Kłopoty Widzewa: A miało być lepiej

Po otrzymaniu licencji Widzew miał zacząć funkcjonować na zdrowych zasadach - zapowiadali działacze. Tymczasem sytuacja w klubie komplikuje się z dnia na dzień.

Poniedziałek był chyba najważniejszym dniem w historii klubu. - Gdybyśmy nie dostali licencji, klub przestałby chyba istnieć - mówili działacze. - Zaczynamy nowy rozdział, bo jeśli nie poprawimy naszej sytuacji, to prędzej czy później związek odbierze nam licencję - dodawał Andrzej Grajewski, współwłaściciel klubu, który kolejny raz przejął rządy w Widzewie. Oficjalnie prezesem jest Witold Skrzydlewski, ale otwarcie przyznaje, że nie zna się na piłce. - Jestem tutaj, by kontrolować finanse - twierdzi.

We wtorek działacze rozpoczęli negocjacje z zawodnikami w sprawie kontraktów. Z tych, którzy grali w poprzednim sezonie, ważne umowy mieli tylko Jerzy Podbrożny, Przemysław Boldt i Piotr Mosór. Choć rozmowy trwały do piątku, nie zakończyły się powodzeniem. Kontraktów nie podpisali dwaj najbardziej perspektywiczni gracze - Patryk Rachwał i Michał Stasiak z młodzieżówki. Obu w czerwcu skończyły się umowy, ale nie mogli odejść za darmo, bo nie mają 23 lat. - Chciałem zostać - mówi Rachwał. - Nie mogę jednak podpisać nowego kontraktu, skoro klub nie wywiązał się ze starego. W poprzednim sezonie graliśmy niemal za darmo.

Równie rozgoryczony jest Stasiak. - Z tego, co wiem, zarabialiśmy najmniej spośród podstawowych zawodników. Poza tym obniżyliśmy kwoty, które gwarantował nam kontrakt. Co mamy jeszcze zrobić? Dokładać do tego interesu?

Co ciekawe, Grajewski rozumie postawę widzewiaków. - Na ich miejscu zrobiłbym to samo - twierdzi.

Rachwał i Stasiak stwierdzili, że nie mając ważnych umów, nie pojadą na mecz w Pucharze Polski z Flotą Świnoujście. Podobne decyzje podjęli Grzegorz Kaliciak, Sylwester Czereszewski i Piotr Włodarczyk. Siedmiu innych piłkarzy nie pojechało do Świnoujścia ze względów formalnych - Brazylijczycy Lelo, Juliano i Celio nie mieli certyfikatów. Podobnie jak Zbigniew Wyciszkiewicz, który grał ostatnio w USA. Grzegorz Bonk, pozyskany z Wisły Płock, ma już kontrakt, ale do Widzewa nie dotarły z poprzedniego klubu wszystkie dokumenty. Z Wisły przyszedł również Sławomir Nazaruk, ale w jego przypadku płocki klub żąda ekwiwalentu. Podobnie jak III-ligowa Pogoń Zduńska Wola za Radosława Becalika (około 40 tys. zł). Obaj ustalili już warunki umów.

Na czas udało się potwierdzić Marka Walburga i Rafała Pawlaka (poprzednio Pogoń Szczecin). W rezultacie do autokaru jadącego do Świnoujścia wsiadło tylko 15 zawodników. Wśród nich m.in.: Andrzej Rybski, Piotr Polak, Łukasz Sołtys, Grzegorz Walentynowicz czy Jacek Pieprzyk. I widzewiacy przegrali, choć od 50 min grali z przewagą jednego zawodnika. - Przychodząc każdego dnia do pracy, nie wiem, co zastanę - powiedział trener Widzewa Andrzej Kretek.

Copyright © Agora SA