Sprawa Luisa Suareza, czyli co gryzie Urugwaj

Urugwajczycy awans już mają, ale mecz ciągle trwa. W hotelu kadry wszyscy biegną do telewizorów, gdy tylko słychać: Suarez, FIFA, postępowanie, kara - pisze z Natal wysłannik Sport.pl i ?Wyborczej? Paweł Wilkowicz.

- Poprosiłem Luisa Suareza o autograf - mówi urugwajski dziennikarz Daniel Rojas Gotfried. Właśnie wrócił ze strefy wywiadów po meczu z Włochami. Wyciąga telefon, pokazuje: na zdjęciu ręka z odciśniętymi zębami. Wybucha śmiechem, ale akurat w tej sprawie Urugwajczykom niewesoło. W następnej rundzie czeka mocna Kolumbia, bez Suareza Urugwaj jest inną drużyną, a nie wiadomo, jak surowa będzie FIFA dla piłkarza, który znów ugryzł rywala. Do 22 polskiego czasu Urugwaj i Suarez mają czas na przesłanie FIFA swoich wyjaśnień w tej sprawie.

Suarez to recydywista, gryzł w Ajaksie i Liverpoolu, możliwe, że go więcej w tym mundialu nie zobaczymy. Atak na Chielliniego urósł już do rangi głównego wydarzenia meczu z Włochami. Może kiedyś trzeba będzie przypominać, że jednak dla wyniku to nie miało żadnego znaczenia, Urugwaj jest w drugiej rundzie nie dlatego, że Suarez zostawił ślad na barku Chielliniego, tylko dzięki bramce Diego Godina. I że Suarez był w tym meczu nieskuteczny i samolubny, aż Edinson Cavani zniecierpliwił się na niego po jednej zmarnowanej sytuacji.

Wyrwani z biedy

- Cały świat nas pyta, dlaczego Luis gryzie. A co można odpowiedzieć? Ja uważam, że on w tym swoim trudnym dzieciństwie nieraz dostawał w kość i jest w nim jakiś gniew na świat. A że był mikry i tylko zęby miał wielkie, to bronił się, od małego gryząc - mówi Rojas Gottfried. Pytam, czy dzieciństwo Suareza rzeczywiście było takie trudne, czy może legenda o piłkarzu z ulicy zaczyna żyć własnym życiem. Suarez to jedno z sześciorga dzieci portiera Rodolfo i jego żony Sandry. Urodził się w Salto - Cavani też, zaledwie 21 dni po Luisie, ale w zamożnej rodzinie - a wychował w Montevideo, gdzie ojciec szybko porzucił rodzinę i matka nie była w stanie sama zarobić nawet na jedzenie.

- Nie, tu żadnej przesady nie ma. Zresztą, prawie cała kadra to chłopcy, którzy wyszli z biedy. Co się mówi o Urugwaju? Że nie ma u nas tak wielkich nierówności. I że nasz futbol rodzi się w Montevideo. A co mamy w reprezentacji? Jest może dwóch, trzech piłkarzy z zamożnych domów. I większość drużyny pochodzi spoza Montevideo. Wielu z miast przy zachodniej granicy: z Salto, z Paysandu, z mojego Fray Bentos. Gaston Ramirez, ten, który podawał przy golu Godina, jest z Fray Bentos. Znam go od małego. On często nie miał co jeść. Grał w reprezentacji miasta, po meczach gotowało się dla piłkarzy jakiś posiłek. Gastonowi pozwalali brać garnek z resztkami, żeby coś jeszcze w domu wyskrobać dla rodziny.

Śmiertelnie poważna sprawa

- Na prowincji są talenty, ale nie ma profesjonalnego futbolu. Więc piłkarze wyjeżdżają do Montevideo, często sami, kiedy mają 13, 15 lat, żeby się szkolić do wielkiej piłki. Szkoła zawziętości. Nam futbol zastępuje historię. Futbol płynie w naszych żyłach. Jak się taki chłopak rodzi gdzieś na końcu Urugwaju, to pierwsze, co dostaje, to piłkę, koszulkę kadry albo Nacionalu czy Penarolu Montevideo - tłumaczy Daniel. A stojący obok fotoreporter Hector Gomez opowiada o włoskich fotografach, którzy sobie niedługo po meczu robili pamiątkowe zdjęcia. - My po takiej porażce kadry ucieklibyśmy wściekli do hotelu. Reprezentację, futbol traktuje się śmiertelnie poważnie - mówi Hector.

