Zdzisław Ambroziak: Feralny piątek

Piłkarska afera barażowa na linii Świt Nowy Dwór - Jaworzno musi rzeczywiście być sprawą poważną, skoro jednego dnia, w ubiegły piątek, zajęła się nią czołówka dziennikarstwa polskiego, a sam Maciej Rybiński poświęcił jej felieton w "Rzeczpospolitej". Kariera Rybińskiego, nawiasem mówiąc, uzmysławia mi, jaką kopalnią talentów dziennikarskich była stara, od dawna już nieistniejąca redakcja tygodnika "Sportowiec".

Pomijając nieobecnych Biegę i Wągrodzkiego, bo to postacie dziś już kultowe, wielu innych kolegów jakoś znalazło sobie miejsce w zawodzie, a niektórzy - choćby Jerzy Iwaszkiewicz czy właśnie Rybiński - to prawdziwe gwiazdy. Maciek jest wszechstronny, dużo pisze, w wolnych chwilach występuje w kabarecie Janka Pietrzaka, ręce same składają się do oklasków.

Feralnego piątku, przy okazji futbolowej afery, którą żyje cały kraj, z zachwycającą swobodą pomieszał wszystkich ze wszystkimi: piłkarzy z Michnikiem, Rywina ze Starachowicami, rady nadzorcze z politycznymi funkcjonariuszami i gabinetami politycznymi ministrów, co dla człowieka utalentowanego, z lekkim piórem, nie jest trudne. "Jestem, więc piszę" - sygnuje swoje teksty Rybiński, i to jest w porządku. On nie obiecuje, że myśli, on prowokuje i robi to rzeczywiście wyśmienicie.

Co do afery barażowej zaś, to mój dorosły syn, który z racji wykonywanego zawodu ma stały kontakt ze sportowcami, tarza się wręcz ze śmiechu wobec rozważań i dramatycznych pytań, czy ten głośny barażowy skandal to wybryk jednostkowy, czy też jest wierzchołkiem góry lodowej? Toż to pytanie retoryczne. Ze źródeł bardzo dobrze poinformowanych dowiedział się bowiem, że tego rodzaju praktyki są nagminne i dobrze świadczą o zaradności i przytomności umysłu kiepskich piłkarzy - tysiąc razy bardziej opłacalne było i jest handlowanie punktami w niższych ligach niż awans do ekstraklasy, gdzie perspektywy i możliwości pod każdym względem są nieporównywalnie mniejsze. Zdumiewający, karłowaty, ale niestety dość powszechny i sprawdzający się w praktyce sposób rozumowania.

Ten, choć nad tym ubolewam, dość ponury obraz wyłonił mi się ostatniego feralnego piątku. Boję się zresztą, że taka w istocie jest prawda o naszym futbolu, i bijący podczas wspomnianej radiowej rozmowy optymizm Tomasza Lisa, którego mu szczerze zazdroszczę, niewiele tu chyba zmieni.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.