Dariusz Wołowski: Gruby i gołowąs czyli Real w półfinale

Kryzys Serie A wywołał dyskusję, czy najlepiej gra się dziś w Anglii, czy w Hiszpanii. Tym, którzy zaczęli się kłócić, ważnych argumentów dostarczyć miał mecz Manchester - Real.

Zespół Fergusona uosabia to, co na Północy najlepsze. Organizacja, odpowiedzialność, szybkość i siła poparte są takim polotem, że na tle innych zespołów z Premier League Manchester to team nieziemski. To, co jest nie z tej ziemi w Anglii, na Real było za mało...

Ale gorszy wieczór niż fani z Old Trafford musiał mieć wczoraj Cesar Luis Menotti. "On w ogóle nie umie grać w piłkę" - powiedział ostatnio Argentyńczyk. O kim? O Ronaldo. Jeśli trener mistrza świata z 1978 roku mówił poważnie, to znaczy, że całe pasmo niepowodzeń, które prześladuje go od 25 lat, przypadkiem nie jest. Ronaldo nie przeszkodziły zaczepki, nie przeszkodziła nadwaga ani cała obrona Manchesteru. Zdobył trzy gole, które sprawiły, że awans Realu ani razu nie był zagrożony na serio. MU musiał wygrać dwoma bramkami, a przecież gonił aż do 84. min. Dopiero wtedy prowadził pierwszy raz. I tak jednak do awansu wciąż brakowało mu dwóch goli.

Ale tak jak trzy lata temu, kiedy na Old Trafford gole Manchesterowi strzelał Raul, bohaterem był jeszcze raz Iker Casillas. Wtedy Ferguson z podziwem nazwał go gołowąsem, teraz Iker to już w bramkarskim fachu dojrzała gwiazda.

We wtorek antyfutbol utorował drogę do półfinału Interowi Mediolan, wczoraj Manchester pożegnał się grą "na tak". Anglicy musieli odpaść, bo na Real siły nie było. Ale jeśli jednym z bohaterów był Casillas, znaczy, że na Old Trafford była wielka gra. I pasja, i polot, determinacja i wiara. Nie wystarczyło to do awansu, ale starczyło, by w świadomości kibiców piłkarska wojna Północy z Południem pozostawiła jednak słodki ślad.

Ale co do dyskusji, czy najlepsza jest dziś Premier League, czy Primera Division, to odpowiedź dała Serie A. Ona ma w półfinale trzy zespoły...

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.