- Nie trenowałem, chociaż jestem całkiem zdrowy - mówił "Gazecie" w czwartek. Henryk Kasperczak po przylocie do Krakowa z francuskiego tournée, był zły. - Kto wam powiedział, że Kalu strajkuje. On jest po prostu kontuzjowany - upiera się Henryk Kasperczak. - Na razie ciężko powiedzieć, czy wydobrzeje do meczu z Omonią.
Wbrew teorii o kontuzji po przyjeździe do klubu Kalu został wezwany do gabinetu prezesa Basałaja. Razem z trenerem Kasperczakiem przed dwie godziny rozmawiali z Nigeryjczykiem.
- Z naszego punktu widzenia nie ma problemu odejścia Kalu. O czym rozmawialiśmy? O sprawach kontraktowych, związanych z premią za mistrzostwo Polski - mówił Basałaj. Jednak naciskany dodał: - Próbowaliśmy skłonić Kalu do tego, aby przestał myśleć o propozycjach z innych klubów, bo nie ulega wątpliwości, że menedżerowie namieszali Kalu w głowie i dlatego tak dziwnie się ostatnio zachowuje.
Uche opuścił gabinet prezesa z niewesołą miną. - Nie wiem, czy jeszcze zagram w Wiśle, tak samo nie mogę powiedzieć, czy wznowię treningi z tym zespołem - rzucił prawoskrzydłowy z Nigerii.
Bogdan Basałaj podkreślił jeszcze raz, że piłkarz nie ma w kontrakcie klauzuli umożliwiającej mu odejście do innego klubu wbrew woli szefów Wisły.
Klub mistrza Polski nie zamierza jednak ukarać piłkarza za odmawianie treningu. - Trener powiedział, że Kalu jest kontuzjowany, do czwartku tylko truchtał, ale od soboty zaczyna treningi - dodał Bogdan Basałaj.
A jeszcze kilka godzin wcześniej, przed rozmową z Kalu i Kasperczakiem prezes nie bronił Nigeryjczyka: - Chłopak postępuje nieładnie - mówił. - Tysiące kibiców liczy na niego. Są przypadki w życiu, że nagle piłkarz traci orientację, instynkt samozachowawczy. Co mu zrobiła Wisła, żeby w ten sposób reagował - mówił Basałaj.