Bundesliga. Zachodny: Nieuchronna porażka Borussii

Zarówno dla Borussii, jak i dla Bayernu mecz na szczycie Bundesligi miał być przede wszystkim pokazem maskowania własnych problemów. Osłabieni przez "wirus FIFA" gospodarze zagrali z obroną właściwie trzeciego czy czwartego wyboru, gdy wśród gości zabrakło poważnego kandydata do otrzymania Złotej Piłki Francka Ribery'ego. 

Dla Jurgena Kloppa zestawienie formacji obrony na ten mecz było wyłącznie próbą kontrolowania obrażeń, jakich doznała defensywa Borussii. O ile Sokratis i Grosskreutz jak najbardziej byli zaznajomieni ze swoimi pozycjami, o tyle Manuel Friedrich dopiero kilka dni temu podpisał kontrakt z klubem, a Erik Durm, gdy debiutował w tym sezonie, to zmieniał w meczu z Augsburgiem Roberta Lewandowskiego.

Samolubny Bayern

Obrońców wspierali pomocnicy - Borussia nie wyszła od pierwszych minut z charakterystycznym dla nich wysokim pressingiem, ale oddając pole Bayernowi, pozwalając im rozgrywać akcje. W pierwszym kwadransie liderzy ofensywy gospodarzy (Reus, Mchitarian, Błaszczykowski) wymienili łącznie jedenaście podań. Podopieczni Jurgena Kloppa musieli dostosować się do niskiego bloku, widać było brak pewności w ich ruchach, dziury w ustawieniu i często spóźnioną asekurację - wszystkie te błędy udawało się jednak ratować wybiciami, których w tym okresie meczu zaliczyli aż trzynaście.

Głównie dlatego Bayern nie był w stanie nawet oddać strzału w tym kwadransie, a to Borussia miała lepszą szansę do objęcia prowadzenia, gdy zagranie Błaszczykowskiego zmarnował Lewandowski. W późniejszej fazie spotkania gospodarze zaczęli grać odważniej, wykorzystując nieliczne momenty, w których piłkarze Guardioli jeszcze nie są wybitni. To szybkie przechodzenie z obrony do ataku, chwile boiskowej chaotyczności, wdawania się w bezpośrednie pojedynki dawały szanse Borussii na zabójcze kontry. Zabójcze, gdyby Lewandowski z Reusem lepiej uderzali, a Błaszczykowski szybciej podejmował decyzje o strzale.

Najlepszym zawodnikiem Borussii był jednak Sokratis, który zdawał się asekurować każdego ze swoich kolegów z linii obrony. Zwłaszcza młodego Erika Durma - Grek w pierwszej połowie zanotował trzy odbiory właśnie w strefie, za którą powinien odpowiadać Niemiec. W całym meczu Sokratis zaliczył siedem odbiorów, miał pięć wybić i nawet dwa dryblingi przy wyprowadzaniu piłki z obrony. Zresztą imponował również w tym elemencie, długimi zagraniami szukając kolegów w ofensywie - tylko Dante miał niewiele więcej dokładnych długich podań (15) od Greka (13). Niewiele, bo przecież Bayern zaliczył dwa razy więcej podań od Borussii.

Zobacz wideo

Kluczowe zmiany Guardioli

W pierwszej połowie podopiecznym Guardioli więcej korzyści przynosiła wymienność pozycji, a nie dryblingi. W pierwszej połowie piłkarze Bayernu wygrali ledwie pięć z piętnastu takich pojedynków, po przerwie poprawiając się jedynie o dwa. Mogła dziwić nikła aktywność Muellera, który przed przerwą miał najmniej kontaktów z piłką obok Mandżukicia, ale też z zaledwie dziewięciu podań dwukrotnie zagrywał "na uderzenie", samemu też marnując całkiem klarowną okazję. W drugiej połowie już nie spudłował, gdy Lahm wystawił mu piłkę na jedenasty metr.

Niezły początek drugiej połowy gospodarzy musiał wpłynąć na Guardiolę - Borussia może wciąż cofnięta na własną połowę, ale znajdowała sobie wiele miejsca przy kontrach, które następnie głupimi stratami marnowała. Za mało mobilnego i nieprzydatnego Mandżukicia wprowadził Goetze, a już w pierwszych kilku minutach jego powrotu do Dortmundu pokazał, ile może dać Bayernowi. Muller oraz Kroos stali się aktywniejsi, bo ich ruch wymuszał właśnie strzelec pierwszego gola.

Gola, który wydawał się nieuchronny. Po raz pierwszy defensywni pomocnicy Borussii zapomnieli o tych kilku metrach kwadratowych przed linią obrony, a goście po raz pierwszy zdecydowali się na płaskie dośrodkowanie na "szesnastkę", a nie szukanie środkowego napastnika. Zupełnie jakby Sokratis i Friedrich wciąż mieli w pamięci, że ich zadaniem jest pilnować zwykle szukającego wysokich piłek Mandżukicia, a nie Mario Goetze, który raczej od pojedynków główkowych stroni.

Inteligencja w środku pola

Świetnym ruchem było również wprowadzenie Thiago Alcantary za Dante i cofnięcie do obrony Martineza. Hiszpan zagrał bardziej ofensywnie, szybciej przenosił piłkę do przodu, korzystając z tego, że gospodarze ruszyli do ataku. To on dostrzegł, że Arjen Robben świetnie wbiega w wolną strefę opuszczoną przez wysoko ustawionego Piszczka, a długie, diagonalne podanie było nawet wyższej jakości niż samo wykończenie akcji przez Holendra. Trzeci gol to wręcz upokorzenie dla gospodarzy, którzy po stracie zostali szybko ukarani za złe ustawienie i zbyt wolny powrót. To również cechuje najlepsze drużyny - dobijanie rywala, gdy tylko nadarza się taka okazja.

Warto jeszcze wspomnieć o Lahmie, który może początkowo nie zbierał najlepszych recenzji za grę w środku pomocy, lecz jego uniwersalność (mecz kończył na boku obrony) oraz mobilność okazała się kluczowa. Dla rywali był wręcz niedościgniony, zawsze pokazując się kolegom do podania, będąc jakby niewidocznym, ale jednocześnie kluczowym elementem rozegrania akcji. Jego przydatności nie opiszą liczby, nie pokaże nawet inteligentne zagranie przy trzeciej bramce Bayernu. Można mieć nadzieję, że głosujący w plebiscycie Złotej Piłki nie odwrócili wzroku od tego meczu, wiedząc, że nie zagra inny kandydat do nagrody Franck Ribery - bo to kapitan Bayernu dał powody do ponownego zastanowienia się przy oddawaniu głosów.

Przed meczem mówiono, że nawet ewentualna porażka nie zmieni pozycji Borussii w lidze i nie wpłynie negatywnie na jej aspiracje w lidze. Przy Borussii Dortmund było wiadomo, że ich eksperymentalne zestawienie defensywy prędzej czy później pęknie pod naporem gości, więc dla Jurgena Kloppa bardziej istotne błędy popełniali nie obrońcy, ale gracze z ataku, marnując nieliczne, ale dogodne szanse. Momentami ten mecz był zbyt nasycony indywidualnymi i nieudanymi popisami z dwóch stron, lecz to Bayern pierwszy przełożył jakość jednostek na korzyść całej drużyny. Zmiany Kloppa oraz fakt, że miał on do dyspozycji więcej klasowych piłkarzy, po prostu podkreśliły różnicę, której na koniec sezonu może nie pokaże nawet dorobek punktowy najlepszych drużyn niemieckiej Bundesligi.

Więcej o:
Copyright © Agora SA