Premier League. Van Gaal trenerem Manchesteru United. Legenda prowadzi legendę

Jeden z największych klubów świata zatrudnia jednego z największych trenerów świata. Ale też skala wyzwań, przed jakimi stoją obie strony, również należy do największych - o Luisie van Gaalu i Manchesterze United pisze Michał Okoński, dziennikarz "Tygodnika Powszechnego" i autor bloga "Futbol jest okrutny".

Media zacierają ręce. W internecie wspomina się o upokorzeniach, jakich doznawali od niego piłkarze i ogląda jego malownicze awantury z dziennikarzami. Skoro sam określa się jako człowiek tyleż szczery, co arogancki, okazji do zwarć nie zabraknie i tym razem. Zwłaszcza że w Anglii zrobiło się ciasno: witającego go z otwartymi ramionami Jose Mourinho łączy z Luisem van Gaalem nie tylko pokaźna kolekcja trofeów i nie tylko fakt, że Portugalczyk był podwładnym Holendra w Barcelonie - obaj uważają się także za najlepszych trenerów na świecie.

Herkules van Gaal

Evra, Vidić, Ferdinand, Rafael - tak wyglądała podstawowa linia obrony Manchesteru United w ostatnim okresie rządów sir Aleksa Fergusona, nawet jeśli niektórzy z nich wypadali na krótszy lub dłuższy czas z powodu kontuzji. Była to linia obrony mistrzów Anglii i zespołu, który liczy się w walce o zwycięstwo w Lidze Mistrzów. Büttner, Evans, Jones, Rafael - tak w najlepszym przypadku wyglądałoby to teraz: linia obrony drużyny ze środka tabeli Premier League, który o Lidze Mistrzów może tylko marzyć.

A przecież przed tą linią obrony wcale nie jest lepiej. Kiedyś Scholes i znakomity Carrick, dziś Carrick mający najlepsze lata za sobą, zatrzymany w rozwoju Cleverley i wyśmiewany po fatalnym sezonie Fellaini - wszyscy, jak wiadomo, niezbyt szybcy. Na skrzydłach proszący się o wystawienie na listę transferową Young czy Nani... doprawdy gdzie tylko się obejrzeć - potrzeba inwestycji i zmian, może poza ofensywnym kwartetem Januzaj, Mata, Rooney i van Persie czy de Geą w bramce.

Skala wyzwań stojących przed Holendrem jest więc zaiste herkulesowa: do wymiany połowa pierwszej jedenastki, a druga połowa do podkręcenia tempa, przynajmniej w porównaniu z tym, w którym ostatnio funkcjonowali. Bycie trenerem adaptującym się do wyzwań Premier League w niespotykanie krótkim czasie: van Gaal poprowadzi Holendrów na mundialu, a obóz przygotowawczy MU przed nowym sezonem rozpocznie się zaledwie trzy dni po meczu finałowym. Bycie selekcjonerem integrującym grupę piłkarzy pamiętających jeszcze suszarki sir Aleksa z obieżyświatami, którzy albo Anglii jeszcze nie poznali (w kontekście letniej ofensywy transferowej padają np. nazwiska Toniego Kroosa, Arjena Robbena czy Matsa Hummelsa), albo nie mierzyli się jeszcze z presją gry w jednym z najpotężniejszych klubów świata (będący już jedną nogą w MU młody lewy obrońca z Southampton Luke Shaw). W końcu: bycie menedżerem uczestniczącym wraz z władzami klubu w procesie rekrutacyjnym. Za dużo zmian może być przeciwskuteczne, a nie każdy wielki talent jest w stanie poradzić sobie w Premier League - weźmy za przykład Tottenham, gdzie w czasie ubiegłych wakacji pojawili się m.in. sprowadzeni za ogromne pieniądze Roberto Soldado czy Erik Lamela...

Czy Anglia jest wyspą

Nigdy jeszcze MU nie zatrudniał trenera z zagranicy. Z drugiej strony: nie przesadzajmy. Anglia jest wyspą, jak ustalił dawno temu Jules Michelet, rozpoczynając swój wykład o historii Imperium Brytyjskiego, ale to nie oznacza, że jej kultura piłkarska różni się od holenderskiej bardziej niż np. hiszpańska czy niemiecka. We wszystkich tych krajach Luis van Gaal zdążył już pracować i we wszystkich zdążył sięgnąć po mistrzostwa i puchary. Owszem: decyzja o jego zatrudnieniu oznacza radykalne zerwanie z filozofią, którą Alex Ferguson i Bobby Charlton zaprezentowali, decydując się na powierzenie drużyny Davidowi Moyesowi, ale przed podobnymi decyzjami stawały już inne kluby, wcale nie wychodząc na tym źle (przypomnijmy np. odyseję Carlo Ancelottiego, który z Włoch przeprowadził się do Anglii, a potem pracował we Francji i Hiszpanii, wszędzie zostawiając za sobą dobre wspomnienia). Owszem: zmieniając sposób rekrutacji na ważne stanowisko kierownicze, Manchester United zachował się zgodnie z regułami wielkiej korporacji, ale w końcu... jest on wielką korporacją. Nie ma się co dziwić, że zaufany rodziny Glazerów dyrektor wykonawczy Ed Woodward zdecydował się tym razem działać poza, a może i wbrew sir Aleksowi.

