Ratunkiem dla klubu miał być powrót do stowarzyszenia RTS. Jego prezes Witold Skrzydlewski chce na pięć lat przejąć udziały głównych akcjonariuszy - Andrzeja Grajewskiego i Andrzeja Pawelca. Ten pierwszy już się zgodził, drugi się zastanawia, chociaż Skrzydlewski twierdzi, że Pawelec mu to obiecał. Oficjalnie Pawelec mówi jednak co innego. - Najpierw muszę poznać plan działaczy RTS - mówi.
Pierwszą próbę ratowania klubu od upadku podjął Mirosław Czesny, do niedawna prezes spółki. Czesny chciał utworzyć stowarzyszenie, które byłoby zwolnione z podatków. Tam chciał ściągać pieniądze na funkcjonowanie klubu. Na to nie zgodził się zarząd RTS. - W klubie jest już jedno stowarzyszenie i fundacja z czystym kontem - mówi Skrzydlewski. W odpowiedzi Czesny podał się do dymisji. Zastąpił go Skrzydlewski.
Na razie zaś sytuacja w Widzewie jest dramatyczna. Na treningi przychodzi kilkunastu piłkarzy, połowa z nich nigdy nie grała w
ekstraklasie. - Tylko pięciu, sześciu zawodników nadaje się do występów w I lidze - twierdzi Franciszek Smuda, który sam nie wie, czy nadal jest trenerem Widzewa. - Spotkałem się z panem Skrzydlewskim. Kazał mi wracać do domu do Krakowa i czekać na telefon - opowiada zdenerwowany.
W poniedziałek drużyna miała pojechać na zgrupowanie do Straszęcina. Do wyjazdu nie doszło, bo nie ma na to pieniędzy. Nie ma i zawodników. Skrzydlewski: - W piątek okaże się, gdzie pojedziemy na obóz. Do klubu przyjadą też piłkarze i z nich wyselekcjonujemy
kadrę. Rozmawiamy też z pięcioma kandydatami na trenera - twierdzi prezes RTS. Skrzydlewski ma zaskakujące plany budowy zespołu. - Najpierw weźmiemy słabszych piłkarzy, potem w trakcie rozgrywek dokupimy gwiazdy - mówi. Zapomniał jednak, że 30 lipca kończy się okres transferowy w Polsce. Nic dziwnego, sam przecież powtarza: - Nie znam się na piłce.
Za Skrzydlewskim stoi Andrzej Grajewski, udziałowiec i były menedżer w łódzkim klubie. Prezes RTS razem ze swoim współpracownikiem Andrzejem Wojciechowskim spotkali się z biznesmenem z Hanoweru w Zielonej Górze. W poniedziałek Grajewski zadzwonił do Smudy i zaproponował mu pozostanie w Widzewie. Ale Skrzydlewski zaprzecza: - Pan Grajewski nie ma z nami nic wspólnego - twierdzi.
Innym kandydatem na trenera łódzkiej drużyny jest też Petr Nemec, szkoleniowiec, który zrezygnował z pracy w Widzewie w marcu, po wygranym meczu z
Wisłą Płock. - Nie wytrzymałem presji mediów - mówił wtedy Czech.
Widzew ma też problemy z uzyskaniem licencji
PZPN. Przeszkodą jest zadłużenie wobec urzędu skarbowego i ZUS. Co prawda jesienią ubiegłego roku klub podpisał układ restrukturyzacyjny, ale od tego czasu wpłacono tylko dwie raty. Zaległości sięgają pół miliona złotych. W tym czasie klubem rządził Grajewski, który teraz chce wrócić. - Nie pozwolimy spuścić się z ligi przy zielonym stoliku - deklaruje Skrzydlewski.