chicago Fire.
POLSKA: Jerzy Dudek - Tomasz Kłos, Tomasz Hajto, Jacek Bąk, Krzysztof Ratajczyk - Mirosław Szymkowiak, Tomasz Zdebel (Mariusz Lewandowski), Radosław Sobolewski, Jacek Krzynówek - Maciej Żurawski, Paweł Kryszałowicz.
ŁOTWA: Aleksandrs Kolinko - Aleksandrs Isakovs, Michails Zemlinsks, Igor Stepanovs, Oleks Blagonafzdins - Imants Bleidelis, Valentin Lobanovs, Jans Laizans, Andrejs Rubins - Maris Verpakovskis, Andrejs Prohorenkovs.
Transmisja z meczu w 2TVP i na www.gazeta.pl/sport