Bundesliga. Bezradny Jurgen Klopp nie pomaga Borussii

Nie ma radości w Dortmundzie. Pasjonujące wtorkowe i środowe wieczory w Lidze Mistrzów nie mogą zrekompensować wstydliwych porażek na krajowym podwórku. Po zdecydowanie zbyt łatwej klęsce z Hannoverem (0:1) na własnym stadionie kibice mówili nie o kryzysie, ale o zarazie. Zarazie, która dotknęła nawet Jurgena Kloppa.

Zagłosuj na aplikację Sport.pl LIVE!

Winowajców nie trzeba szukać długo - fatalnie zagrali obrońcy Durm oraz Subotić, a Mychitarian tylko w pierwszej połowie prezentował się przyzwoicie. Nieudolność Aubameyanga i Ramosa w ataku spotykała się z niemal nieustanną krytyką prawie 81 tys. kibiców na trybunach w Dortmundzie. Żółta ściana, czyli miejsce dla 25 tys. najbardziej zagorzałych "ultrasów", starała się dopingiem podnieść na duchu piłkarzy, ale ich bojaźliwość w rozegraniu oraz niechlujność w defensywie pozostały takie same. Nawet Łukasz Piszczek prawie zaliczył asystę przy golu rywala zamiast pod drugą bramką. Jedynie Bender trzymał odpowiedni poziom, ale co oprócz nieustannego asekurowania tracących piłkę zawodników defensywnych może w takim meczu zrobić defensywny pomocnik?

Klopp po świetnym meczu w Stambule jeszcze raz mówił, że nie ma w Borussii żadnego stawiania europejskich pucharów nad Bundesligę. I teraz będzie zmuszony nie tylko to powtarzać, ale też odpowiadać na pytania o kryzys dortmundczyków. Tylko że opinia trybun jest inna: to nie kryzys, ale zaraza - słowo nieustannie pojawiające się na trybunach. Gdy prosty błąd w prowadzeniu piłki popełnia Aubameyang, to po chwili katastrofalnie podaje Reus, Mychitarian pozwala sobie odebrać futbolówkę, a Subotić zamiast uspokoić sytuację, wykopuje w aut na wysokości własnego pola karnego. I ten festiwal nieudolności oraz kompromitujące popisy trwają nie kilka chwil - bo takie momenty Borussia miewała nawet w sezonach mistrzowskich - ale kilkanaście, kilkadziesiąt minut. Ile było tych dobrych? Dziesięć w pierwszej i dziesięć w drugiej połowie. Szanse zostały zmarnowane, bramkarz Hannoveru, Ron-Robert Zieler musiał się popisać dwa razy. Gdy wyszedł na 30. metr od bramki, popełniając błąd przy wybiciu, Mychitarian nie był w stanie przelobować go pomimo dwóch, trzech sekund i wolnego miejsca. Co więcej, zamiast chybić minimalnie, to przestrzelił o dobrych kilkanaście metrów. Niechlujstwo.

Swoim piłkarzom nie pomaga Jurgen Klopp - jego decyzje w zasadzie zmniejszyły szanse na odrobienie wyniku. Jeszcze w pierwszej połowie, gdy gospodarze ustawieni w 4-4-2 w defensywie, przechodząc do ataku w 4-3-3, za sprawą wysoko grającego Marco Reusa mieli względną łatwość w kreowaniu sytuacji. Jednak wraz ze stratą gola, wejściem Immobile oraz Kagawy Klopp nakazał swojemu piłkarzowi przesunąć się do środka i grać za napastnikami w systemie 4-3-1-2. Tam atut Reusa - drybling w pełnym biegu - stracił na wartości, on sam zniknął lub musiał grać tyłem do bramki. Przy nisko ustawionej defensywie Hannoveru nie miał miejsca, a Borussia - bez skrzydłowych oraz ze skutecznie ograniczonym wpływem Piszczka - była zmuszona do posyłania przewidywalnych i łatwych dla obrońców gości podań w pole karne Zielera.

Skąd taka zmiana ustawienia Kloppa? Z jednej strony szkoleniowiec chciał, by jego zespół odzyskał kontrolę w środkowej strefie, ograniczył chaos rozegrania, a z drugiej - zwiększył liczebność piłkarzy wchodzących w pole karne rywala. Jednak najgroźniejsze rajdy na prostopadłe podania przydarzyły się Kagawie, nie Reusowi czy Immobile. Fatalnie spisywał się Durmi, potem Sokratis, Piszczek nie miał swobody na swojej stronie, a Borussia grała właśnie tak, jakby ktoś podciął jej skrzydła. Częściowo przez decyzje Jurgena Kloppa.

Jak odpowie na najnowszą klęskę, i to zaledwie na tydzień przed prestiżowym starciem z Bayernem w Monachium? Eksperymenty z ogrywaniem Aubameyanga w ataku Klopp powinien zakończyć, bo brakuje Borussii równowagi w atakach. Dziś to zmieniające się 4-4-2 w 4-3-3 w ataku tylko kilka razy przyniosło zamierzony skutek, gdy Gundogan lub Bender potrafili długim przerzutem zmienić skrzydło i wprowadzić wybiegającego z głębi pola Piszczka. Jednak i tak na te zagrania Borussia potrzebowała kilku sekund, by opanować sytuację - zwykle w takim czasie potrafili przenieść akcję spod własnej bramki do przeciwległego pola karnego, oddając strzał w ciągu wymaganych przez Kloppa ośmiu sekund.

Ten element zaskoczenia nie tyle został im zabrany czy rozszyfrowany - trudny do wyjaśnienia efekt spowalnia i zaniża jakość ataków wicemistrzów Niemiec. Po dziewięciu kolejkach, czyli prawie jednej czwartej sezonu ligowego, pozycja Borussii jest zła, ale jeszcze gorzej wygląda to na boisku. Sama rosnąca wściekłość Kloppa zdaje się nie motywować jego piłkarzy. W sobotę na Signal Iduna Park jeden z najlepszych szkoleniowców w Europie coraz częściej z bezradności rozkładał szeroko ręce. Takie zachowanie jakiegokolwiek trenera nigdy nie jest dobrym sygnałem.

Najpopularniejsi piłkarze na Facebooku [PRZEGLĄD]

Czy Borussia zdoła awansować do Ligi Mistrzów w przyszłym sezonie?
Więcej o:
Copyright © Agora SA