Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej 2014. Zachodny: Gdzie zatrzyma się Francja?

W pięciu swoich ostatnich spotkaniach Francuzi strzelili dwadzieścia jeden goli i pewnie wkroczyli do fazy pucharowej brazylijskiego mundialu. Dziś ich mocy ofensywnej nie byli w stanie sprostać Szwajcarzy (5-2). Gdzie zatrzyma się tak grająca Francja?

I pomyśleć, że na mundialu Didier Deschamps nie ma swojego najlepszego zawodnika. Może i Benzema miał świetny sezon w Realu, a rozwój Paula Pogby jest imponujący, to jednak Franck Ribery był ostatnim po legendarnym "Zizou" Francuzem, którego by wymieniano jednym tchem z największymi. Jednak szybko się okazało, że wystawianie na jego pozycji młodego Antoine Griezmanna może dać więcej drużynie.

Przecież takie właśnie były wnioski po zwycięstwie z Hondurasem - o ile zwykle Francuzi większość akcji prowadzili lewą stroną przez Ribery'ego, wystawienie dwóch "równorzędnych" skrzydłowych podzieliło ciężar gry drużyny. Zresztą ktoś mógłby pomyśleć, że pierwszy mecz na mundialu był łatwy. Warto jednak pamiętać, że do momentu rzutu karnego przed samym końcem pierwszej połowy rywale dzielnie się bronili, nawet jeśli zbyt brutalnie.

Nawet Pogba się nie obraża

Dlatego to demolka Szwajcarii była bardziej imponująca. Przed spotkaniem dziwiono się, że Deschamps decyduje się na zmiany, wprowadzając Sissoko i Giroud. Pozostawienie na ławce Paula Pogby również zastanawiało - ponoć to jego zachowanie w stosunku do Wilsona Palaciosa nie spodobało się selekcjonerowi. Jednak wszystkie te obawy wynikają z katastrof z poprzednich dwóch turniejów. Jak powiedział Patrice Evra, "największym wrogiem Francji są oni sami". Każdy najmniejszy powód czy czynnik, który może być katalizatorem do kłótni i skandali jest w ich kraju szeroko analizowany.

Może więc mecz ze Szwajcarią rozwiał wszystkie wątpliwości? Giroud kapitalnie współpracował z Benzemą, a cichym bohaterem był Sissoko. Nagrodą za jego występ, za kilka może niedostrzegalnych, ale kluczowych dla akcji Francuzów sprintów był piąty gol dla Francji. Ważniejsze, że ten, który pojawił się w drugiej połowie w jego miejsce w środku pola - Pogba - nie zdawał się być na swojego trenera obrażony. Chwilę po wejściu świetnie asystował przy czwartym golu Benzemy.

Łatwo byłoby zachwycać się wyłącznie pierwszoplanowymi bohaterami Francji. Jednak był też spokojny i zawsze czujny Lloris w bramce (co jest odmianą po jego przeciętnym sezonie w Tottenhamie), ze świetnie współpracującą parą Sakho-Varane przed sobą. Osobne zdanie należy się Patrice'owi Evrze, który sam twierdzi, że oddanie opaski kapitańskiej pozwoliło mu skupić się wyłącznie na grze. I jak on gra! Z Hondurasem cztery razy stwarzał zagrożenie swoimi podaniami, ze Szwajcarią najczęściej odbierał piłkę.

Wkład zwłaszcza Matuidiego i Cabaye jest nieoceniony. Ich największym atutem jest umiejętność dostosowywania własnego stylu gry do sytuacji na boisku, co przenosi się też na zespół. Potrafią dominować, by po pięciu minutach rozrzucać zabójcze kontry przez skrzydłowych. Pierwszy z nich chętnie włącza się do ataków (w każdym z meczów uderzał po trzy razy, strzelił jednego gola), a drugi spełnia rolę cofniętego rozgrywającego.

Kapitan na ławce

Trudno mówić o taktycznych cudach Deschampsa, który w barażach o awans na mistrzostwa świata zdecydował się na zmianę ustawienia w ostatniej chwili - może to raczej szczęście jemu i Francji dopisało, choć utrzymanie tej grupy we względnym spokoju i tak powinno imponować. Zwłaszcza że - trzymając się piłkarskich klisz - nie ma lepszego sposobu na budowanie atmosfery niż poprzez osiągane wyniki.

Te Francja ma póki co świetne. W dwóch meczach strzeliła więcej goli niż szesnaście lat temu na otwarcie mistrzostw we własnym kraju. Trafienia Szwajcarów z końcówki spotkania tego nie zmienią, bo goli po stronie "Les Bleus" powinno być więcej. Jeśli jednak Francuzi będą dalej szukać możliwych problemów, to zmartwieniem będzie brak porządnego rywala. W pierwszej rundzie fazy pucharowej czeka na nich prawdopodobnie Bośnia i Hercegowina, a dopiero później Niemcy - w 1998 roku ich droga do mistrzostwa wydawała się trudniejsza i przez to bardziej imponująca.

Deschamps pamięta to najlepiej, a doświadczenia sprzed szesnastu lat mogą okazać się bezcenne. To on na tamtym turnieju najlepiej tonował nastroje w rozmowach z kolegami, najczęściej też dyskutował z trenerem. Przechodząca w ostatnich latach przez wielkie konflikty Francja nie mogła dostać lepszego kapitana - nawet jeśli nie biega on już po boisku.

Korzystasz z Gmaila? Zobacz, co dla Ciebie przygotowaliśmy

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.