Futbolowi superbohaterowie i antybohaterowie roku

?Kontrolowane tsunami? - napisała o piłkarkach Japonii znawczyni tego kraju Joanna Bator. Wyjęła mi z głowy zachwyt, który podzielam, ale nigdy nie zdołałbym go tak celnie i poetycko ująć. Kibicowałem aktualnym mistrzyniom świata, gdy naparzały się w olimpijskim finale z Amerykankami, czytelnikom też radzę zerknąć: grają z barcelońską płynnością, ale szybciej, a katalońskie mikrusy to przy nich dryblasy. Japońskie kadrowiczki mają średnio 154 cm wzrostu - o piłkarskich bohaterach i antybohaterach roku pisz Rafał Stec.

Najwięksi

Nie mogliśmy ujrzeć bardziej sugestywnego dowodu ich supremacji niż gest Ikera Casillasa, który 1 lipca krzyknął do sędziego, by ten z szacunku dla pokonanych nie przedłużał ich udręki o kolejne dodatkowe minuty. Jego koledzy pokiereszowali Włochów czterema golami, co w finałach poważnych turniejów reprezentacyjnych się jeszcze nie zdarzyło. Hiszpanie do złota Euro 2008 i złota MŚ 2010 dowiesili złoto Euro 2012, nikt dotąd takiej serii nie miał, przed "Furią Roją" jeszcze tylko powtórzenie przedwojennego osiągnięcia Włoch i powojennego Brazylii, czyli obrona złota mundialu. A na kolejne MŚ zapewne też polecą jako faworyci. Czempioni wciąż się nie zestarzeli, wokół nich tłoczy się tylu młodych arcyzdolnych, że przy ewentualnym wystawieniu trzech reprezentacji Hiszpanii mielibyśmy powody poważnie pytać, czy nie obsadzą całego podium. Jeszcze raz przypomnijmy: rankingowi strzelców w angielskiej Premier League przewodzi niejaki Michu, który w swoim kraju do 25. roku życia kopał drugoligowo i jeszcze nigdy nie został zaproszony do kadry narodowej.

(Cichszy) kolekcjoner rekordów

Kiedy wszyscy gapią się i nagradzają bramkowe wiązanki Messiego, swoje wyplata też Casillas. Bez niego Hiszpanie nie wytrzymaliby wszystkich meczów - 990 minut gry! - w fazach pucharowych turniejów 2008, 2010, 2012 bez straty ani jednego gola. Święty Iker od pięciu lat nieprzerwanie zbiera głosy w plebiscycie "Złota Piłka", zazwyczaj finiszuje w czołówce, teraz też zostanie zauważony. Na podium nie wepchnął się nigdy, co nadaje zupełnie nowy wymiar słynnemu w futbolu umniejszaniu zasług bramkarzy. Wśród nich tylko Casillas rozegrał setkę meczów dla kraju z czystym kontem, tylko on zdołał je zachować przez 509 minut podczas mistrzostw Europy, tylko on poza Seppem Maierem zdobył wszystkie najważniejsze trofea reprezentacyjne i klubowe. Hiszpańskiej bramki chronił 143 razy i jeśli nie położy go nieszczęsny wypadek losowy, za kilka lat ustanowi absolutny rekord świata, wyprzedzając Ahmeda Hassana, który dla Egiptu zagrał 184 mecze. Jeszcze nie jest bramkarzem wszech czasów? No to zaraz będzie.

Rozgrywający

Wybitnych drepta dwóch. Xavi w większym stopniu jako trybik latami rozwijanego systemu, Pirlo w większym stopniu jako główny procesor, to jego inwencja nadawała kształt triumfom Juventusu i Włochów. Niezwykłe, że lekkomyślnie pozbyły się go aż dwa wielkie kluby - Inter i Milan. Mówi bramkarz Buffon: "Patrzę, jak gra, i myślę, że Bóg istnieje. To był transfer stulecia".

