Wichniarek: Trenerzy pytali mnie o Groclin

- Marcin Zając z Groclinu niedawno odwiedził mnie z żoną w Berlinie, więc cieszę się, że będzie okazja do kolejnego spotkania - mówi Gazecie Artur Wichniarek, którego Hertha wylosowała Groclin w Pucharze UEFA.

Jakub Ciastoń: Jak Pan przyjął informacje, że gracie z Groclinem?

Artur Wichniarek: - To miłe zaskoczenie. Drużyn do wylosowania dużo, a my trafiamy akurat na zespół z Polski.

Nie trzeba daleko jechać...

- Nie tylko dlatego (śmiech), choć oczywiście mogliśmy wpaść na zespół z przysłowiowego "Dzikiego Zachodu" i przemierzać całą Europę. To po prostu atrakcyjny przeciwnik.

Czy to będzie równorzędna rywalizacja?

- Uważam, że tak. Groclin to bardzo dobrze poukładana drużyna, budowana konsekwentnie od kilku sezonów, która zrobiła bardzo widoczny postęp. Dwumecz z Herthą będzie zacięty i ciekawy, choć zaznaczam, że chcemy w tym sezonie zajść daleko w pucharze UEFA...

Zna Pan jakichś piłkarzy Groclinu?

- Poza Radkiem Sobolewskim, którego znam z kadry, jestem zaprzyjaźniony z Marcinem Zającem. Niedawno zresztą odwiedził mnie z żoną w Berlinie, więc cieszę się, że będzie okazja do kolejnego spotkania.

A jak zareagowali działacze, trenerzy?

- O Groclinie nic nie wiedzą, także po pierwsze informacje przyszli do mnie. Teraz przez najbliższe dwa tygodnie na pewno wezmą zespół z Grodziska "pod lupę".

Wisła nie awansowała do Ligi Mistrzów, dwa inne polskie kluby odpadły z teoretycznie dużo słabszymi rywalami. Co się dzieje z polską piłką klubową?

- Po pierwsze po raz kolejny przekonaliśmy się, że nie ma już w Europie piłkarskich słabeuszy, trzeba walczyć do upadłego z każdym. A co do Wisły, uważam, że Anderlecht był do przejścia. Zadecydowała zła polityka prezesów, bo jak się myśli o grze w europejskich pucharach nie powinno się wyprzedawać podstawowych zawodników, ale to moja prywatna opinia.

Copyright © Agora SA