Droga na mundial. Najlepszy technik, najgorszy piłkarz

W latach swej młodości zawładnął umysłami wielu fanów piłki nożnej zafascynowanych jego umiejętnościami technicznymi. Z piłką nadal potrafi zrobić rzeczy, o których zwykły śmiertelnik może wyłącznie pomarzyć. Mówiono o nim, że ma większy talent od Cristiano Ronaldo, lecz obecnie najczęściej przypinana jest mu łatka zmarnowanego talentu. Czy Ricardo Quaresma zmieni swój wizerunek i pojedzie na MŚ 2014?

Materiał powstał w ramach Tygodnia Portugalskiego projektu "Continental - Droga na Mundial"

W teorii uznawanie Quaresmy za niespełniony talent może być dla niego krzywdzące. Wielu chciałoby mieć za sobą występy w takich klubach jak Porto, Barcelona, Inter czy Chelsea oraz ponad 30 występów w reprezentacji Portugalii. Problemy zaczynają się dopiero wtedy, gdy przyjrzymy się jego karierze dokładniej.

Do Barcelony przychodził jako potencjalna gwiazda; w tym samym roku Cristiano Ronaldo wzmocnił Manchester United. Obaj wywodzą się ze szkółki Sportingu Lizbona. Quaresma w hiszpańskiej lidze wystąpił w 22 meczach, lecz rzadko kiedy grał całe mecze. Dla niego to było zdecydowanie za mało. Narzekał na to, iż obiecano mu grę w roli "wolnego elektronu"; zamiast tego został wręcz "przyklejony" do skrzydła. Jego podejście do zawodu oraz publiczna krytyka Franka Rijkaarda na tyle rozeźliła ówczesnego trenera Barcelony, że ten w końcu zdecydował, iż Portugalczyk już u niego nie zagra. - Nie miałem cierpliwości - wytłumaczył po latach Quaresma. - Nie mogłem znieść siedzenia na ławce. To było idiotyczne nastawienie.

Wobec tego zdecydował się na powrót do ojczyzny, lecz tym razem wybrał FC Porto. Tam ponownie o sobie dał znać jego geniusz, przez cztery lata dwukrotnie został zawodnikiem roku ligi portugalskiej, zachwycając wszystkich swoją techniką. Mimo to dalej zdarzało mu się grać zbyt egoistycznie, nie podając piłki kolegom, próbując najczęściej przedryblować wszystkich piłkarzy rywala. Był jednak skuteczny. Gdy Porto zrobiło się dla niego za małe, trafił do Interu.

Najgorszy piłkarz Serie A

Wydawało się, że to odpowiednie miejsce dla niego, że Jose Mourinho zdoła okiełznać jego charakter i wykorzystać na boisku w jak najlepszy sposób. Lecz to nie miało miejsca - Quaresma nie był przyzwyczajony do angażowania się w fazę defensywną, wolał przeznaczać całą swoją energię na akcje ofensywne. To nie mogło się spodobać Mourinho. W dwa lata zagrał zaledwie 24 mecze ligowe - w międzyczasie był jeszcze wypożyczony do Chelsea, lecz tam grał jeszcze mniej.

- Liga włoska nie była dla mnie. To futbol bez ryzyka, czekanie, aż rywal popełni błąd. To nie mój styl - tłumaczył swoje niepowodzenie Quaresma. Jednak dzięki pobytowi w Mediolanie może pochwalić się zwycięstwem w Lidze Mistrzów w sezonie 2009/10, choć zagrał w zaledwie dwóch meczach tej edycji. Mimo wszystko był to czas stracony. Gdy Cristiano Ronaldo w 2008 roku sięgał po "Złotą Piłkę", Quaresma dostał nagrodę "Bidone D'oro" (złoty kosz), przyznawaną we Włoszech dla najgorszego piłkarza Serie A.

Później trafił do Besiktasu i wydawało się, że odnalazł się w Stambule. Radził sobie dobrze, jednak jak to już bywa w jego przypadku, sielanka nie mogła trwać zbyt długo. Gdy podczas meczu Ligi Europy przeciwko Atletico został zmieniony przez trenera Carlosa Carvalhala, zwyzywał go, nazywając chociażby "bezwartościowym". Władze klubu wzięły stronę piłkarza i ostatecznie zwolniły Carvalhala. Jednak później Besiktas będący w coraz większych problemach finansowych oczekiwał od Quaresmy, by ten w ramach wdzięczności zgodził się na niższą pensję. Tak się nie stało, a w akcie zemsty prezydent Fikret Orman zdecydował, że Quaresma już nigdy nie zagra w jego klubie. - W Besiktasie kibice traktowali mnie jak króla. Lecz nowego prezydenta interesowały jedynie moje zarobki - bronił się Quaresma.