Artysta

Rutynowo obwołujemy nim każdego wybitnego gracza, by wynieść go ponad watahy graczy zwyczajnych, czyli rzemieślników. W archetyp chadzającego własnymi ścieżkami odmieńca, u którego dar oryginalnego tworzenia sąsiaduje z megalomanią i egocentryzmem, łatwiej niż Messiego wpisać Zlatana Ibrahimovicia. Argentyńczyk stosunkowo rzadko strzela gole nie do zapomnienia, niechętnie szuka też wyrafinowanych środków wyrazu, tymczasem Szwed w bramkach innych niż wszystkie wręcz się specjalizuje, a jeśli może podać piętą lub plecami, to zawsze przedłoży takie zagranie nad kopnięcie pasówką. Messi jest bardziej perfekcyjny, wydajny, kompletny i w ogóle Ibrahimovicia przewyższa, ale to dzieła Ibrahimovicia - patrz przewrotka w sparingu z Anglią - wyglądają jak zrodzone w szalonej wyobraźni Dalego czy wyrysowane szalonymi krzywiznami Picassa.

Gwiazdor sympatyczny

"Cały czas ubliżał naszej drużynie, podkreślał jej słabość i przechwalał się każdemu z osobna, ile zarabia. Zachowywał się bardzo dziecinnie, a grał nieczysto. Po prostu go nie lubię" - kapitan Wysp Owczych Frodi Benjaminsen opisuje wrażenia ze starcia z artystą Ibrahimoviciem, znanym ze skromności jeszcze przed opublikowaniem autobiografii, w której porównywał siebie do Mony Lisy.

Do rywali z Wysp Owczych mówił Zlatan poza zasięgiem mikrofonów, w sprawie snajperskiego rekordu Messiego wypowiedział się publicznie. "Też bym nastrzelał 90 goli, gdybym dostawał tyle karnych, ile sędziowie podarowują Barcelonie". Z kronikarskiego obowiązku odnotujmy, że Argentyńczyk wykonywał w tym roku w klubie 15, a Szwed siedem "jedenastek". Bilans bramkowy: 90-46 dla wiadomo kogo.

Trenerski guru

Jürgen Klopp. Pomimo mikroskopijnych inwestycji transferowych narozrabiał w grupie śmierci LM, ale mój wybór zrodziło zaściankowe spojrzenie na futbol - to pierwszy w historii zagraniczny fachowiec, który z polskiego materiału ludzkiego wyrzeźbił aż trzy postaci klasy światowej.

Wrogowie stanów pośrednich

Znacie to słodko-gorzko-kwaśne uczucie, kiedy wasza drużyna remisuje, a wy nie umiecie ustalić ze sobą, czy jest fajnie, czy wręcz przeciwnie? Jeśli lubicie konkretne rozstrzygnięcia, zostaliście stworzeni do związania się z Manchesterem Utd. Piłkarze Fergusona w całym roku zremisowali zaledwie trzykrotnie w 49 meczach. Najbardziej bezkompromisowa drużyna w Europie.

Oni powiększyli rodzinę

209 członków liczy FIFA (ONZ uciułało marnych 193), odkąd wiosną przyjęty został Sudan Południowy. I od razu okazało się, że niemowlęcą federacją kierują działacze nie w ciemię bici - nie ulegli presji rodzimej myśli szkoleniowej, kadrę powierzyli doświadczonemu Zoranowi Norneviciovi, który wcześniej harował m.in. na chwałę młodzieżówki Filipin, seniorów Bangladeszu i Jemenu, a także klubów z Syrii, Iranu, Indii, Kuwejtu, Egiptu oraz Arabii Saudyjskiej. Nie wygrali nowicjusze na razie z nikim, ale trzeba pamiętać, że większość nie trenuje w żadnym klubie. Kadra zresztą też nie ma gdzie ćwiczyć. - Zabierzcie żołnierzy na wojnę bez prowiantu. Jak mieliby walczyć? - pytał retorycznie serbski selekcjoner przed turniejem w Ugandzie, na którym jego podwładni nie zdobyli bramki.

