Feyenoord ma problemy, ale to jednak Holandia

- Jeśli Feyenoord wystawi rezerwy, to i tak nie ma sensu porównywać ich z naszą Młodą Ekstraklasą. To jest holenderska szkoła futbolu, czyli najwyższa jakość szkolenia. Tacy zawodnicy już teraz mają spore umiejętności - uważa Hubert Małowiejski, który w Lechu Poznań odpowiada za analizę gry przeciwników.

Tego jeszcze w historii Lecha nie było ?

Piotr Leśniowski: Czy Lech ma szanse na zwycięstwo w Rotterdamie?

Hubert Małowiejski: Myślę że tak, bo w fazie grupowej był już dwa razy blisko zwycięstwa nad rywalami, którzy są mocniejsi od Feyenoordu, czyli Nancy i Deportivo. Ponadto z dużo silniejszym od siebie zespołem, jakim jest CSKA Moskwa, Lech potrafił nawiązać walkę i był bliski wywalczenia remisu. Jeśli jednak ktoś myśli, że zwycięstwo w Holandii to łatwe zadanie, to jest w błędzie. Pamiętajmy, że to zespół z niezłej ligi holenderskiej i ma bardzo dobrych zawodników. Niezależnie od tego, że nie są w optymalnej formie, a część z nich leczy kontuzje, to jednak w każdej chwili mogą złapać rytm. Tym bardziej że dla nich to będzie mecz z drużyną z polskiej ligi, która, z całym szacunkiem, nie jest wiodącą w Europie. Co ważne, oni zagrają przed własną publicznością, która pomoże im wyzwolić tę sportową złość. Ona na pewno jest w graczach Feyenoordu po tych ostatnich niepowodzeniach. Jeżeli zdamy sobie sprawę z tego wszystkiego, to wiemy, że poprzeczka, którą w środę musi przeskoczyć Lech, jest bardzo wysoko. Zespół jest w stanie to zrobić, ale zwycięstwo tam byłoby wielkim wyczynem.

Jaki skład Feyenoordu zagra przeciwko Lechowi? Jak to wygląda z analizy jego spotkań?

- Oglądaliśmy wszystkie mecze pucharowe Feyenoordu plus osiem spotkań ligowych, czyli tak naprawdę wszystkie mecze z ostatnich dwóch miesięcy. No i wniosek z tego taki, że skład jest bardzo trudno przewidzieć. Rotacja w drużynie pozostaje bardzo duża i nie wynika to z podejścia trenera, a z dużej liczby kontuzji. Raz brakowało ośmiu graczy, innym razem pięciu, potem sześciu. Wchodzi jeden, drugi wypada, więc trudno jest ustabilizować ten skład. Wytypować jedenastkę Feyenoordu na środę - nie sposób. A jeszcze teraz, gdy Holendrzy nie mają już szans na wyjście z grupy i grają z Lechem tylko o prestiż, to arcytrudne zadanie. Dlatego gdy rozmawiamy z trenerami i zawodnikami Lecha, to mówimy im o piłkarzach, co do których jesteśmy zorientowani, co umieją, jakie są ich słabe strony. Co do rezerwowych nie mamy takiego rozeznania, bo oni albo nie grali wcale, albo bardzo mało. Zbieramy jednak informacje o tym bezpośrednim zapleczu pierwszej drużyny. Jest tam Polak, Michał Janota, o którym u nas mówi się, że może być wkrótce silnym punktem reprezentacji. A przecież zawodników o takim potencjale jak Michał jest tam jeszcze kilku. Na pewno rezerw Feyenoordu nie ma co porównywać z naszą Młodą Ekstraklasą. To jest holenderska szkoła futbolu, czyli najwyższa jakość szkolenia, a zawodnicy nawet dzisiaj mniej znani już teraz mają spore umiejętności i przedstawiają jakąś tam wartość.

A jak może zagrać Feyenoord przeciw Lechowi?

- Niezależnie od tego, kto zagra, mamy orientację co do sposobu gry zespołu. Ten mechanizm się nie zmienia, nawet gdy wykonawcy są inni. Feyenoord gra systemem 1-4-5-1, czyli z jednym wysuniętym napastnikiem. Zmienia się czasem tylko układ drugiej linii - jest to albo 1-4-2-3-1, albo 1-4-1-4-1, czyli gra z dwoma lub jednym defensywnym pomocnikiem. Na pewno wyjdą na nas z wysuniętą daleko obroną i ostrym pressingiem, którym będą atakowali nas w środku boiska. Trzeba się tam spodziewać bardzo agresywnej gry w środku pola. Jeśli myślimy tam o korzystnym wyniku, to musimy sobie z tym poradzić.

Piłkarze AZ Alkmaar pokazali w sobotę, że grających daleko od swojej bramki obrońców dość łatwo zaskoczyć dobrym, prostopadłym podaniem.

- To jest na pewno nasza szansa. Gra obrony, w której obrońcy wychodzą daleko, by wspomóc pomocników w odbiorze piłki, jest typowa dla holenderskiego futbolu. Można ich wtedy zaskoczyć, ale trzeba najpierw poradzić sobie w środku pola z tą przewagą liczebną przeciwnika i dojść do sytuacji, w której da się wykonać to prostopadłe podanie. Potem już wystarczy mieć szybkiego napastnika, który nie da się złapać na spalonym i nie dogonią go obrońcy.

CSKA Moskwa i Deportivo straszyły Lecha dobrymi skrzydłowymi. Feyenoord chyba takich nie ma.

- To fakt. Potrafią grać jeden na jednego, ale nie są aż tak groźni jak np. CSKA. Alkmaar pokazał, jak się trzeba zachowywać przeciwko Feyenoordowi, czyli grać blisko siebie, asekurować się, dążyć do tego, by nie było w bocznych sektorach sytuacji jeden na jeden. Alkmaar, który jest w świetnej formie, grał w Rotterdamie bardzo głęboko cofnięty, co świadczy o tym, z jakim respektem podszedł do graczy Feyenoordu. To dla nas wskazówka.

Jakim bramkarzem jest Henk Timmer?

- Solidnym, ale, jak na bramkarza tej klasy, zbyt często przytrafiają mu się ostatnio kiksy. Pewnie wynika to z całej sytuacji Feyenoordu, kiepskich wyników i atmosfery. Nie jest zbyt pewny na przedpolu. Choć dobrze gra nogami i potrafi zagrać piłkę bardzo dokładnie, to np. w meczu z FC Utrecht, zaatakowany przez napastnika, nastrzelił go i padła kuriozalna bramka. Graczy Feyenoordu często załamuje stracona bramka, dlatego bardzo ważne jest, kto w środę strzeli ją pierwszy.

Czy problemy Feyenoordu sprawią, że Lech będzie faworytem w środę?

- Słyszałem już takie głosy i uważam, że są zbyt optymistyczne. Co nie znaczy, że jedziemy tam w roli chłopca do bicia. Absolutnie nie. Jedziemy tam walczyć o zwycięstwo i przekonać się, jakie są dzisiaj możliwości naszego zespołu.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.