Dariusz Wdowczyk: Zostałem skazany za korupcję w Koronie Kielce na trzy lata pozbawienia wolności z zawieszeniem na pięć lat. PZPN nałożył na mnie siedmioletni zakaz wykonywania zawodu, który skrócony został do lat czterech. Po odbyciu kary, bardzo surowej zresztą, mogę już i chcę wrócić do zawodu. Została mi przyznana licencja trenerska, którą też wcześniej zawieszono.
- Jak na to spojrzeć obiektywnie, zakres i czas tego procederu mnie dotyczący były znacznie mniejsze i krótsze niż wielu innych skazanych osób, jednak rzeczywiście o mnie było bardzo głośno. Cieszę się, że to już za mną. Myślę, że głupota, jaką zrobiłem dziesięć lat temu, nie powinna przekreślać tego, co osiągnąłem w piłce. Mam nadzieję, że dostanę szansę.
- To przykre, bo absolutnie przestępcą się nie czuję. Zrobiłem głupotę, której żałuję.
Co do strony, na której została ta notka zamieszczona, jest bardzo nierzetelna. Nie ma tam wszystkich oskarżonych o podobne czyny. Czemu ma służyć wrzucanie tylko kilku nazwisk? Nie wiem, z jakiego powodu w ogóle taka kategoria powstała, i z tego, co widziałem, trwa dyskusja nad usunięciem tego wątku.
- Oczywiście może dlatego, że odnosiłem sukcesy, że ludzie, którzy mnie nie znali, odbierali mnie jako krnąbrnego, pewnego siebie, butnego. Nawet moją obecność na meczu ligowym w Gdańsku, już po zatrzymaniu przez policję, uznano za przejaw arogancji. A było to ostatnie miejsce, w którym chciałem wtedy być, musiałem to jednak zrobić ze względu na szefa Polonii, którą wówczas prowadziłem. Powiedział, że mam tam być, i już.
- Nie wbrew zakazowi, bo sąd ten zakaz uchylił, więc mogłem. Poza tym nie robiłem tego jako trener, ale jako konsultant.
-...nie ja kupowałem. Kupował zespół, który w tamtym czasie prowadziłem. Nie tylko Wdowczyk, zawodnicy też w tym uczestniczyli, większość z nich.
- Kupowanie i sprzedawanie, generalnie korupcja w sporcie, to coś złego i już. Jeśli jednak mam wypowiadać się na tak postawione pytanie, myślę, że kupowanie było mniejszym złem niż sprzedawanie meczów. Nie widzieliśmy innego wyjścia w rywalizacji z pozostałymi zespołami, bo bezpośredni rywale - według naszej opinii, co zresztą zostało potwierdzone przez sąd - również to robili.
OK, powiem szczerze, z dwojga złego kupić, w moim odczuciu, jest mniejszym złem, niż sprzedać mecz. Sprzedawanie to oszukiwanie kibiców swojej drużyny, innych zawodników czy też innych ludzi, którzy związani są z klubem, i branie za to pieniędzy. Takie przypadki w polskiej piłce też się zdarzały. Ci ludzie w polskiej piłce funkcjonują nadal, co więcej, uważani są za ikony swoich klubów.
- Wszyscy, którzy interesują się choć trochę piłką nożną, na to pytanie mogą sobie sami odpowiedzieć, nie muszę przytaczać żadnych nazwisk czy klubów.
- Nie. Przez dziesięć lat grałem poza Polską, wcześniej - czy to w Gwardii, czy Legii - być może były takie nieczyste mecze, ale proszę pamiętać, że ja byłem wtedy młodym zawodnikiem, starsi nie mieszaliby młodych w takie procedery, nie miałem z tym nic wspólnego.
- Nie - takie podejrzenia są nawet nielogiczne - gdyby prokuratorzy mogli znaleźć jakieś dowody takich działań, z pewnością by je znaleźli - Kielce to był jedyny mój kontakt z korupcją.
- Po fakcie wiem, że powinienem był to zrobić.
- Co ja mogę powiedzieć. W polskiej lidze nadal pracują szkoleniowcy, którzy uniknęli kary, jadąc do prokuratury czy też w inny sposób, ale nie chcę do tego wracać, dla mnie jest to zamknięta sprawa, która wydarzyła się dziesięć lat temu,
- Nie przypominam sobie, abym coś takiego powiedział, ale być może...
Ja miałem swój krótkotrwały kontakt z korupcją, za który płacę do dziś
- Nie, nigdy.