FIFA wciąż nie przyjęła natomiast Kosowa, co może mieć znaczenie dla polskiej kadry. Ilekroć z pojugosłowiańskiego kotła wylewa się nowa reprezentacja, lękam się, że nasi zyskują poważnego rywala. Kiedy rozbicie dzielnicowe zastąpi na Bałkanach rozbicie na kamienice, będziemy ugotowani. Wyobrażacie sobie tam wspólnotę mieszkaniową, który nie upichci przyzwoitej drużyny?

Przebudzeni

Wkrótce najadą nas też piłkarze z Azerbejdżanu. Do niedawna ich federacją rządził dyletant, który życzył reprezentacji porażek, by nie musieć wypłacać premii (jak donosi tamtejszy minister sportu), teraz w azerskim futbolu trwa epoka oświecenia. Narodowymi sportami nadal pozostają zapasy, ciężary i szachy, ale w szkołach już się nade wszystko kopie, nauczyciele wychowania fizycznego obowiązkowo przechodzą roczne trenerskie kursy, know how dostarcza tłum wynajętych Niemców, każdy klub musi mieć co najmniej dwa boiska treningowe, a także wystawiać minimum trzech rodzimych graczy i jednego poniżej 21. roku życia. Sukcesy? Organizacja mundialu dziewczyn do lat 17 (pierwszy muzułmański kraj w tej roli!) oraz awans Neftczi Baku do fazy grupowej Ligi Europejskiej (po wyeliminowaniu ćwierćfinalisty ubiegłorocznej Ligi Mistrzów).

Strzelanina

2,96 gola na mecz padało jesienią w Lidze Mistrzów. To jej rekord, a wiosną wynik może zostać jeszcze wyśrubowany. Nastał czas pogardy dla defensywnej skrzętności, niemal wszystkie czołowe kluby wolą obronę prowizoryczną, by zatracać się w spontanicznym atakowaniu.

Pusty magazynek

Dinamo Zagrzeb w wielkim żarciu nie uczestniczyło, jedyną bramkę zdobyło w 95. minucie ostatniej kolejki fazy grupowej, z rzutu karnego. Zremisowało 1:1, wcześniej przegrywało 0:3, 0:4, 0:2, 0:2, 0:2. Jak wysokie morale panowało w szatni, przekonaliśmy się tuż po rozpoczęciu LM, gdy obrońca Domagoj Vida, najwyraźniej znudzony trzygodzinną podróżą na mecz krajowego pucharu, otworzył puszkę piwa. Trener wyrzucił go z autokaru, a klub ukarał 100 tys. euro grzywny. Szoku nie było, wcześniej za picie płacili Nikola Pokrivae i Sammir. Ale oni przynajmniej balowali nocą.

Deamsterdamizacja

W październikowym meczu z Andorą w drużynie Holandii nie zagrał nikt z Ajaksu. Zdarzyło się to także w 1967 (z ZSRR) oraz 1995 r. (z Portugalią), ale tylko dlatego, że stołeczny klub nie puścił wówczas swoich ludzi na zgrupowanie reprezentacji. Teraz decydował selekcjoner Louis van Gaal, były trener Ajaksu.

Katalonizacja

Marzenie van Gaala o Barcelonie złożonej wyłącznie z chłopców przećwiczonych w La Masii ziściło się 25 listopada, kiedy między 14. a 75. minutą z Levante grali: Valdés - Montoya, Piqué, Puyol, Alba - Busquets, Xavi, Fabregas - Iniesta, Messi, Pedro. Następnym etapem może być wieczór, podczas którego swojska będzie i podstawowa jedenastka, i wszyscy wpuszczeni rezerwowi. Kolejnym: cała meczowa kadra tworzona przez wychowanków. Wychowanków według zasad UEFA, która pojęcie zredefiniowała, opisując nim piłkarzy, którzy spędzili w klubie co najmniej trzy sezony między 15. a 21. rokiem życia. Dlatego do barcelońskich zaliczają się m.in. Pedro i Busquets, zaadoptowanych przez La Masię na rok przed osiągnięciem przez nich pełnoletności.

