Piłka nożna. Czterdziestu młodych Niemców tylko czeka na sygnał z polskich klubów

Radosław Gilewicz, były reprezentant Polski pomógł GKS-owi Tychy zakontraktować Dennisa Mooy'a, obrońcę z Oldenburga. To wcale nie musi być koniec transferów z Niemiec.

Tysiące fanów nie mogą się mylić. Facebook.com/Sportpl ?

20-letni Mooy podpisał z GKS-em dwuletni kontrakt. Rodzina piłkarza pochodzi z Piotrkowa Trybunalskiego, więc jego powrót do Polski nie jest przypadkowy.

Trener tyskiego drugoligowca Piotr Mandrysz liczy, że nowy zawodnik powalczy o miejsce w składzie zarezerwowane dla młodzieżowca. To na razie nie jest możliwe, gdyż Mooy wciąż nie ma polskiego paszportu. Warto przy tej okazji przypomnieć, że w myśl przepisów PZPN-u obcokrajowiec nie może być traktowany jak młodzieżowiec.

- Rodzice Dennisa już działają. Dokumenty w tej sprawie dwa tygodnie temu trafiły do konsulatu. Procedura trwa około siedmiu tygodniu - mówi Gilewicz, były piłkarz GKS-u Tychy i Ruchu Chorzów, a także niemieckich klubów VfB Stuttgart i Karlsruher SC.

Gilewicz: Polanski w kadrze to zły pomysł. Będzie podział w reprezentacji!

Gilewicz podkreśla, że zgłaszają się do niego kolejni młodzi piłkarze, którzy uczyli się grać w piłkę w Niemczech, ale mają polskie korzenie. - Wcale nie przesadzę, jeżeli powiem, że znam przynajmniej czterdzieści takich przypadków. Oczywiście nie przyjadą do Polski wszyscy. Nie liczy się przecież ilość, tylko jakość. Szukam w Niemczech zawodników, którzy nie tylko dobrze grają w piłkę, ale mają też charakter do tego zawodu. Nie zniechęcają się niepowodzeniami, są ambitni. Po prostu walczą o swoje - uzasadnia Gilewicz.

UEFA ogłosiła listę 10 najlepszych piłkarzy w Europie. Kto zwycięży? 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.