Polacy na lodowej pustyni Svalbardu, czyli wyprawa do Ziemi Torella

Czterech śmiałków, cztery tygodnie przygody w lodach Arktyki, minus 30 stopni mrozu, 400-kilometrowa przeprawa na nartach śladami pierwszych polskich ekspedycji na Spitsbergen. Wśród szczelin i spiętrzonych torosami fiordów. To właśnie Torell Expedition, fotograficzno-filmowa wyprawa do Ziemi Torella.

Dołącz do nas na Facebooku

Arktyczne inspiracje

Podróż przez Svalbard rozpoczęła się w połowie marca z Longyearbyen, stolicy Spitsbergenu. Inspiracją do zorganizowania wyprawy były pierwsze polskie odkrycia polarne sprzed 80 lat. Jak mówią uczestnicy, ich fascynacja Ziemią Torella zaczęła się od książki "Wśród lodowych pustyń Svalbardu", przedwojennych wspomnień Stanisława Siedleckiego z ekspedycji na Spitsbergen.

Polskie ślady w Arktyce

To właśnie Stanisław Siedlecki był jednym z pierwszych polski badaczy obszarów polarnych. W 1957 roku dowodził ekspedycją polarną PAN, która wybudowała Polską Stację Polarną nad Zatoką Isbjornhamna. Jako kierownik uczestniczył m.in. w wyprawach na Wyspę Niedźwiedzią, Grenlandię i Spitsbergen.

- Pierwsza polska wyprawa w rejon Arktyki dotarła na Wyspę Niedźwiedzią w 1932 r. Dwa lata później na Ziemię Torella dotarła polska ekspedycja w składzie: Siedlecki, Różycki, Mogilnicki, Zagrajski, Bernadzikiewicz, Biernawski. Jej efektem była mapa topograficzna bezludnych rejonów Ziemi Torella z licznymi polskimi nazwami.

Bogaci w doświadczenia z wyprawy naukowej na Ziemię Torella uczestnicy wyprawy z 1934 r. dwa lata później podjęli ambitną próbę przemierzenia Spitsbergenu z południa na północ. Wykorzystując swoje wysokogórskie doświadczenia, bez wsparcia z zewnątrz, trzech polskich alpinistów pokonało bardzo trudną trasę o długości 840 km - opowiadają uczestnicy Torell Expedition. - Sukcesy pierwszych polskich ekspedycji na Spitsbergen zaowocowały kolejną wyprawą naukową, której celem były badania glacjologiczne. Wyprawa polarna z 1938 r. była ostatnią, którą udało się zrealizować przed wybuchem II wojny światowej. Epoka pierwszych polskich wypraw arktycznych trwała jedynie sześć lat, ale otworzyła drzwi polskim badaniom polarnym okresu powojennego - dodają.

Uczestnicy Torell Expedition: Michał Jasieński, Szymon Jasieński, Michał Jastrzębski i Marcin Klisz na Spitsbergen wyruszyli 15 marca. Planują pokonać ponad 400-kilometrową trasę po lodowcach i wśród fiordów, by dotrzeć do Ziemi Torella. Być może uda im się też dojść do Polskiej Stacji Polarnej w Hornsundzie.

Bieganie z oponami, kurtki z jenotów i solidny termos

Minusowe temperatury, mżawka, śnieżne breje to warunki, w których chłopaki rozpoczynali treningi przed wyprawą. Biegi z oponą przymocowaną na uprzęży czy saniami obciążonymi 20-kilogramowymi workami z węglem przygotowywały uczestników do przemierzania setek kilometrów przez lodową pustynię, ciągnąc za sobą kilkudziesięciokilogramowe pulki, czyli specjalne sanie.

Jeśli chodzi o sprzęt, w wyprawowym ekwipunku niezbędne są namioty, narty i odpowiednie buty zdolne pomieścić wielowarstwowe kombinacje skarpet. Do przewożenia całego potrzebnego sprzętu wymagane są pulki. Rdzenni mieszkańcy Arktyki, by chronić się przed odmrożeniami obszywali futrem kaptury swoich okryć. Uczestnicy wyprawy zadbali o ciepłe, puchowe kurtki, które dla zapewnienia dodatkowej ochrony termicznej zostały obszyte futrem jenotów.

Natomiast śpiwory, poza syntetycznym ociepleniem, zostały wypełnione gęsim puchem. Wszyto także dodatkowe kieszonki na różnego rodzaju urządzenia elektroniczne, ale także na pojemniki na mocz, które w arktycznych warunkach mogą być na prawdę niezastąpione.

