Bundesliga. Bohater Matthias Ginter, czyli problem Łukasza Piszczka

Przed Łukaszem Piszczkiem niełatwe kilka miesięcy i jeszcze trudniejsze decyzje. W niedzielnym meczu Borussii Dortmund z Schalke 04 Gelsenkirchen (3-2) tylko z ławki przyglądał się, jak kapitalnie gra Matthias Ginter, 21-latek, który zajął jego pozycję.

Nie ma wątpliwości, że Thomas Tuchel już w kilka miesięcy pracy zdołał sprawić, że Borussia Dortmund potrafi grać w innym wymiarze. To już wiecie: jego zespół więcej razy piłkę podaje, atakuje cierpliwiej, potrafi dominować skuteczniej niż zeszłoroczna wersja Juergena Kloppa.

Chociaż w derbach Westfalii Borussia długo się rozpędzała, to momentów, gdy ich gra pięknie sklejała się kolejnymi podaniami, nie brakowało. Zwłaszcza w środku pola, gdzie nagle szybkie prostopadłe podania odnajdywały kolejno ustawionych piłkarzy. Wszystko łączyło się idealnie i prosto, jak kolejne punkty w dziecięcej wykreślance, a rywale z Gelsenkirchen mogli tylko cofać się bliżej własnej bramki i liczyć na błąd Borussii w rozegraniu.

Jednym z największych atutów Borussii jest zdolność do błyskawicznych zmian ustawień - podobnie jak w Bayernie Monachium, czasem trudno ustalić wyjściową formację. Oczywiście to tylko liczby, bo liczy się to, że drużyna Tuchela skutecznie adaptuje się do danej sytuacji. Zmiany dotyczą bardziej ról i ustawienia piłkarzy i efekty pokazują, że czasem przesunięcie zawodnika o pięć metrów ma olbrzymie znaczenie.

Najbardziej dotyczy to Shinjiego Kagawy, Ilkaya Gundogana, Henricha Mkhitariana i Gonzala Castro - piłkarzy ofensywnych, kreatywnych, dyktujących tempo akcji. Jednak w atakach pozycyjnych to właśnie im rywale ograniczają miejsce, nie pozwalają obrócić się z piłką, wolą nawet faulem przerwać akcję. Bez klasycznych skrzydłowych w składzie wydawałoby się, że ten ścisk w środku pola będzie powodował frustrację, znacząco wpływał na kreatywność oraz skuteczność.

O punktach wspólnych w piłkarskiej filozofii Tuchela i Pepa Guardioli powiedziano już wiele, nie ukrywają ich sami szkoleniowcy. Podobieństwa stylów oznaczają również podobne problemy do rozwiązania w trakcie meczów - jak rozciągnąć grę, jak wykorzystać boczne strefy, gdzie i kiedy przyspieszać akcje? Odpowiedzią jest płynne ustawienie 2-3-5 w ataku pozycyjnym. Co jednak różni tych trenerów, to właśnie wykorzystanie piłkarzy w tym systemie.

U Guardioli już jakiś czas temu zauważono, że boczni obrońcy schodzą do środka, pozwalając pomocnikom wejść niemal w linię ataku. Tuchelowi brak piłkarzy na podobieństwo Costy, Robbena czy Comana, więc Schmelzer i Ginter po prostu ustawiają się bardzo wysoko, niemal na równi z Aubameyangiem.

To bocznych obrońców wykorzystują środkowi pomocnicy, gdy zaczyna im brakować miejsca. To krótkimi podaniami wymienianymi na pełnej szybkości wprowadzają Gintera czy Schmelzera już w pole karne rywali, za plecy zaskoczonym defensorom rywali. Przeciwko Schalke właśnie tak pierwszy z nich zaliczył asystę przy golu Kagawy, a drugi po identycznej akcji wywalczył rzut rożny, który skończył się drugą bramką.

21-letni Matthias Ginter jest jednym z bohaterów tego sezonu Borussii. Jego regularnej i tak dobrej gry na boku obrony nie spodziewał się nikt, w Dortmundzie ta pozycja była zarezerwowana od lat na nazwisko Łukasza Piszczka. A jednak Ginter przejął prawą obronę i tylko się tam umacnia. W trzynastu meczach tego sezonu ma już pięć asyst i trzy gole. Jednak różnica w grze młodego Niemca i bardziej doświadczonego Polaka polega nie na lepszych statystykach. Ginterowi, piłkarzowi wychowanemu na defensywnego pomocnika w nowoczesnym stylu lepiej wychodzi łączenie gry na małej przestrzeni z kontrami. Piszczek zawsze zaskakiwał, włączając się do akcji z głębi pola, sprintami przy linii bocznej i za plecami skrzydłowego, a nie w grze, której obecnie wymaga Tuchel. Nawet Schmelzer - jedna asysta w tym sezonie - ma pewne problemy z adaptacją, choć on zawsze w tym elemencie prezentował się lepiej od Polaka.

Pytanie, jak długo reprezentantowi Polski wystarczy rola zmiennika na przestrzeni długiego sezonu - czy będzie się zgadzał na grę w Lidze Europy z np. Kabalą, ale wiedząc, że taki mecz jak niedzielne derby Zagłębia Ruhry obejrzy z ławki rezerwowych? Dla 30-latka to na pewno nie koniec kariery, nie moment na spokojniejsze zejście ze sceny. Przy jego umiejętnościach i dynamice wciąż ma wiele do zaoferowania, zespołów grających głównie kontrami i z typowymi skrzydłowymi nie brakuje. Problem w tym, że Borussia Dortmund już do tej grupy nie należy.

Sami Khedira spotyka się z byłą żoną van der Vaarta? [ZDJĘCIA]

Czy Borussia zagrozi Bayernowi w walce o mistrzostwo Niemiec?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.