Droga na mundial. Argentyńska klątwa Tilcary

Na mundialu w Meksyku w 1986 roku zachwycała reprezentacja Argentyny, prowadzona przez Diego Maradonę. Od tego czasu, choć zawsze wymieniana jest w gronie faworytów, nigdy nie sięgnęła po tytuł. Czy za sprawą pewnej złamanej obietnicy?

Tekst powstał w ramach projektu "Continental - Droga na Mundial", w którym prezentujemy finalistów mistrzostw świata 2014. Trwa Tydzień Argentyński

Argentynę AD 86 prowadził Carlos Bilardo. Jako że mecze miały być rozegrane na dużej wysokości, trener zabrał drużynę na zgrupowanie do Tilcary, miasteczka położonego w Andach, 2465 m n.p.m. w argentyńskiej prowincji Jujuy, w pobliżu granic z Boliwią. Piłkarze mieli oswoić organizmy z warunkami panującymi na takich wysokościach.

Podczas zgrupowania Bilardo wraz z podopiecznymi - byli tam m.in. Oscar Ruggeri, Sergio Batista, Claudio Borghi i Oscar Dertycia - odwiedził miejscowy kościół, gdzie modlił się przed posągiem Maryi Dziewicy z Copacabany. Prosili o siłę przed zbliżającym się mundialem. Wtedy to Bilardo miał obiecać, że jeśli Argentyna zdobędzie mistrzostwo świata, drużyna wróci do Tilcary, by podziękować.

Ale wygląda na to, że nigdy tego nie zrobiła. Mieszkańcy Tilcary zapowiedzieli: "Dopóki piłkarze i trener nie wypełnią obietnicy, Argentyna już nigdy nie zdobędzie mistrzostwa świata!". A do Bilardo przylgnęło przezwisko "oszust".

Trener próbował się tłumaczyć i przekonywał, że wrócił do Tilcary. Nikt z mieszkańców go jednak nie widział. - Kiedy coś obiecuję, zawsze dotrzymuję słowa - opowiadał Bilardo. I dodawał, że jedyną obietnicą, która została do spełnienia, jest wizyta w pewnym kościele w pobliżu Buenos Aires.

Przed mundialem w Brazylii o "klątwie Tilcary" znów zrobiło się głośno. Do miasteczka udali się Julio Humberto Grondona, szef argentyńskiej federacji, w towarzystwie kilku współpracowników, ale kibicom to nie wystarczyło. W mediach społecznościowych ruszyła akcja "wróćcie do Tilcary", która ma namówić reprezentację do odwiedzenia miasteczka przed mundialem w Brazylii. Zdaniem burmistrza Tilcary Felixa Pereza akcja ma poparcie samego papieża Franciszka I.

Co na to Bilardo?

- Zacznijmy od tego, że my nie składaliśmy żadnej obietnicy. Już dzwoniłem do ludzi z Jujuy i im to wyjaśniałem. Rozmawiałem też z kilkoma piłkarzami z tamtego składu. Wszyscy powiedzieli mi to samo. Pamiętam, że w Tilcarze codziennie chodziłem do kościoła, w którym księdzem był jakiś Urugwajczyk. Ale naprawdę nie składałem żadnej obietnicy - opowiadał Bilardo dziennikowi "Diario Muy".

- Oczywiście, mogę pojechać do Tilcary, ale podróż tam 40-osobowej reprezentacji przed turniejem to rzecz niemożliwa do wykonania - tłumaczył.

Ojciec Daniel z kościoła Matki Bożej Różańcowej i św. Franciszka z Asyżu w Tilcarze uważa, że obietnica została niemal w całości wypełniona, kiedy ówczesny trener kadry Sergio Baptista wraz z asystentem Jose Luisem Brownem odwiedzili świątynię przed turniejem Copa America w 2011 r. Ale według mieszkańców miasteczka przyjechać musi cała reprezentacja.

Pitbull, Shakira, nawet Ricky Martin - hity na mundial!

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.