Bogdan Zając, kapitan Zagłębia: To musiała być złośliwość ze strony Jaroszyńskiego. Pewnie w ten sposób chciał nas dobić. Moim zdaniem po tej wypowiedzi wobec zawodnika z Łęcznej powinno się wyciągnąć konsekwencje, gdyż oczernianie innych to poważna sprawa.
- Ja nie uważam, że sytuacja była niegroźna. Piłka została wrzucona za moje plecy, a ja skoczyłem i piłka trafiła mnie w rękę. To był przypadek.
- Sytuacja była taka, że nie było czego bronić, i trener wpuścił trzeciego napastnika.
- To śmieszne zarzuty. Najgorsze, że nikt z zawodników nie ma odwagi tego szczerze powiedzieć w szatni, tylko wszyscy siedzą cicho i chowają głowy w piasek. Na 30 meczów w lidze grałem chyba w 27 spotkaniach i uważam, że prezentowałem się dobrze. A teraz wychodzą takie historie...
- Wszyscy zagrali czysto. Tylko w prasie dziennikarze sugerowali, że niektórym piłkarzom Zagłębia nie będzie zależało na wyniku meczów barażowych, bo kończą się im kontrakty.
- W pierwszym spotkaniu rzeczywiście popełniłem błąd. Przyznaję się, że raz zagrałem fatalnie, i przepraszam za swoją niefortunną interwencję. Ale w pierwszej połowie rewanżu grałem dobrze i nie mam sobie nic do zarzucenia.
- Kontrakt mam jeszcze ważny przez dwa lata. Zobaczymy, jaka będzie decyzja zarządu Zagłębia. Czy działacze będą chcieli, abym jeszcze grał w tym klubie.