Wrogo przejęci niegdyś Fabregas i Piqué, a także wydalony za młodu Alba należą natomiast do wychowanków wyjątkowo kosztownych. Z Arsenalu, Manchesteru Utd oraz Valencii wykupiła ich za blisko 60 mln euro.

Kontynent postawiony na głowie

Umiecie sobie wyobrazić, że na Euro 2012 nie przyjeżdżają Hiszpania, Holandia, Włochy, Francja i Anglia, a finalistów nie przyjmują Polska z Ukrainą, lecz Mołdawia z Białorusią? W rewirach przyrównikowych mieli to w realu. Na tegoroczny Puchar Narodów Afryki nie zakwalifikowali się ani broniący tytułu Egipcjanie, ani czterej finaliści ostatniego mundialu - RPA, Kamerun, Nigeria i Algieria, a zabawę organizowały biedne Gabon oraz Gwinea Równikowa, którą rządzi masowy morderca, przez wygnanych opozycjonistów zwany ludojadem, a sam tytułujący się "Wyzwolicielem". A teraz jeszcze do tego ćwiczenia umysłowego dołóżcie wspomnienie z Euro 2004, po którym tzw. opinia publiczna zażądała, by Grecja została zburzona (za zdobycie złota). Mistrzostwo Afryki wyrwała pozbawiona jakiegokolwiek rozpoznawalnego szerzej gracza Zambia, która w finale odprawiła Wybrzeże Kości Słoniowej, czyli m.in. triumfatorów Ligi Mistrzów, gwiazdy Manchesteru City i innych wyczynowców klasowych firm europejskich.

Najdroższy

No i stało się, najwięcej zapłacił klub ze wschodniej Europy. Chciałoby się napisać: po raz pierwszy w historii futbolu, ale bezpieczniej podać to tak: po raz pierwszy, odkąd ewidencjonujemy transfery według cen. Poradzieccy oligarchowie szpanowali coraz obfitszymi przelewami, aż Zenit St. Petersburg przebił wszystkich 55 milionami euro za Hulka. Brazylijski napastnik po przeprowadzce najpierw wywołał bunt w szatni (bo dostał za wysoką pensję), a potem na trybunach (bo skórę ma zbyt drastycznie odległą kolorem od śniegu, podobnie jak wzięty za 40 mln Belg Witsel). "Nie jesteśmy rasistami, brak czarnoskórych w składzie to ważna tradycja podkreślająca tożsamość klubu i nic więcej" - oświadczyli zwolennicy Zenita, przedstawiając klub jako niezwiązany mentalnie z Afryką i powołując się na przykład hiszpańskiego Athleticu, który zatrudnia tylko Basków, ale nie jest oskarżany o rasizm. Zapomnieli dodać, że w Bilbao grali ciemnoskóry Jonas Ramalho (syn Angolańczyka) oraz urodzony w Wenezueli i reprezentujący ją Fernando Amorebieta. A niejaki Dick Advocaat wyznał kiedyś, że jako trener Zenitu nie ośmielił się myśleć o zakupie czarnego piłkarza.

Powrót chuligana

Trafiony monetą i zakrwawiony Rio Ferdinand, rasistowskie okrzyki, 13 aresztowanych - to bilans derbów Manchesteru. Chuligańskich incydentów w Anglii przybywa, federacja rozważa rozwiązanie niewyobrażalne: odgrodzenie niektórych sektorów od boiska siatką bezpieczeństwa.

Cyganie też czarni

"Ludzie widzą tylko rasizm białych względem czarnych, a on istnieje w wielu odmianach. Kiedy grałem w lidze włoskiej, kibice rywali wyzywali mnie od "cygańskiego g...". Cały stadion krzyczał, ale potem nic się nie działo. Żadnego śledztwa, żadnych sankcji" - Sinisza Mihajlović, nowy selekcjoner reprezentacji Serbii, w której rasistowskie wybryki na trybunach się powtarzają.

