Bundesliga. Juskowiak: Lewandowski wytrzyma presję

- Robert zawsze stawia sobie wysokie cele, choć nie będzie mu łatwo zaistnieć w gronie wielkich gwiazd i osobowości. Nie może się spodziewać, że Arjen Robben czy Franck Ribery, będąc w dobrej sytuacji, poszukają jeszcze lepiej ustawionego Roberta - mówi w rozmowie ze Sport.pl Andrzej Juskowiak, były piłkarz m.in. Borussii Moenchengladbach i VfL Wolfsburg, który jako trener napastników pracował z Lewandowskim w Lechu Poznań.

Przemysław Iwańczyk: Lewandowski przeszedł testy medyczne, podpisał pięcioletni kontrakt z Bayernem Monachium. Bądź jedynym i powiedz, że nie spodziewałeś się takiego rozwiązania.

Andrzej Juskowiak: Nie spodziewałem się, że zostanie to ogłoszone teraz. W przypadku tej sagi byłoby to za łatwe, liczyłem na inne rozwiązanie. Można było pociągnąć tę historię jeszcze przez tydzień, dywagować: przeszedł badania, nie przeszedł. Żartuję oczywiście, ale wynika to z tego, że czekaliśmy przez wiele miesięcy na coś, o czym i tak wszyscy wiedzieli. To ciekawa, niespotykana dotąd sytuacja w polskich mediach. Rozmach transferu, zainteresowanie innych wielkich klubów Lewandowskim, ostateczny wybór Bayernu - na taką skalę w naszym futbolu tego jeszcze nie było.

To dobry ruch?

- Każdy dobry piłkarz, który kopie piłkę, chciałyby grać w Bayernie. Klub ten gwarantuje bardzo wysokie zarobki i walkę o Ligę Mistrzów. Nie żeby wyjść z grupy tych rozgrywek, ale żeby wygrać to trofeum. To magnes, który przyciąga tam najlepszych. Kolejka chętnych do gry w Monachium jest długa, ale Bawarczycy wybierają tych, którzy są im potrzebni do osiągnięcia sukcesu. Mają szeroką, luksusową kadrę, a jej jakość napędza pojedynczych graczy, wymaga od nich przygotowania na światowym poziomie. Dzięki temu trener nie jest trenerem, a selekcjonerem, jego rola to odpowiedni wybór. Niejedna czołowa reprezentacja na świecie nie ma takiego komfortu.

Ale czy to dobry ruch dla Lewandowskiego?

- Robert zawsze stawia sobie wysokie cele, choć nie będzie mu łatwo zaistnieć w gronie wielkich gwiazd i osobowości. Na pewno nie będzie mu tak łatwo jak w Dortmundzie, gdzie po prostu na niego grano. Od lata nie może się spodziewać, że Arjen Robben, będąc w dobrej sytuacji, poszuka jeszcze lepiej ustawionego Roberta. Podobnie Franck Ribery i inni. Nie będzie dogrania, żeby tylko dołożyć stopę. Wspomniani gracze mają wielkie umiejętności, by grać dla siebie, ale skutecznie. Z drugiej strony umiejętność gry kombinacyjnej daje Robertowi szansę, by w tej konstelacji się odnaleźć i coś do niej wnieść.

Pytanie, czy przy takiej liczbie konkurentów będzie grał tak często jak w Borussii, w której występował nawet co trzy dni. Jemu to odpowiadało, to taki typ zawodnika. ale luksusowa kadra, jaką ma Bayern, wymaga rotacji. Oby te przerwy w grze, a takie się zdarzą na pewno, nie były dla Roberta trudnością. To moje jedyne prawdziwe zmartwienie, jak Lewandowski poradzi sobie w takim klubie.

Mentalnie jest przygotowany - ten sam kraj, ta sama liga, w Dortmundzie też co tydzień musiał wygrywać. A w Bayernie presja na obronę wszystkich tytułów będzie większa, bo są znakomici jako całość, ale to problem całego klubu, a nie pojedynczego gracza.

Jak Lewandowski plasuje się w twojej hierarchii napastników Bayernu?

- Próbowałem porównać Roberta do Mario Mandżukicia i wychodzi mi na to, że naprawdę wiele może zależeć od ich dyspozycji w danym tygodniu. Robert jest bardziej wszechstronny, asystuje, lepiej gra tyłem do bramki. Mandżukić lepiej spisuje się w powietrzu. Każdy z nich ma swój, nieco odmienny profil, obaj dużo biegają. Jeśli Mandżukić zostanie i będzie walczył z Lewandowskim, a podejrzewam, że będzie, bo Bayern to taki klub, który nie może zostać z jednym klasowym napastnikiem, ta rywalizacja będzie fascynująca. O 36-letnim Claudio Pizarro nie ma co mówić, bo to dla niego chyba ostatni sezon, raczej ustąpi miejsca młodemu napastnikowi.

Myślisz, że Polak dostanie szansę gry od początku?

- Tak, choć patrząc na to, jak Josep Guardiola ustawia swój zespół, niekoniecznie należy to brać za pewnik. Może na przykład uznać, że Robertowi jeszcze czegoś brakuje po okresie przygotowawczym. Automatyzm, zgranie, to wszystko dla takiego perfekcjonisty jak Guardiola jest najistotniejsze. Nie miałbym jednak co do tego obaw, bo czy przez 20 minut, czy przez pół godziny, czy przez całą połowę, Robert sprzeda, co najlepsze. Dobrych piłkarzy cechuje przecież to, że nawet w krótkim czasie w dobrym otoczeniu sobie poradzą.

Pamiętajmy, że w Bayernie są przygotowani na wprowadzanie nowych ludzi. Tam każdy przychodzi w atmosferze wielkiego szumu. Może nie takiego jak w przypadku Roberta, bo takie zamieszanie to i w Europie jest niespotykane, ale fachowcy zadbają o to, jak wprowadzić nowego piłkarza.

