Droga na mundial. Hugo Lloris. Spektakularny bramkarz libero

Nawet jeśli nie stanie się najlepszym bramkarzem mundialu, może się stać bramkarzem najbardziej spektakularnym. W jego przypadku możliwe jest wszystko: seria fenomenalnych interwencji, tak samo jak bezsensowny rzut karny i czerwona kartka. O Hugo Llorisie, kapitanie reprezentacji Francji, pisze Michał Okoński, dziennikarz "Tygodnika Powszechnego" i autor bloga "Futbol jest okrutny".

Zostań ekspertem Z czuba na mundial, relacjonuj z nami mecze ?

Ostatnia minuta meczu rozstrzygającego o losach Francuzów na mistrzostwach świata (osobną sprawą jest, czy w przypadku drużyny Benzemy, Ribery'ego, Nasriego czy Pogby może to być np. ćwierćfinał, czy coś więcej). Dążący do strzelenia zwycięskiej bramki piłkarze Didiera Deschampsa naciskają rywali na ich połowie. Nagle któryś z nich (Cabaye?) traci piłkę. Ktoś z przeciwników zagrywa ją bezpośrednio za plecy francuskich obrońców, gdzieś w okolice trzydziestego metra. Z jednej strony pędzi do niej szybki napastnik, z drugiej na jego spotkanie wybiega z własnego pola karnego kapitan Francuzów Hugo Lloris. Jest jasne, że nie może złapać piłki w ręce: że jedyne, co może zrobić, to wyprzedzić rywala i wygarnąć mu futbolówkę wślizgiem. Zdąży? Czy mając ułamek sekundy na podjęcie decyzji dobrze ocenił sytuację, czy opuścił bramkę zbyt pochopnie? Zostanie bohaterem? Wyleci z boiska, a jego drużyna, która wykorzystała już limit zmian, będzie musiała dokończyć spotkanie nie dość, że w dziesiątkę, to jeszcze z którymś z zawodników z pola między słupkami?

Rzecz w tym, że wszystkie odpowiedzi są prawdopodobne.

Bramkarz libero

Warto pisać o Llorisie, bo jest jednym z najbardziej znanych bramkarzy libero. Po angielsku pozycję tę określa się mianem sweeper keeper; chodzi - jak czytamy w Słowniczku taktycznym portalu Krótka piłka - o golkipera operującego stosunkowo daleko od własnej bramki, asekurującego obrońców wyjściem poza pole karne w przypadku podania za ich plecy, umożliwiającego kolegom prowadzenie akcji na połowie przeciwnika, w razie potrzeby uczestniczącego w rozegraniu. Tak grał Pepe Reina w Liverpoolu Rafy Beniteza, tak gra Lloris w Tottenhamie André Villasa-Boasa i Tima Sherwooda, tak gra również najlepszy na tej pozycji Manuel Neuer w Bayernie Guardioli.

W każdym z tych przypadków bramkarz staje się de facto jedenastym zawodnikiem z pola, którego "proaktywna", jak mówią w taktycznym żargonie, postawa pozwala pozostałym piłkarzom zaangażowanie w pressing już przed bramką przeciwnika, a obrońcom - granie tzw. wysoką linią. Wyobraźmy sobie, że rywal próbuje przeciwstawiać się tej taktyce i zagrać piłkę za plecy obrońców - odpowiedzią są właśnie wybiegi bramkarza poza pole karne, żeby zdążyć do piłki przed szarżującym napastnikiem.

Oto cały Hugo Lloris. Rzadko pozostający na linii, w trakcie spotkania wychodzący gdzieś w okolice szesnastego metra, niejednokrotnie interweniujący poza nim wślizgiem czy główką, niejednokrotnie też zmuszony do zagrania ręką na granicy pola karnego. W Premier League bywało to zresztą przyczyną jego kłopotów: we wrześniu 2013 dostał żółtą kartkę w meczu Tottenhamu z Norwich - szczęśliwie, bo równie dobrze mogła być czerwona - a z kolei podczas spotkania z Cardiff sędziowie nie całkiem słusznie uznali, że zatrzymując piłkę ręką zdążył się zmieścić w szesnastce. Nieustanne życie na krawędzi, a właściwie należałoby powiedzieć: na linii pola karnego. "Zawsze grałem ryzykownie - mówi sam bramkarz Tottenhamu. - Zawsze próbowałem kontrolować całe pole karne, a nawet większą przestrzeń. Chcę być tu szefem - czasem z powodzeniem, czasem bez".

Święty Hugo

Ten styl gry wynika tyleż z potrzeb drużyny, co z indywidualnych cech bramkarza. Lloris nie jest najsilniejszy fizycznie, nie czuje się najlepiej w zatłoczonym polu karnym podczas walk o górne piłki, woli więc - o ile to możliwe - uprzedzać fakty. Zwykle się nie myli; po serii kapitalnych interwencji podczas barażów z Irlandczykami, przed poprzednim mundialem, francuska prasa nazwała go, robiąc aluzję do Ikera Casillasa, "świętym Llorisem". Jeśli nawet robi błędy (w noworocznym pojedynku z MU - tym razem już w obrębie pola karnego - popędził w stronę Ashleya Younga, interweniując nie trafił w piłkę i powalił rywala; w tym przypadku, tak samo jak w przypadku faulu na Pedro w meczu Francji z Hiszpanią podczas eliminacji mundialu, sędziowie pomylili się na jego korzyść), wynikają one zwykle z potrzeby naprawienia błędów kolegów. O tym, że potrafi poświęcać się dla drużyny, mówi zarówno sytuacja z 2008 r., kiedy dwa dni po śmierci matki zadeklarował gotowość do gry w ligowym meczu Nice (i był jego bohaterem), jak epizod z meczu Tottenhamu z Evertonem, kiedy uderzony przez Lukaku kolanem w głowę stracił na chwilę przytomność, ale podniósł się i dograł spotkanie do końca (menedżer Tottenhamu był wówczas potężnie krytykowany za to, że nie zdjął go z boiska .

Mundial będzie dla niego szczególnie ważny nie tylko z powodów patriotycznych. Po tym, jak Tottenham kolejny raz nie zakwalifikuje się do Ligi Mistrzów, pamiętający te rozgrywki z występów w Olympique Lyon 27-letni Hugo Lloris będzie myślał o transferze, a udane mistrzostwa świata pomogą mu znaleźć pracodawcę wśród najlepszych klubów Europy. Media spekulują z jednej strony o powrocie do ojczyzny (bajecznie bogate Monaco), z drugiej - o Barcelonie, która traci Victora Valdesa. Trener Tottenhamu Tim Sherwood mówi wprawdzie o tym, że do żadnej transakcji nie dojdzie, a jego podopieczny jest wart sto milionów funtów, ale jak w przypadku wielu wypowiedzi tego szkoleniowca, tych słów nie można traktować serio.

Materiał powstał w ramach Tygodnia Francuskiego projektu "Continental - Droga na Mundial"

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.