Warto wspomnieć też o przygotowywaniu posiłków. Termos jest niezbędnym wyposażeniem wyprawowej kuchni. - Przygotowywanie posiłków w Arktyce sprowadza się do czasochłonnego topienia śniegu na kuchence benzynowej i wlewaniu uzyskanego wrzątku do termosów. Tylko taki system gwarantuje szybkie i energooszczędne przygotowanie posiłku i ciepłej herbaty. - Właśnie z tego względu najważniejszym elementem polarnej kuchni jest szczelny i solidny termos - podkreślają uczestnicy Torell Expedition.

Z Longyearbyen do Ziemi Torella

Wyprawa rozpoczęła się w Longyearbyen, stolicy Spitsbergenu. Trasa podróży początkowo miała prowadzić przez dwa fiordy - van Mijen i van Keulen. Jednak w styczniu i lutym temperatura w tamtym obszarze wynosiła około 0 stopni, co spowodowało, że fordy nie zamarzły i przeprawa na nartach stała się niemożliwa.

SpitsbergenSpitsbergen Fot. Shutterstock

- Mimo to wyruszamy zgodnie z planem, istnieje możliwość obejścia tych dwóch zatok - opowiadają polarnicy. - Szlak prowadzi początkowo podobnie: doliną Todalen, potem jest zejście do doliny Reindalen, następnie odbijamy po lodowcu Slakbreen do czynnej szwedzkiej kopalni węgla - Sveagruvy. Tutaj, o ile warunki pozwolą, przetniemy niewielką zatoczkę po lodzie, następnie wzdłuż brzegów Rindersbukty spróbujemy przedostać się do lodowca Scheelebreen. Stamtąd, praktycznie wyłącznie po lodowcach, udamy się w stronę Ziemi Torella. Taką trasę skonsultowaliśmy z pracownikami Instytutu Geofizyki, który zawiaduje Polską Stacją Polarną w Hornsundzie. Trasa jest nieco dłuższa. Czy uda nam się dojść do samej stacji, czy tylko do Ziemi Torella - zobaczymy na miejscu - powiedzieli uczestnicy wyprawy. Svalbard, archipelag lodu

Svalbard to terytorium zależne Norwegii. Swoim zasięgiem obejmuje kilkanaście wysp, z których największy jest Spitsbergen. Wyspy te odkrył holenderski żeglarz i podróżnik Willem Barents. 10 maja 1956 roku wyruszył on na wyprawę z nadzieją, że odnajdzie morskie przejście do Azji. Ekspedycja Barentsa rozpoczęła się w Amsterdamie, skąd żeglarz skierował się na północny zachód. Po niemal miesiącu żeglugi odkryto Wyspę Niedźwiedzią na morzu nazwanym od nazwiska podróżnika Morzem Barentsa. Potem odkryto właśnie Spitsbergen.

Terytorium Svlabardu w około 60 proc. pokrywają lodowce. W głębi archipelagu znajduje się wiele fiordów, z których najdłuższy to 108-kilometrowy Wijdefjorden. Najwyższy szczyt wyspy to mający 1713 m n.p.m. Newtontoppen. Pierwsi Polacy zdobyli tę górę w 1997 roku. Na jej wierzchołku stanęli Wojciech Jazdon, Wojciech Moskal, Tomasz Schramm i Andrzej Śmiały. Natomiast na przełomie marca i kwietnia tego roku, górę zdobyć próbują Katarzyna Siekierzyńska, Ewa Grewling i Agnieszka Siejka. Jest to pierwsza polska kobieca ekspedycja na Newtontoppen. Informacje o pierwszej polskiej kobiecej wyprawie na Spitsbergen znajdziesz TUTAJ.

Svalbard to oczywiście miejsce, w którym występują dni polarne - od 20 kwietnia do 26 sierpnia i noce polarne - między 26 października a 15 lutego. Archipelag to także miejsce, w którym zaobserwować można zorze polarne.

Na spotkanie z niedźwiedziem polarnym

-  Coraz częściej w Arktyce widuje się niedźwiedzia polarnego - mówią uczestnicy Torell Expedition. - Zima i wczesna wiosna, kiedy przybrzeżne wody pokryte są pakiem lodowym, stwarzają dla tego potężnego drapieżnika doskonały teren łowiecki. Wieloletnie badania wędrówek władcy północy pozwoliły zaobserwować interesującą prawidłowość. Niedźwiedzie polarne w okresie zimowym wykorzystują prąd morski opływający południowe brzegi Spitsbergenu. Podróżując na krach ze wschodnich wybrzeży aż na zachodni skraj wyspy intensywnie polują na foki. Drogę powrotną pokonują wybrzeżem lub nierzadko skracają ją sobie wędrując przez lodowce.