Doradca

"Powiedziałbym, że w pewnych sytuacjach powinien w większym stopniu używać mózgu" - zauważył Angelo Ogbonna, włoski syn nigeryjskich imigrantów, wypytywany o notoryczne kłopoty zadymiarza nad zadymiarzami Mario Balotelliego, włoskiego syna imigrantów z Ghany. Dla Italii gole strzela także Stephan El Shaarawy, syn imigranta z Egiptu. Są młodzi, są przyszłością reprezentacji. I ze stadionów zniknął haniebny song "Czarni Włosi nie istnieją".

Najjaśniejszy

Donbass Arena nie zasypia. Rozświetla Donieck tysiącami lamp przez całą noc, całą noc też żyje, dyskoteka - z widokiem na boisko - jest czynna do białego rana. W dzień działają 54 punkty fast food, sześć barów, trzy restauracje i centrum fitness, wszędzie płaci się klubową kartą, gotówki nie przyjmują. Na stadionie Szachtara można nawet wziąć ślub. Piłkarze też się zabawiają. W tym roku byli najdłużej niepokonani w Europie, porażkę ponieśli dopiero w listopadzie. Przed 1/8 finału Champions League z Borussią może im zaszkodzić to, co szkodzi i naszym klubom - liga ukraińska zasnęła na pełne trzy miesiące, obudzi się dopiero po dwumeczu z mistrzami Bundesligi.

Niewidzialni

Trwała listopadowa noc z wtorku na środę, w głowie kłębiły mi się wspomnienia z wieczoru w Lidze Mistrzów, aż zerknąłem na Twittera, a tam ludzie ćwierkają, że Argentyna właśnie tłucze się z Brazylią. Oto komercjalizacja futbolu, która nie tyle obniża prestiż starć supermocarstw, ile powoduje, że łatwo przegapić, iż się w ogóle odbyły. Obie federacje uzgodniły - czy raczej: ubiły interes - że ich reprezentacje każdego roku rozegrają ze sobą dwa mecze, więc podrzędne zbieraniny udają te reprezentacje i sparingi odbębniają. Messi zasypia po strzeleniu messiliona goli dla Barcelony, a tu jego rodacy wychodzą na pojedynek z przeciwnikiem tradycyjnie wywołującym dreszcze. Dziś już nie wywołuje, dziś najznaczniejsze drużyny służą za wehikuły produkujące szmal. Ktoś rzuci milionem albo kilkoma, to "Canarinhos" rozwałkują Irak (6:0), Japonię (4:0) lub Chiny (8:0), a Hiszpanie polecą do Panamy, by przykopać jej 5:1. Niech żyje futbol reprezentacyjny, sparingi w nim wiecznie żywe, przynajmniej dopóty, dopóki pokazowe truchtaniny pozostaną tłustopłatne.

Hazardzista

Kiedy Ryan Tunnicliffe miał dziewięć lat, jego ojciec postawił 100 funtów, że wystąpi kiedyś w Manchesterze Utd. 10 tys. odebrał we wrześniu - 19-letni syn rozegrał kwadrans w meczu z Newcastle o Puchar Ligi Angielskiej. Trzy tygodnie później wjechał luksusowym range roverem w ścianę. Był pod wpływem alkoholu, stracił prawo jazdy. Może tata powinien teraz obstawić dzień, w którym Alex Ferguson wyleje młodego z drużyny?

Afrykańska królowa...

strzelczyń Bundesligi nazywa się Genoveva Ańonma, gra dla Turbin z Poczdamu, przyleciała z Gwinei Równikowej, została piłkarką roku na kontynencie. "Jestem szczęśliwą kobietą" - wyznała po wyróżnieniu. Przed dwoma lata Nigeryjki oskarżyły ją o bycie facetem. Testy płci wykazały, że się myliły.

