Daniel Markiewicz: minimalizowanie strat

Są takie momenty, gdy człowiek najchętniej rzuciłby wszystko i jechał w Bieszczady. Dla mnie jako prezesa FC Dramat taki moment nadszedł przed trzecią tegoroczną kolejką - pisze Daniel Markiewicz, dziennikarz Sport.pl, o swojej drużynie w Wygraj Ligę.

Nie masz drużyny? Słabo zacząłeś? Wciąż możesz wygrywać ?

Tydzień temu pierwsza jedenastka jakby umówiła się, że zajmie się wszystkim, tylko nie (porządnym) graniem w piłkę. Dość powiedzieć, że drugim najlepiej punktującym był bramkarz Mateusz Bąk, którego sprowadziłem w ostatniej chwili wobec kontuzji Drągowskiego. Golkiper Lechii dał mi oszałamiające 5 pkt, o 2 oczka lepszy był Covilo, ostatecznie skończyłem kolejkę ledwo o punkcik, wystając nad średni urobek graczy (30 pkt).

Niestety poza niechęcią moich podopiecznych do bramek i asyst w poprzedni weekend zadziało się coś jeszcze: aż trójka zawodników postanowiła dozbierać sobie żółtych kartek akurat tyle, żeby w następnej serii spotkań nie zagrać (Guzmics podniósł z murawy nawet dwa kartoniki). A przecież problemów było więcej.

Choć zgodnie z moimi przewidywaniami miejsce w składzie Lechii odzyskał Colak, niczym się nie wyróżnił (to znaczy owszem, wyróżniłby się nijakością, gdyby nie fakt, że na podobny pomysł wpadli również pozostali ofensywni lechiści i też niewiele zdziałali w napadzie). Z pierwszą jedenastką pożegnał się za to Łukasz Zwoliński z Pogoni, co daje mu wilczy bilet także w moim zespole. W jego miejsce kupuję Marcina Robaka , który właśnie dogonił w bramkach młodszego kolegę i sprawia w tym roku zdecydowanie lepsze wrażenie.

Problem w tym, że Robak jest droższy, a z zaskórniakami u mnie kiepsko. Ofiarą patrzącego groźnie księgowego padnie zatem Grzegorz Kuświk, najdroższy z tych, którzy w tej kolejce i tak by nie zagrali. W jego miejsce przychodzi - nie wierzę, że to robię - Zaur Sadajew . Paradoksalnie to może być jedna z niewielu stałych w zespole Lecha, którego kadra zrobiła się ostatnio wyjątkowo jak na oszczędnych poznaniaków szeroka. Oby na boisku również nie byli oszczędni, zwłaszcza w podaniach, jakimi obsłużą swojego napastnika.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.