Przenosiny do Al-Ahli Dubaj dla wielu był znakiem, iż swoją profesjonalną karierę już skończył, wykorzystując swoją sławę do zarobienia pieniędzy na emeryturę. Na pierwszej konferencji przyznał, iż nie wie niczego o swoim nowym klubie oraz lidze. W Zjednoczonych Emiratach Arabskich bawił zaledwie przez pięć miesięcy, głównie ze względu na problemy z formą oraz profesjonalnym podejściem do zawodu. Pół roku był bez klubu, aż na początku tego roku pomocną dłoń wyciągnęło do niego FC Porto.

Kibicujesz Portugalii? Pokaż jak i wygraj piłkarskie nagrody

 

Ryzyko popłaciło

I jak na razie "Smoki" nie mają powodu, by narzekać na tę decyzję. Ponownie zachwyca tzw. trivelą, czyli niezwykle silnymi i celnymi wrzutkami wykonywanymi zewnętrzną częścią stopy. W ten sposób asystował przy bramce Eliaquima Mangali w zeszłotygodniowym ćwierćfinale Ligi Europy z Sevillą (1:0). Rundę wcześniej swoim rajdem i strzałem z lewej nogi pokonał Pepe Reinę, przypieczętowując awans w pojedynku z Napoli. Dawniej lubił korzystać również z "rabony", czyli podania krzyżakiem.

Choć gra lepiej, jego ciemna strona dalej daje znać o sobie. Pod koniec przegranego 1:2 meczu z Nacionalem dążył do konfrontacji z rywalem. Przytrzymywać go musieli koledzy, a nawet sędzia liniowy. Powodem jego żywiołowej reakcji była obraza na tle rasistowskim ze względu na jego romskie pochodzenie. - Śmieję się, gdy słyszę, że dzisiaj rasizmu już nie ma. Gdy w Portugalii wydarzy się coś złego, zawsze jest to wina Romów, czarnych, imigrantów. Ciężko z tym żyć - twierdzi Quaresma. - Mój ojciec jest Romem, tak samo jak i ja. Lubię muzykę, zabawy, to środowisko. Jesteśmy wielką rodziną.

Incydent podczas tego spotkania nie zaważy na decyzji Paulo Bento o ewentualnym powołaniu Quaresmy na MŚ 2014. Na to liczy wielu kibiców oraz dziennikarzy po jego ostatnich występach. Pozwoliły one ponownie uwierzyć, że z ostatnich lat profesjonalnej kariery uda mu się jeszcze trochę wycisnąć. Wcześniejsze niepowodzenia były zdaniem Quaresmy wynikiem braku cierpliwości. - W kluczowych momentach mojej kariery podejmowałem złe decyzje. Chciałem mieć wszystko jak najszybciej, co mi zaszkodziło.

Do końca sezonu pozostał jednak jeszcze ponad miesiąc i w tym czasie wiele może się zdarzyć. Pomocnik Porto przypomina tykającą bombę, co raz daje znać o sobie jego samolubność, taktyczna ignorancja oraz nadmierne przywiązanie do sztuczek technicznych i efektownej gry. Podoba się ona kibicom, lecz jeszcze częściej ceni się efektywność.

Quaresma stanowi lekcję dla wielu przyszłych piłkarzy, że sam talent i umiejętności to zbyt mało, że wystarczają one jedynie do pewnego poziomu - w jego przypadku jest to FC Porto. Czy Quaresma z odpowiednim nastawieniem, podejściem do zawodu osiągnąłby poziom Cristiano Ronaldo? Nie jest to wykluczone, choć sam zainteresowany nie uważa się za słabszego piłkarza. - Jest jedna rzecz, której jestem pewny - nie jestem słabszy od najlepszych zawodników na świecie. Umiem zrobić to co oni - twierdzi Quaresma. Być może dostanie szansę udowodnienia tego podczas mundialu w Brazylii.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.