Dariusz Wo³owski po pora¿kach Dospelu i P³ocka: Wstyd? Wstyd!

Odpadaj±c w rundzie wstêpnej Pucharu UEFA, Dospel Katowice i Wis³a P³ock zdegradowa³y polski futbol ligowy do poziomu San Marino i Luksemburga.

Najgorsze, że nasi ligowcy nie przyjmują tego do wiadomości, a głowy wciąż noszą wysoko.

Tak źle jeszcze nie było! I to w całej historii startów polskich klubów w europejskich pucharach. Zdarzały się pojedyncze porażki z zespołami z Islandii, czy Armenii, ale że w rundzie wstępnej Pucharu UEFA dwa kluby odpadły z rywalami z Łotwy i Macedonii - to zdarza się pierwszy raz. To, co stało się w czwartek, to jest nokaut dla polskiej ligi i jej degradacja do poziomu rozgrywek amatorskich.

A przecież w pucharach nie reprezentuje naszej ligi byle kto. Dospel - rewelacja minionego sezonu, trzeci zespół ekstraklasy, drużyna, która w walce o puchary zdystansowała Legię i która potrafiła pokonać u siebie Wisłę Kraków. Zdawało się, że to wystarczająca rekomendacja dla zespołu z Katowic. Tymczasem okazuje się, że jakiekolwiek sukcesy w kraju nie są gwarancją choć najskromniejszych dokonań międzynarodowych. Nasi ligowcy są świetni, póki duszą się we własnym sosie, ale kiedy wychylą nos za granicê, należy spodziewać się najgorszego.

Nie wie tego każdy kibic, bo jego kontakt z ligową piłką polską jest ograniczony. Od kilku lat prawa do pokazywania tak zwanej ekstraklasy ma kodowany Canal+. Komuś, kto nie ogląda meczów na co dzień, można więc wytłumaczyć, że nasza liga jest coraz ciekawsza i że jak cały kraj stoi już u progu Europy. I mogą oni być utrzymywani w błogiej nieświadomości zaledwie kilka razy do roku, zadając sobie pytanie: "Skoro w lidze jest tylu zdolnych chłopaków, dlaczego reprezentacja Polski jest aż taka słaba?". Pytanie jednak szybko znika z pamięci jak większość wydarzeń przykrych. Będzie przecież nowy mecz i nowe nadzieje. Kiedyś wygramy, choćby przez przypadek.

Tymczasem raz do roku nasze kluby mają przykry obowiązek pokazania się całemu krajowi, bo mecze pucharowe transmituje TVP. I wtedy okazuje się, na jak nudne i żałosne skazani jesteśmy widowiska. No i porażki z Łotyszami, Macedończykami i innymi klubami z trzeciej ligi europejskiej. Tyle że nikogo w polskiej piłce nie stać potem na refleksję. Trenerzy i działacze udają, że to przypadek, piłkarze wciąż zarabiają jak profesjonaliści i profesjonalistami się nazywają. Wszyscy razem powtarzają, że wygrać można z każdym, tymczasem przekonują na każdym kroku, że z każdym to mogą tylko przegrać.

Zdaje się, że słowo "wstyd", którego użyłem w tytule, nie jest w polskim środowisku piłkarskim w ogóle znane. Kiedy po meczach z Koreą (0:2) i Portugalią (0:4) na mundialu zapytano prezesa PZPN Michała Listkiewicza, czy wstydzi się za postawę reprezentacji Jerzego Engela, odpowiedział, że czułby wstyd, gdyby biało-czerwoni wyszli na boisko i na oczach całego świata ściągnęli spodenki. Słowa "wstyd" nie zna też trener Wisły Płock Mirosław Jabłoński, który po meczach z wicemistrzem Łotwy FK Ventspils stwierdził: - Okazało się, że to nie są żadni frajerzy. Przegraliśmy z klubem, który jest już ograny w europejskich pucharach, bo gra w nich po raz drugi lub trzeci.

Nie wstydzą się działacze, nie wstydzą piłkarze. Cały wstyd za polską piłkę spada na kibiców. A ci z tym wstydem zostawieni są sami sobie.

Copyright © Agora SA