Najładniejszy komplement (i styl gry)

"Kontrolowane tsunami" - napisała o piłkarkach Japonii znawczyni tego kraju Joanna Bator. Wyjęła mi z głowy zachwyt, który podzielam, ale nigdy nie zdołałbym go tak celnie i poetycko ująć. Kibicowałem aktualnym mistrzyniom świata, gdy naparzały się w olimpijskim finale z Amerykankami, czytelnikom też radzę zerknąć: grają z barcelońską płynnością, ale szybciej, a katalońskie mikrusy to przy nich dryblasy. Japońskie kadrowiczki mają średnio 154 cm wzrostu.

Forteca

Niezdobytą od 4 lutego wznieśli w Stoke, czyli tam, gdzie kopią drągale najwyżsi. Odkąd ulegli Sunderlandowi, ich stadionu nie zdobył w lidze angielskiej nikt, choć od tamtej pory padały obiekty Manchesteru Utd, Manchesteru City, Chelsea. A jesienią już w ogóle zyskali nietykalność. Tracą u siebie gole rzadziej niż nie tylko potentaci z Wysp, lecz także Barcelony i Reale, Bayerny i Borussie, i Juventusy i Intery.

Neymar

Żywy symbol zmian w geografii futbolowego biznesu. Dawno nie zdarzyło się, by tak sławny nieeuropejski piłkarz tak długo odwlekał transfer do Europy. 20-latek, który w 66 meczach Santosu i Brazylii strzelił w tym roku 56 goli, należy do swojego klubu w 55 proc. 40 proc. "udziałów" ma grupa inwestycyjna DIS, a 5 proc. założona przez fanów firma TEISA. Jest się o co bić, magazyn SportPro uznał Neymara za sportowca z największym potencjałem marketingowym na planecie (drugie miejsce zajął triumfator golfowego US Open Rory McIlroy, trzecie Messi, wcześniej w rankingu triumfowali Usain Bolt oraz LeBron James).

Największą stratę...

poniósł meksykański Puebla FC - zasłużony historycznie, lecz wielomilionowo zadłużony w urzędzie skarbowym - któremu fiskus zajął stadion. Zawodnicy zostali poproszeni o zabranie z szatni prywatnej własności, a potem patrzyli, jak urzędnicy wynoszą piłki, szafki, telewizory, komputery (te z pokojów administracyjnych). Amerykański skrzydłowy DaMarcus Beasley był pod wrażeniem. "Wow, zabrali nawet klubowy autobus!" - ćwierkał na Twitterze.

Najpopularniejszy bezrobotny

Pep Guardiola wziął przedłużone wolne, by ponapawać się Nowym Jorkiem, wyszlifować angielski, a przede wszystkim odetchnąć od zgiełku Ligi Mistrzów, ale jeśli sądzić po liczbie cytowań (w większości zmyślonych) i zawierających jego nazwisko artykułów, to trwają nieustające negocjacje w sprawie jego przyszłości. Chcieli Brazylijczycy, by poprowadził ich kadrę na mundialu na ich stadionach (on kontra Argentyna z Messi i Hiszpania z barcelończykami, to byłaby epika!), właściciel Chelsea podsuwa mu czek in blanco (nie przyjmie, kultura korporacyjna nie ta), łudzą się szefowie Manchesteru City (derby przeciw Aleksowi Fergusonowi, byłaby epika!), z namaszczeniem wypowiadają jego nazwisko w Milanie (marzenie ściętych głów), zainteresowanie wykazuje Bayern (też masowo wychowuje, prawie jak Barca), są gotowi nieba mu przychylić szejkowie z Paris Saint-Germain (tam już jest Ibrahimović, to byłaby nuklearna wojna domowa)... Słowem, nie zabiegają o Guardiolę tylko ci, których na niego nie stać. Najrzadziej wspomina się o jego powrocie do Camp Nou. Co wcale nie oznacza, że jest najmniej realny.

Tak, rok 2013 może być rokiem trenerskich megahitów transferowych. Wróci Pep, wyleci José?

Podyskutuj o wyborze na blogu Rafała Steca

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.