- Na pewno miała duży wpływ na moje zachowanie. Stałem się bardziej powściągliwy, wycofany, spokojny, bardziej uważam na słowa. Życie uczy pokory, a ja do pokornych raczej nie należałem. Gdy zmienia nam się życie, zaczyna się dostrzegać inne aspekty, inne przyjemności, które można czerpać, nie tylko trenując i organizując treningi oraz zgrupowania. Żona, rodzina, każdy weekend spędzamy teraz razem.
- Nie chcę tego rozpamiętywać. Co wtedy czułem? Nie wiem, czy było to poczucie ulgi, ale teraz śpię spokojnie, nie martwię się o to, w czym uczestniczyłem. Odbyłem karę, bardzo surową, teraz chciałbym udowodnić, że jestem dobrym szkoleniowcem. Gdyby to było możliwe, chciałbym te trzy miesiące sprzed dziesięciu lat, komputerowo mówiąc: "delete", czyli wymazać z pamięci.
- Nie, byli zaskoczeni. Nie było im łatwo, ale wsparcie ze strony rodziny zawsze miałem i będę miał. Tak samo, jak ja staram się wspierać swoją żonę i dzieci.
- Nie mam zielonego pojęcia, co myśleli. Na ten temat nie rozmawiam, choć jeśli ktoś ma jakieś pytanie z tym związane, odpowiem.
Z wieloma znajomymi kontakt mi się urwał, z niektórymi z mojej inicjatywy. Wiele telefonów sam usunąłem ze swojej książki telefonicznej. Po tym wszystkim zaczęli odzywać się do mnie znajomi, którzy nie mieli nic wspólnego z piłką, od nich otrzymałem najwięcej wsparcia.
Niedawno obchodziłem 50. urodziny, z życzeniami zadzwoniło sporo osób związanych ze środowiskiem, które nie odzywały się przez parę lat. To było bardzo miłe. Nie jestem pamiętliwy. Rozumiem ich obawy, zrobiono ze mnie czarną owcę, zakałę polskiej piłki.
- Nie jestem pamiętliwy. Podam rękę nawet tym, którzy bez zahamowań rozpisywali się o mnie albo opowiadali na mój temat, nie oszczędzając nawet mojej rodziny.
- Oczywiście, kilka razy na Legii.
- Bardzo dobrze. Nie mam problemów, by odnaleźć się na stadionie i poczuć atmosferę piłki. Ciągnie wilka do lasu, to normalne. W życiu albo trenowałem, albo sam byłem przez kogoś trenowany. Lubię atmosferę stadionu, adrenalinę, emocje. Wprawdzie zostało to uśpione, ale wystarczy jedna iskierka, aby wzniecić wszystko na nowo, poczuć, jak smakuje duża piłka.
- Tak, zarówno kibice, jak i ludzie ze "środowiska piłkarskiego" w bezpośrednich kontaktach zawsze odnosili się do mnie z sympatią, podchodzili, pytali, kiedy wracam..., i nadal tak jest.
- Widzę w tym obłudę. Dlaczego kogoś piętnować za to, że przyszedł na stadion, skoro wielu, którzy mieli coś za uszami - np. wykonali ponad 700 telefonów do "Fryzjera" albo wręczali kopertę sędziemu - w środowisku wciąż funkcjonuje i żadnych zakazów nie ma.
- Chociażby. Nikt ich nie karze za wspomniane sprawki, kibice nie mają z nimi problemów. Nie obwiniam ich za cokolwiek, ale uważam nierówne traktowanie wszystkich za obłudę.
Czuję dyskomfort w tej rozmowie, chciałbym ten temat już wreszcie zamknąć
- Dla mnie to szok - zawsze był uśmiechnięty, radosny.
Wspominam go jako dowcipnego człowieka, który nadaje ton zabawie, świetnie tańczy.
- Nie chcę być psychologiem w tej sprawie. Usunięcie z drużyny nie było miłe. Nie wiem, jakie były jego dalsze losy, jakie miał problemy, co popchnęło go do tak strasznego czynu.
- Nie całą, ale tak.
- Tak. Każdy, kto siedzi w zawodowym sporcie...
Żal mi Armstronga, bo spadła na niego lawina brudów, wszyscy wypowiadają się na jego temat. I ci, którzy mają o tym pojęcie, i ci, którzy nic na ten temat nie wiedzą. Zastanawiam się, dlaczego to robił. Na pewno nie dlatego, że był słaby. Może rywalizacja w kolarstwie zaszła tak daleko, że inni też tak robili, a on sięgał po doping, by się bronić przed tymi, którzy w niedozwolony sposób depczą mu po piętach. A on jest teraz jedynym, który mówi o tym otwarcie.