Trener Oscar Tabarez tłumaczył na tym mundialu, po meczu z Anglią, że paliwem jego drużyny jest patriotyzm, zawziętość, ale też umiejętność bycia razem. W hotelu kadry w Natal, pięciogwiazdkowym gigancie między plażą a wydmami, mieszkają i piłkarze, i kibice. Trener nie ma z tym żadnego problemu. Oczywiście w Sete Lagoas pod Belo Horizonte, gdzie Urugwaj ma stałą bazę, ośrodek jest tylko dla piłkarzy, żeby mogli się wyciszyć. Ale gdy grają w innych miastach, nie odgradzają się. Kogo stać, może mieszkać z nimi.

Lepiej być sprytnym niż pięknym

Wchodzę do hotelu Serhs kilka godzin po meczu. Obok zaparkowany autobus kadry z napisem "Trzy miliony marzeń". W środku pełno ludzi. Małe dzieci zawinięte we flagi, i z flagami wymalowanymi na policzkach, biegają po holu za piłkarzami. Kibice okupują hotelowy bar, kilkuosobowa grupka przy stoliku nalewa sobie mate z termosów, piłkarze zatrzymują się, przechodząc do pokoi. Dzieciaki właśnie otoczyły Sebastiana Coatesa. Obrońca Liverpoolu daje autografy i pozuje do zdjęć. A pomocnik Alvaro Gonzalez z Lazio szuka kogoś, kto ma numer do argentyńskich linii lotniczych, bo musi zmienić rezerwację.

Tylko gdy są powtórki starcia Suareza z Chiellinim wszystko milknie, bo każda wiadomość z FIFA jest ważna. Federacja zaczęła postępowanie, jest obawa że będzie chciała zrobić pokazówkę. Dotąd najwyższa kara na mistrzostwach to osiem meczów dla Mauro Tassottiego za cios łokciem i rozbicie nosa Luisowi Enrique w 1994 roku. Kibice pokazują sobie w laptopach kompilacje wszystkich kontrowersyjnych sytuacji Suareza, różne ujęcia starcia z Chiellinim. Kadra zostaje w Natal jeszcze na jedną noc: odpocząć, czekać na decyzje FIFA. Dziś trenowali na stadionie w Natal tylko ci którzy nie grali z Włochami. Suarez i inni najważniejsi piłkarze zostali w hotelu. Do Rio wyleciała już delegacja działaczy, którzy mają bronić piłkarza w postępowaniu FIFA. Sam Suarez nie będzie zeznawać.

- Najtrudniejsze już i tak za nami - mówi Mauricio z grupki kibiców z Montevideo stojących przed hotelem. - Wygraliśmy z Włochami. Trzeba być wyjątkowym, żeby zdobyć tak jak oni cztery mistrzostwa świata. I wyjątkowym, żeby czterokrotnego mistrza świata pokonać na mundialu - tłumaczy. Dlatego meczu z Kolumbią w 1/8 finału boi się już mniej. Kolumbia gra tutaj pięknie, ale nie działa tak na wyobraźnię jak wielcy rywale z Europy. - Grali pięknie również w eliminacjach, mieli jeszcze wtedy Falcao, ale gdy musieliśmy wygrać, wygraliśmy 2:0 - mówi Mauricio. I dodaje: - Już się nieraz na tym mundialu okazało: nie wystarczy grać ładnie. Czasem lepiej grać sprytnie.

Suarez jako rekin, pies, zombie oraz piłkarz Dolcanu Ząbki [MEMY]

Korzystasz z Gmaila? Zobacz, co dla Ciebie przygotowaliśmy

Więcej o:
Copyright © Agora SA