Mundial 2014. Brazylijska recepta na hiszpański atak na mundialu?

Przez ostatnie dwa lat Hiszpanie szukali człowieka, który mógłby wykańczać koronkowe akcje Iniesty, Xaviego, Silvy i innych genialnych pomocników obrońców tytułu. Coraz więcej wskazuje na to, że skończy się na podkradzionym z Brazylii Diego Coscie, bo w najbardziej ofensywnie grającym kraju na świecie nie było żadnego napastnika spełniającego wymagania.

Przed pierwszym meczem Hiszpanów na Euro 2012 nikt nie miał pojęcia, na kogo postawi Vicente del Bosque, w kadrze miał Fernando Torresa, Alvaro Negredo i Roberto Soldado, ale żaden z nich w rozgrywkach klubowych nie prezentował wybitnej formy. Ostatecznie z napastnika zrezygnował, najwyżej ustawiony był Cesc Fabregas, ale w rzeczywistości ofensywni piłkarze Hiszpanii tak rotowali pozycjami, że ciężko było mówić o kimś jako o napastniku w tej jedenastce. Hiszpanie zremisowali 1:1, a del Bosque eksperymentował później z ustawieniem, także pod kątem napastników, ale w większości meczów wciąż grał bez snajpera.

Mimo tak nietypowej taktyki Hiszpanie zostali mistrzami Europy, a wchodzący przeważnie z ławki Fernando Torres królem strzelców. Napastnik Chelsea spędził w trakcie polsko-ukraińskiego turnieju 189 minut na boisku, co wystarczyło mu do strzelenia trzech bramek, w tym jednej w finale. Okazuje się, że przez minione dwa lata sytuacja wiele się nie poprawiła.

Torres dalej nie może odnaleźć w Chelsea formy, jaką prezentował niegdyś na Anfield Road, Roberto Soldado prawdopodobnie nie będzie już nawet brany pod uwagę, podobnie jak starzejący się David Villa, którego w tym sezonie kontuzje nie oszczędzają. Czy Del Bosque znów może zostać zmuszony do zagranie bez typowej "dziewiątki"?

Teoretycznie nie musiałby na tym dużo stracić, podobnie jak w 2012 roku. Cesc Fabregas, David Silva i inni prezentują formę pozwalającą wciąż rozbijać nawet najszczelniejsze defensywy zarówno w Europie, jak i na świecie. Choć na Pucharze Konfederacji Brazylijczycy w finale pokazali, że zespół del Bosque nie może spocząć na laurach i przed mundialem musi wymyślić coś, czym mógłby zaskoczyć rywali, to nikt chyba nie podważy tezy, że Hiszpanie są głównymi faworytami mundialu. Pytanie tylko, czy znajdą człowieka, na którym spocznie obowiązek zdobywania bramek, czy znów zostanie on rozłożony na kilku piłkarzy.

Teoretycznie skoro taktyka pozbawiona napastnika podziałała na Euro 2012, to del Bosque mógłby ją skopiować również w Brazylii, ale wśród Hiszpanów da się wyczuć nerwowość i poczucie, że jest to pięta achillesowa reprezentacji, która tym razem może spotkać się z rywalami, którzy znają już sposób gry Hiszpanów i ogrywanie kolejnych rywali może nie być już takie łatwe.

Wątpliwości te narastają tym bardziej, że popularna tiki-taka przestaje działać. Ta w wydaniu barcelońskim została bezlitośnie obnażona w półfinale ostatniej edycji LM, kiedy to w dwumeczu Bayern wygrał z mistrzami Hiszpanii 7:0. Jeśli w Hiszpanii nie chcą powtórki z rozrywki w Brazylii, muszą znaleźć kogoś, kto w kluczowych momentach będzie sam potrafił zdecydować o wyniku, strzelając bramkę.

Co ciekawe, obecnie najbardziej prawdopodobną opcją wydaje się podkradziony właśnie z Brazylii Diego Costa. Urodzony w Brazylii napastnik gra w Atletico i sam zadeklarował, że chce występować właśnie dla reprezentacji Hiszpanii. W listopadzie był już nawet powołany na swój pierwszy mecz, ale nie zagrał w nim z powodu kontuzji. W Brazylii zawrzało, Luiz Felipe Scolari wysłał mu nawet powołanie, wyciągając do niego rękę, ale ten w odpowiedzi podpisał u notariusza dokument potwierdzający, że zależy mu tylko na grze w barwach Hiszpanii. W jego ojczyźnie zagrożono mu w związku z tym nawet odebraniem obywatelstwa.

Inną, ostatnią chyba opcją jest zaryzykowanie i danie szansy młodym. Morata, Jese, Tello to piłkarze od dziecka szkoleni w Realu i Barcelonie, więc nie tylko uczyli się od najlepszych, ale też zawsze byli blisko piłkarzy, którzy stanowią teraz o sile reprezentacji Hiszpanii.

Reprezentacji, która jest coraz starsza i niewykluczone, że za dwa lata na Euro we Francji zobaczymy ją w zupełnie innym kształcie, więc pomaganie młodym w zdobyciu doświadczenia na wielkich turniejach jest dla nich niezbędne. Zwłaszcza że takie reprezentacje jak Niemcy czy Brazylia mają niezwykłą młodzież, która tylko czeka na możliwość przejęcia dominacji w europejskiej i światowej.

Co może być jeszcze łatwiejsze, jeśli Hiszpanie szybko nie wymyślą skutecznego rozwiązania problemu z napastnikami.

Tekst powstał w ramach projektu "Droga na Mundial", w którym prezentujemy finalistów mistrzostw świata 2014. Trwa Tydzień Hiszpański

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.