Nie fair w stosunku do niego jest to, że cokolwiek teraz powie, zawsze znajdzie się ktoś, kto to podważy. Ja znalazłem się w podobnej sytuacji Skoro Armstrong brał przez siedem lat, będzie brał zawsze Skoro Wdowczyk skaził się korupcją, będzie w nią uwikłany na wieki.
Najgorsza w tym wszystkim jest samotność, odizolowanie od ludzi, od życia, jakie się prowadziło, jednak jeśli ma się charakter zwycięzcy, nawet z tak trudną sytuacją można sobie poradzić.
- Stawiam pytanie: Czy inni, którzy są teraz tak bezwzględni w swoich ocenach, byli czyści?
I drugie: Gdzie w przypadku Armstronga były służby, które nad dopingiem czuwały?
- Zawsze znajduje się człowiek, na którego można wylać kubeł brudów, wszyscy się od niego odsuwają, nie przypominają sobie nazwiska. Armstrong straci wielu przyjaciół, już stracił, ale wierzę, że sobie poradzi.
- Miałem dwie propozycje. Jedną odrzuciłem od razu, drugiej nie przyjąłem, bo nie wszystko poszło tak, jakbym chciał. Nie doszliśmy do porozumienia.
- Jednocześnie to samo środowisko zatrudnia ludzi, którzy nie wyglądają kryształowo. Cóż, jedni pasują, drudzy nie.
Spokojnie czekam na swoją szansę, postaram się udowodnić, że byłem dobrym trenerem. Że to, co o mnie pisano i mówiono w trudnym dla mnie czasie, nie ma wpływu na to, jakim jestem szkoleniowcem i człowiekiem. Udowodnię, że wiele potrafię.
- Planu rozpisanego na punkty nie mam. W sporcie najważniejsze jest wygrywanie, a do tego niezbędne jest odpowiednie zmobilizowanie drużyny, by pięła się w tabeli, by grała o wysokie cele, by grała w ładnym stylu. Myślę, że ta umiejętności mobilizowania zespołu zawsze była moją mocną stroną. Ale oczywiście ciągle się uczę, choćby oglądając mecze zagranicznych lig - analizując różne niuanse, często niezauważalne dla laika.
- Nie jestem anonimowy, jednak wolałbym, żeby wracali do moich dwóch tytułów mistrza Polski w Polonii i Legii. Środowisko piłkarskie się zmienia, doszło wielu młodych piłkarzy, mam im wiele do przekazania, nie tylko teoretycznie, ale i w praktyce, pokazując im pewne rzeczy na boisku. Jeszcze potrafię uderzyć celnie na bramkę. Grywam wciąż w lidze weteranów, utrzymuję się w dobrej formie, piłkę nadal czuję.
- Panie prezesie, niczym pan nie ryzykuje. Mogę na szali położyć swoje doświadczenie piłkarskie i trenerskie. Będzie pan miał człowieka zaangażowanego, a zespół zagra widowiskowo na tyle, że przyciągnie kibiców na stadion.
Jeśli dostanę taką szansę, postaram się ją wykorzystać.
Dariusz Wdowczyk został zatrzymany przez agentów CBA 28 marca 2008 r. Zarzuty postawione trenerowi dotyczyły ustawiania meczów przez Koronę Kielce w sezonie 2003/04. Walcząca o awans do II ligi drużyna miała ustawić 22 spotkania. Korumpowano sędziów, obserwatorów i zawodników rywali. Na łapówki zrzucali się piłkarze i trenerzy, w tym Wdowczyk.
W sumie oskarżono 43 osoby ? piłkarzy, trenerów, działaczy, sędziów i obserwatorów PZPN. 28 osób ? w tym Wdowczyk ? przyznało się do winy i dobrowolnie poddało karze.
W 2009 r. sąd skazał go na trzy lata pozbawienia wolności z zawieszeniem na pięć lat, 100 tys. zł grzywny oraz trzyletni zakaz pracy w sporcie. W październiku 2009 r. został ukarany przez Wydział Dyscypliny PZPN siedmioletnią dyskwalifikacją oraz 20 tys. zł grzywny. Kara miała obowiązywać do 2016 roku. W 2012 roku PZPN przyznała Wdowczykowi licencję UEFA Pro na rok, zaś Trybunał Arbitrażowy przy PKOl przywrócił możliwość pracy w zawodzie.
W śledztwie dotyczącym korupcji zarzuty postawiono ponad 650 osobom, z czego około 250 osób skazano prawomocnymi wyrokami.