Jednego już więcej nie będzie: jeśli Robert po jakimś czasie będzie chciał odejść, nikt nie pozwoli, by odbyło się to na takich zasadach jak w Dortmundzie. Bayern to żelazna zasada "my to my". Żegna się tam tylko słabych. Zresztą takie osobowości jak Karl-Heinz Rummenigge czy Franz Beckenbauer bardzo szybko sprowadzą na ziemię kogoś, kto zacznie grymasić. Niedopuszczalna jest w Bayernie sytuacja, że przez pół roku piłkarz będzie zwodził klub, zastanawiał się, kombinował. Chyba tylko raz zdarzyło się, że Ribery podniósł głos, że może lepiej byłoby odejść, ale bardzo szybko sprowadzono go na ziemię.

Tam jest tak mocna szatnia, że jakiekolwiek insynuacje o transferze zostają ucięte w zarodku. Są kluby w Europie - a myślę o Bayernie właśnie, Manchesterze United, Realu, Barcelonie - że kto nie wytrzymuje presji, odpada, a sagi trwające miesiącami są niespotykane. Pamiętajmy jeszcze o jednym: Bayern nie musi zarabiać na transferach, tam nie liczy się wartość sprowadzanego piłkarza, liczy się wartość, jaką daje on na boisku.

Co byś radził Polakowi?

- W Bayernie nie grałem, trudno mi o rady. Dążenie do celu, ich realizacja to cechy Roberta. Jeśli założył sobie, że będzie grał w Bayernie, niech to robi najlepiej, jak potrafi. Przynajmniej jak w Borussii, gdzie się starał, mimo że wiadomo było o jego odejściu.

Załóżmy, że Lewandowski stanie się czołowym graczem Bayernu? Polak może być idolem Bawarii?

- Jest to możliwe, bo to klub ukierunkowany i podporządkowany sukcesowi. Manuel Neuer nie był dobrze odebrany po transferze przez kibiców, ale rolą ludzi rządzących w klubie było wyciszenie złych nastrojów wśród fanów, udowodnienie im, że taki gracz jest potrzebny do osiągania sukcesów. Na początku Neuer niefortunnie wychodził poza pole karne, ale po finale Ligi Mistrzów już nikt złego słowa na niego nie powie. Bayern ma od tego ludzi, by się nie mylić we wprowadzaniu piłkarzy do klubu.

Na ile przejście Lewandowskiego jest sukcesem menedżersko-marketingowym, a na ile piłkarskim?

- Przy takiej dyspozycji Roberta w ostatnich sezonach w Bundeslidze i Lidze Mistrzów znalezienie klubu dla niego nie było wielką sztuką. Bardziej przeprowadzenie tego transferu, negocjacje, dogranie szczegółów. Jeśli zawodnik co tydzień udowadnia klasę, nie jest problemem znaleźć mu pracodawcę, tym bardziej że kończy mu się kontrakt.

Zarobki 11 mln euro rocznie to wielkie pieniądze.

- Można wyżyć, co? Nawet w Monachium, dość drogim mieście do życia. Jakiś ciekawy strój na Oktoberfest na pewno sobie sprawi. Dobrze, że Polak będzie zarabiał tak wielkie pieniądze. Może to przekona inne kluby, że warto inwestować w naszych rodaków.

Kibice w Polsce będą teraz oczekiwać, że jako piłkarz Bayernu będzie strzelał nie po trzy, a po pięć goli w kadrze.

- To, co nasi piłkarze robią w klubach, oddzielam kreską. Łudziliśmy się, kiedy Robert grał w Dortmundzie, że będzie to miało przełożenie na występy w kadrze. Nie miało. Teraz też nie mam wielkich nadziei, że sytuacja się zmieni. Kluby mają większą możliwość dopracowania schematów, automatyzmów. Choć dobrze by było, żeby w trudnych momentach dla kadry tacy piłkarze jak Robert decydowali o losach drużyny na jej korzyść.

Lewandowski uniesie presję związaną z grą w Bayernie?

- Wytrzyma. To, co się działo przez ostatni rok, czyli przenosiny, transfer, nie wytrąciło go z równowagi. Był atakowany z różnych stron, kibice z Dortmundu mieli wątpliwości, czy będzie mu się chciało, ale podołał. Dla niego to nie nowość.

Z kibicami w Dortmundzie da sobie radę?

- Tam już nikt nie robi wielkiej tragedii z jego odejścia. Wiadomo było przecież, że do tego dojdzie. Przypominam sobie sceny dzień przed spotkaniem Borussii z Realem, kiedy ogłoszono, że Mario Goetze odchodzi do Bayernu. Zdjęcia z treningu, wideo wskazywały, że Marco Reus podwiózł Goetzego na trening, na samych zajęciach wszyscy uśmiechali się do siebie, nie było stresu. To inny wymiar, a my ciągle żyjemy złudzeniami, że piłkarze tworzą kolektyw, są przyjaciółmi na śmierć i życie. To przecież chłodni profesjonaliści, którzy przede wszystkim skupiają się na sobie. Ktoś odchodzi, reszta to rozumie, zrobiłaby tak samo.

Nie przewróci się naszemu napastnikowi w głowie?

- Jeśli miałoby mu się przewrócić, już by do tego doszło. Raczej mu to nie grozi, jest stabilny, coś jak jego organizm, który dotrenował do perfekcji. Ma priorytety, nie powinien zwariować.

Od takiej kasy i zamieszania można.

- Teraz zarabia przecież 4,5 mln euro, więc już to jest suma, która potrzebuje doradców.

Więcej o:
Copyright © Agora SA