Ten zwyczaj niedźwiedzi polarnych może sprawić, że trasa uczestników ekspedycji skrzyżuje się z tropami polarnego wędrowcy. Możliwość spotkania z głodnym i zdesperowanym drapieżnikiem wymusza na badaczach Arktyki posiadanie broni myśliwskiej, zaś nocą dodatkowego zabezpieczenia obozowiska. Mając na względzie poszanowanie praw przyrody i restrykcyjnych przepisów ją chroniących, uczestnicy wyprawy ograniczą użycie broni jedynie do odstraszenia potencjalnego intruza.

Rejony dalekiej Arktyki charakteryzuje surowy klimat z długą, mroźna zimą i krótkim polarnym latem. Uczestnikom ekspedycji przyjdzie się zmierzyć z pogodą typową dla przełomu zimy i lata: silnymi, arktycznymi wiatrami obniżającymi temperaturę odczuwalną do -40°C i charakterystycznymi dla zachodniej części Archipelagu Svalbardu mgłami, utrudniającymi nawigację w czasie pokonywania lodowców. Wybór tak niesprzyjającego terminu ekspedycji jest celowy. Właśnie w tym okresie, nim słońce na stałe wzejdzie nad widnokrąg, można obserwować piękne wschody i zachody słońca dekorujące ciepłymi barwami surowe krajobrazy Arktyki.

- Przez cztery tygodnie będziemy pokonywać lodowce i zamarznięte fiordy, ciągnąc na nartach sanki z wyposażeniem. Będziemy polegali jedynie na sile swoich mięśni, doświadczeniu i ekwipunku. Pozostawimy za sobą wygody cywilizacji, aby poczuć ducha przygody, który towarzyszył pierwszym polskim wyprawom polarnym - mówią podróżnicy. Ekspedycja potrwa do 15 kwietnia.

Uczestnicy

Michał Jasieński - podróżnik, fotograf. Zwiedził Europę, Bliski Wschód, kawał Azji, przejechał 14 tys. mil samochodem po Stanach. Z plecakiem, mapą i plandeką zamiast namiotu odwiedził ponad 40 państw. W 2010 roku był na Spitsbergenie. Amator spania na przystankach, w parkach, opuszczonych wagonach kolejowych albo na dachach domów. Szczególnie pociągają go krainy górskie - Hindukusz, Karakorum i Himalaje, ale także stepy albo syberyjskie równiny. W najbliższych planach ma wizytę w Korytarzu Wachańskim.

Szymon Jasieński - zjeździł Europę, Bliski i Daleki Wschód, większość drogą lądową, zamieniając samoloty na autostop, lokalne pociągi i autobusy. Jego dewiza to: jak najdalej, jak najtaniej w poszukiwaniu przygód i wrażeń. W ten sposób dotarł aż do Hongkongu oraz przejechał Jedwabny Szlak. Ma za sobą zimową wyprawę na Spitsbergen w 2010 roku. Kocha góry, śnieg i wszystko, co się z tym wiąże. Interesuje się kulturą islamu. W przyszłości chciałby odwiedzić Afganistan.

Michał Jastrzębski - fotograf, podróżnik i myśliwy. Podczas trwania XXXII Wyprawy Polarnej PAN na Spitsbergenie uczestniczył w ekspedycji fotograficzno-filmowej "Arktyka 2010". Uczestnik wielu wypraw w rejony północnej Europy - od Finlandii po Islandię. Głównym motywem jego prac jest dzika przyroda. Zaangażowany w projekty Towarzystwa Ochrony Ptaków mające na celu ochronę rzadkich gatunków. Odnosi sukcesy fotograficzne, jego zdjęcia wykorzystano w licznych publikacjach przyrodniczych. Z niezrealizowanych dotąd marzeń podróżniczych wymienia Wyspę Wrangla.

Marcin Klisz - od wielu lat wspina się, chodzi po jaskiniach, podróżuje. Interesują go zwłaszcza dzikie tereny położone na dalekim południu lub północy. W roku 2006-2007 był członkiem XXXI Polskiej Wyprawy Antarktycznej na Wyspie Króla Jerzego. Rok później zdobywał doświadczenie na Spitsbergenie w ramach terenowej wyprawy geologicznej. Miał szansę poznać bezludne obszary Islandii, arktycznej Rosji i zachodniej Grenlandii. W wolnych chwilach bierze udział w ultramaratonach, jeździ na rowerze, startuje w rajdach przygodowych, wspina się w Tatrach i Alpach. Marzy o wyprawie na Ziemię Franciszka Józefa.

Szczegółowe informacje o wyprawie znajdziesz na oficjalnej stronie projektu.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.