Real zagrał dla Barcelony

Po remisie z Valladolid 1:1 Real Madryt stracił prawdopodobnie szanse na mistrzostwo Hiszpanii. Do gry wraca Barcelona, która tak jak liderujące Atletico Madryt zależy w wyścigu po tytuł wyłącznie od siebie.

Kiedy środkowy obrońca Sergio Ramos zdobył gola w czwartym kolejnym meczu, wydawało się, że Real wygra z Valladolid i pozostanie w grze o mistrzostwo. Stoper "Królewskich" ma niewiarygodną serię: zdobył bramkę w ligowym spotkaniu z Osasuną, potem dwie w półfinałowym starciu Champions League z Bayernem w Monachium, i w niedzielę trafił do bramki Valencii, ale dało to tylko remis 2:2 na Santiago Bernabeu. W środę w 35. min meczu z Valladolid wykonywał rzut wolny, bo Cristiano Ronaldo nie było na boisku. Portugalczyk zszedł już w 8. min mający kłopoty z mięśniami. Kiedy Ramos strzelił bramkę na 1:0, podbiegł do ławki dla rezerwowych uścisnąć Ronaldo. Real był na najlepszej drodze do zwycięstwa i przedłużenia szans w boju o tytuł.

- Jeśli nie wygramy, szanse na tytuł przepadną - mówił przed wyprawą do Valladolid Carlo Ancelotti. Jego piłkarze byli tego świadomi, ale kilka szans na kolejne gole i spokojny wynik zaprzepaścili. Gospodarze grali chaotycznie, ale ich nadzieją była rosnąca nerwowość "Królewskich" i stałe fragmenty gry. W 85. min Osorio wyrównał strzałem głową po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Iker Casillas, który zastąpił w bramce Diego Lopeza, nie sięgnął piłki. Z ławki dla rezerwowych wyskoczył Ronaldo, starając się nakłonić kolegów, by spróbowali zdobyć zwycięską bramkę w ostatnich minutach. Ataki "Królewskich" były jednak chaotyczne i walczący o utrzymanie w lidze gospodarze ocalili remis. Dla "Królewskich" to fatalny wynik. Oznacza, że będą musieli liczyć, iż liderujące Atletico przegra najbliższy mecz z Malagą u siebie, a potem jeszcze zremisuje na Camp Nou z Barceloną, by odebrać punkty i szanse na tytuł sobie, a jednocześnie Katalończykom. Ten scenariusz wydaje się wręcz nieprawdopodobny.

Tracąc punkty w Valladolid Real zrobił największą przysługę właśnie Barcelonie, której szanse zależały do środy od wyników "Królewskich" i Atletico. Tymczasem teraz drużyna Gerardo Martino może obronić tytuł, wystarczy, że wygra oba swoje mecze - wyjazdowy z Elche i na Camp Nou z Atletico. Argentyński trener zdążył już pożegnać się z katalońską drużyną, przeprosił kibiców za sezon bez trofeum, szefostwo klubu planowało głębokie zmiany w składzie na kolejny sezon, gdy nagle na skutek potknięć Atletico i Realu nadzieje Barcy odżyły. Czy rozbity zespół Martino potrafi z tego cudownego prezentu od losu skorzystać? Zobaczymy. Gdyby się udało, byłby to najdziwniejszy tytuł zdobyty w historii klubu z Camp Nou.

Więcej o:
Copyright © Agora SA