Primera Division. Czy Barcelona udźwignie "Chudzielca" Neymara?

Barcelona wyda blisko 100 mln euro na kapryśnego artystę futbolu. Nie wiadomo, czy bajoński transfer wyjdzie im na dobre, ale sprowadzając z Santosu Neymara, Katalończycy zagrali na nosie rywalom z Realu.

Strony milczą o kwotach, ale od czego są przecieki od anonimowych źródeł z kręgu najbliższych wydarzeniu? Ok. 30 mln euro trafi do Santosu (55 proc. praw do zawodnika), powiązanej z siecią supermarketów spółki DIS Esporte (40 proc.) oraz funduszu inwestycyjnego TEISA (5 proc.). Według katalońskiego "Sportu" 30 mln za podpis zarobi sam piłkarz. Suma transferu wyniesie więc ok. 60 mln euro.

Ale to nie wszystkie wydatki Barcy. 9 mln euro zgarną różni agenci i menedżerowie związani z transferem. Do tego trzeba doliczyć 10 mln euro, które Barcelona zapłaciła Santosowi ponad dwa lata temu za prawo pierwokupu. Gdyby umowa została złamana, do katalońskiego klubu wróciłoby czterokrotnie więcej. Neymar ma podpisać pięcioletni kontrakt. Co rok na jego konto wpłynie 7 mln euro.

Nikt nigdy nie zapłacił 60 mln euro za 21-letniego piłkarza. Więcej kosztowali tylko Cristiano Ronaldo, Zinedine Zidane, Zlatan Ibrahimović, Kaka i Luis Figo. Poza Szwedem, który trafił do Barcelony, pozostałych wziął Real. I to właśnie Królewscy najbardziej marzyli o Brazylijczyku, który w Madrycie trenował krótko jako 13-latek. Ponoć bardzo spodobał się ówczesnemu wiceprezesowi Emilio Butrageno, ale zaproponowany przez Santos kontrakt wart milion dolarów skłonił rodzinę do powrotu do ojczyzny.

- Bardzo się cieszę, że wybrał nowy klub, patrząc na korzyści sportowe, a nie finansowe - powiedział trener Barcelony Tito Vilanova, sugerując, że Real proponował Brazylijczykowi jeszcze wyższą gażę.

Nie wiadomo jednak, czy kataloński klub nie zadławi się nowym nabytkiem. Barcelona wychowuje piłkarskie gwiazdy w stylu Leo Messiego czy Andresa Iniesty, ale kupować nie potrafi. Wychowani gdzie indziej piłkarze ofensywni na Camp Nou się nie przyjmują. Ibrahimović uciekł po roku, bo nie potrafił przystosować się do specyficznego stylu gry. David Villa też nie błyszczy jak koledzy, których ma po bokach czy za plecami.

Gdy dwa lata temu Barcelona spotkała się z Santosem w klubowych MŚ, wygrała 4:0. Neymar grał słabo.

Nie wiadomo, jak nowego kolegę przyjmie drużyna, w której każdy piłkarz przedkłada sukces zespołu nad indywidualne popisy. Ale o tym możemy się nie dowiedzieć. O konfliktach w szatni Katalończyków cicho. Spór piłkarzy z trenerem, podobny do opisywanego przez hiszpańską prasę buntu części piłkarzy Realu przeciw Jose Mourinho, w Barcelonie wydaje się nie do pomyślenia.

Neymar stanowi dla tego środowiska wielkie wyzwanie.

On nie musiał się nigdy nikomu podporządkować. Na następcę namaścił go sam Pele. Niski (174 cm) i chudy (ma przydomek "Flaco", czyli "chudzielec"), o niedbałym stylu bycia, na boisku zamienia się w maszynę do produkowania goli. Od 2009 r. strzelił ich dla Santosu 136 w 225 meczach. W kadrze Brazylii trafiał 20 razy w 32 meczach. Gra z drużyną lub wbrew drużynie, ale wtedy gorzej dla niej, nie dla niego. Gdy 18-latkowi trener zabronił strzelać rzut karny - kilka wcześniejszych w sezonie przestrzelił - publicznie zbluzgał szkoleniowca i pokłócił się z kapitanem drużyny. Trener zawiesił piłkarza, klub zwolnił trenera.

Sam poinformował o transferze - przez swoje konto na Instagramie. W nocy z soboty na niedzielę, gdy w Europie wszyscy spali. Kataloński klub potwierdził to dopiero kilka godzin później.

W Brazylii jest bożyszczem i skrzętnie z tego korzysta. Umowy reklamowe podpisał z kilkunastoma firmami. Reklamuje sprzęt sportowy, samochody, bank, kosmetyki, napoje, przekąski, sprzęt RTV itp., na czym w sumie zarabia kilkanaście milionów euro rocznie. Brytyjski magazyn SportsPro uznał go w zeszłym roku za najbardziej atrakcyjnego marketingowo sportowca świata. "France Football" na liście najbogatszych piłkarzy świata umieścił 21-latka na siódmym miejscu.

- Właśnie jego szukaliśmy - mówi Villanova. Chwali go też Leo Messi: - Neymar stwarza różnicę na boisku. Jest bardzo skuteczny w sytuacjach podbramkowych.

Ale były piłkarz i trener Barcelony Johan Cruyff skrytykował transfer: - Messi i Neymar? Dwaj kapitanowie na jednym statku?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.