Pisałem już dla Sport.pl, dlaczego zwolnienie Davida Moyesa oznacza prawdziwy koniec rządów jego wielkiego poprzednika - wypada dodać, że pod jednym względem van Gaal będzie miał łatwiej niż Moyes: porównania do sir Aleksa nie będą w jego przypadku aż tak bezpośrednie. W pierwszym rzędzie Holender będzie zestawiany ze szkoleniowcem, którego planowane na co najmniej sześć lat rządy zakończyły się po dziewięciu miesiącach.

Co z Giggsem

Luis van Gaal przychodził do klubów zagranicznych, szanując rolę lokalnego "łącznika" - w przypadku Barcelony był to Jose Mourinho, w przypadku Bayernu Hermann Gerland. W Manchesterze ewentualne zderzenie cywilizacji ma łagodzić powierzenie funkcji asystenta Ryanowi Giggsowi (role Scholesa, Butta czy Phila Neville'a nie zostały jeszcze określone), tu jednak sprawa nie jest oczywista.

Na pierwszy rzut oka to fatalna koincydencja, że prezentacja Luisa van Gaala została połączona z ogłoszeniem informacji o zakończeniu przez Giggsa kariery piłkarskiej - w końcu zawodnika tej rangi powinno się uroczyście żegnać przez dobrych parę dni, a tak siłą rzeczy stała się to wiadomość podrzędna. Pytanie jednak, czy była to jedynie koincydencja. "Zasmucił mnie fakt, że nie założę już stroju MU jako piłkarz " - nie tylko publicyście "Guardiana" Jamiemu Jacksonowi zdanie to zadźwięczało jako nuta wyrzutu i sygnał, że Giggs jest rozczarowany, iż nowy zwierzchnik nie widzi go już w roli piłkarza.

Co z taktyką

Nie on jeden się pewnie niepokoi. Van Gaal słynie z ciężkiej ręki (do tej akurat przywykli pod Fergusonem), surowej dyscypliny i mocnych gestów, ale oprócz tego Holender miewa również określone preferencje personalne i taktyczne: w Monachium pozbył się Luki Toniego, a niełatwo miał z nim Ribery, w Barcelonie narzekał Rivaldo, Riquelme zaś usłyszał: "nie jesteś moim typem piłkarza, szukaj sobie innego klubu". Od lat wiadomo, że gwiazd nie uznaje, najważniejszy jest zespół. W tym zresztą również niewiele różni się od Fergusona (inna sprawa, że wielu jego podopiecznych twierdzi, iż to sam van Gaal pielęgnuje swój wizerunek potwora, a w codziennej pracy potrafi być uroczy i troskliwy).

Ktoś określił nowego trenera MU jako prekursora: jego Ajax odkrywał na nowo posiadanie piłki i pressing kilkanaście lat przed tym, jak przypomniały o ich znaczeniu Barcelona i Bayern. Ktoś mówił o nim jako o złotym środku między Guardiolą a Mourinho: Manchester United van Gaala będzie zapewne przejmował inicjatywę, ale nie zaniedbując ani na moment solidności i organizacji w defensywie; wzrośnie znaczenie cofniętego rozgrywającego (Carrick?) i piłkarza grającego jako tzw. dziesiątka (Rooney? Mata?). Drużyna, dotąd często grająca z kontrataku, będzie operowała piłką dłużej i z pewnością szybciej niż dotąd. Na pytanie o preferowaną formację odpowiedź nie jest oczywista: ostatnio wydaje się nią być 4-3-3, choć z reprezentacją Holandii van Gaal próbował także gry z trójką obrońców, a sukcesy z AZ Alkmaar odnosił w ustawieniu 4-4-2. Przy całej sztywności i autorytaryzmie w tym powinien być elastyczny.

Wybór średnioterminowy

Najciekawsza z dzisiejszej prasówki wydaje mi się obserwacja Miguela Delaneya, który scharakteryzował van Gaala na łamach "Irish Examiner" jako wybór średnioterminowy. Trzyletni kontrakt - tyle mniej więcej wytrwał w Barcelonie za pierwszym razem, i tyle pracował w Bayernie. Kibiców MU ta perspektywa nie powinna przerażać: za każdym razem odchodził, zostawiając po sobie ułożoną drużynę i dziedzictwo, z którego w pełni mogli skorzystać następcy. Zarówno w kwestii ogólnych założeń taktycznych (zwiększenie roli posiadania piłki), jak i decyzji personalnych (transfery Robbena i Neuera czy zmiana pozycji Schweinsteigera), w Bayernie np. pracował na sukcesy Heynckesa i Guardioli. To, że daje szanse młodym, jest oczywistością: żeby nie wspominać zamierzchłych czasów Ajaxu, to u niego w Barcelonie debiutowali Iniesta i Xavi, a w Bayernie Müller i Alaba. Januzaj czy Wilson, który tak dobrze pokazał się w ostatnim meczu Giggsa, holenderskiej miotły nie powinni się więc obawiać.

Pierwszych parę miesięcy zapewne nie będzie łatwe: w nowych klubach Luis van Gaal startował zwykle nie najlepiej. Warto w tym czasie pamiętać, że MU postawił na trenerskiego pewniaka. Pewniaka, który przyjdzie, zobaczy i pójdzie dalej - zanim jednak pójdzie, zdąży jeszcze zwyciężyć.

Piłkarze i kibice zachwyceni, dziennikarze przerażeni, a z Fergusonem van Gaal... Zobacz kogo zatrudnił Manchester

Więcej o:
Copyright © Agora SA