Syn pierworodny Dortmundu - Kevin Grosskreutz bohaterem Borussii

Borussia Dortmund do ostatnich minut meczu z OM drżała o awans do 1/8 finału Ligi Mistrzów, a idealnych sytuacji nie potrafili wykorzystać m.in. Robert Lewandowski, Jakub Błaszczykowski i Marco Reus. W 87. minucie ?gola za milion euro? strzelił jednak Kevin Grosskreutz, który w przeszłości przeszedł drogę od zagorzałego kibica do piłkarza ukochanego klubu. A wszystko zaczęło się, gdy czteroletni Kevin po raz pierwszy zasiadł na trybunach Westfalen Stadion.

- Dziesięć tysięcy fanów przyjedzie z nami do Monachium i sprawią, że będziemy się czuć tam jak u siebie w domu - to słowa Grosskreutza wypowiedziane przed jednym z hitowych meczów z "Bawarczykami". Piłkarz wie, o czym mówi, bo w młodości sam często wspierał swoją ukochaną drużynę podczas wyjazdowych spotkań.

Miłość do BVB młody Kevin wyniósł z domu - jego rodzina fanatycznie wspierała "Żółto-Czarnych" i Grosskreutz od dziecka podziwiał z trybun wyczyny m.in. Tomasa Rosicky'ego, Marcio Amoroso i Jana Kollera, którzy sięgnęli po mistrzowską paterę w 2002 roku, a także dotarli do finału Pucharu UEFA.

- Borussia była w moim życiu od zawsze - wspomina piłkarz. - Razem z ojcem jeździliśmy na wszystkie mecze: m.in. do Mediolanu i Rotterdamu. Ta drużyna była bardzo ważna dla wszystkich członków mojej rodziny. Ja sam miałem cztery lata, gdy pierwszy raz poszedłem na stadion.

Droga do raju

Swoją karierę juniorską Grosskreutz rozpoczął w lokalnym klubie VfL Kemminghausen, jednak od zawsze jego celem było znalezienie się w kadrze BVB. Po krótkim epizodzie w FC Merkur 07 Dortmund znalazł się w końcu w słynnej już szkółce klubu z Westfalen Stadion. Miał wówczas czternaście lat, ale po jednym sezonie przeszedł do trzecioligowego Rot Weiss Ahlen.

Swoje osiemnaste urodziny młody skrzydłowy świętował jako pełnoprawny członek pierwszej drużyny, a już dwa lata później miał spory wkład w awans "Czerwono-Białych" do 2. Bundesligi, strzelając dwanaście goli w sezonie. Znalazł także uznanie w oczach "Kickera", który wybrał go do najlepszej jedenastki trzeciej ligi. W kolejnym sezonie - już na zapleczu Bundesligi był jednym z wyróżniających się graczy ekipy z Ahlen.

Nie mogło to oczywiście umknąć uwadze władzom Borussii, która już wtedy budowała skład w oparciu o swoich niezwykle utalentowanych wychowanków. Do m.in. Maria Goetzego i Nuriego Sahina dołączył także Grosskreutz, który szybko wywalczył sobie miejsce w składzie "Żółto-Czarnych". Dwa lata później świętował już swoje pierwsze mistrzostwo Niemiec z BVB.

- Myślę, że kombinacja kilku czynników sprawiła, że graliśmy tak fenomenalnie. Swój wkład mieli oczywiście menedżer, trener oraz zarząd. Jednak w pewnym momencie zauważyliśmy, że cały zespół wkłada w mecze ogromnie dużo serca i po prostu daje z siebie wszystko - mówił Grosskreutz o mistrzowskim sezonie.

- Jednak najważniejszą rzeczą jest to, że każdy z nas identyfikuje się z klubem, w którym czujemy się ze sobą dobrze także poza boiskiem. I właśnie to czyni nasz zespół wyjątkowym - dodaje piłkarz, który w Borussii stał się "człowiekiem od wszystkiego".

Uniwersalny żołnierz Kloppa

Jego uniwersalność sprawiła, że trener Klopp wystawiał go już prawie na całym boisku, zależnie od tego, gdzie akurat kontuzje poczyniły największe spustoszenia. Grosskreutz najczęściej jest ustawiany na lewej obronie, jednak grał już także jako obrońca środkowy i prawy. Gdy urazy eliminują Svena Bendera, Sebastiana Kehla lub Ilkaya Gundogana, wtedy Grosskreutz równie dobrze spisuje się jako defensywny pomocnik.

Potrafi jednak grać także w środkowej linii, a tak naprawdę przez długi okres swojej kariery występował właśnie jako lewy skrzydłowy. Nie oznacza to oczywiście, że nie potrafi grać na prawej pomocy, gdzie Klopp również go ustawiał. W jednym z meczów z Hoffenheim, gdy z boiska usunięty został Roman Weidenfeller, Grosskreutz udanie zastąpił go w bramce, nie puszczając żadnego gola.

Mimo że ten "uniwersalny żołnierz" nie gra w Borussii już tak spektakularnie jak w mistrzowskim sezonie 2010/11, gdy zaliczył osiem goli i siedem asyst, to jednak wciąż jest niezastąpionym elementem układanki Kloppa. Udowodnił to w środę w Marsylii, gdy zapewnił swojej ukochanej drużynie wyjście z "grupy śmierci" Ligi Mistrzów.

Zobacz jak Grosskreutz gra na każdej pozycji:

 
Więcej o:
Copyright © Agora SA