Selma już na Morzu Rossa. Lodowy slalom

- Lodowy pak nie daje za wygraną, jego pasy są coraz szersze. Kilka razy przebijaliśmy się przez lody. Ciągły slalom powoduje, że wachty mijają błyskawicznie i przy wzmożonej pracy fizycznej - piszą członkowie załogi Selmy, która zmierza do Zatoki Wielorybów.

Przekaz satelitarny z pokładu s/y Selma Expeditions. 08-10.02.2015r. Morze Rossa - Pakowy labirynt. Poniżej 74 stopień szer. S.

Aktualna pozycja jachtu:  http://www.selmaantarktyda.com/pozycja-selmy/ ============================================================================

Minęła trzecia doba na Morzu Rossa. Cały czas lawirujemy wśród paku lodowego. "Czystej wody" niewiele, ale jeszcze się pojawia. Zmienna pogoda: mgła, flauta, a potem słońce... 

Lodowy pak nie daje za wygraną, jego pasy są coraz szersze. Kilka razy przebijaliśmy się przez lody. Ciągły slalom powoduje, że wachty mijają błyskawicznie i przy wzmożonej pracy fizycznej. Wystawiamy wachty na oko, bez tego niemożliwym jest wyjście z lodowych labiryntów.

Tyczkarze mają niezłą zaprawę fizyczną, praca wre. Dzięki współpracy oka i sternika posuwamy się z niezłymi przebiegami dobowymi jak na te warunki. Ostatniej doby przepłynęliśmy 110 mil. 

Kiedy pojawia się słońce - żegluga, mimo trudności, daje sporą satysfakcję. Ostro świecące słońce nie opuszcza nas do nocy (tutaj noc to około dwóch godzin nieznacznej szarówki - od 23.00. do 01.00. - maksymalnie). Wieczorne widoki w świetle zachodzącego słońca zapierają dech w piersi. 

Wypływamy na otwartą przestrzeń. Równy wiatr i spokojna woda kusi do postawienia genakera (to nasz największy żagiel o powierzchni około 200 metrów kwadratowych). Prędkość wzrasta  do 8-9 węzłów (ok. 17 km/h). 

Na horyzoncie majaczą dwie wielkie góry lodowe. Pierwsza ma wymyte dwie wielkie pieczary obok siebie. Wyglądają jak dwa tarasy wykute obok siebie. Woda morska wpływa jednym z nich, by po krótkiej chwili wypłynąć z olbrzymią siłą drugim, większym tarasem. Widok zapiera dech w piersiach. To nie koniec wrażeń. Zbliżamy się do drugiego z gigantów.

Powoli wyłania się na nim olbrzymi, bardzo regularny portal. Wyglądem przypomina paryski Łuk Triumfalny. Jest monumentalny. 

Płyniemy dalej. Jesteśmy już poniżej 74 stopnia szerokości geograficznej południowej. Nikt z nas (w tym skipper!) tak daleko na południe jeszcze nigdy nie dotarł! Mamy życiówki! Każda minuta na mapie przenosi nas w rejony w których żagle współczesny świat liczył na palcach jednej ręki. Naszym zamiarem jest dotarcie do miejsca gdzie do obliczeń wystarczy jeden palec. Mamy nadzieję, że będzie to uniesiony w górę kciuk, nasz!

Niestety mamy jeden problem. Chodzi o podejmowane cykliczne, ale bez większego sukcesu - wypiekanie chleba. (Dziękujemy za wiele dosłanych nam w ostatnich dniach przepisów - dotarły!, ale nie działają). Nie możemy znaleźć właściwego sposobu. Nasz chleb po prostu nie wyrasta w tych temperaturach, albo na tych szerokościach, a nawet jeśli się to sporadycznie uda, to jest kruchy. Dysponujemy białą pszenną mąką (innej nie ma!), suchymi drożdżami granulowanymi, cukrem, solą, olejem i wodą oraz proszkiem do pieczenia.

Chociaż kolejne wachty mieszają wszystkie składniki - aż do bólu rąk! Chociaż wygrzewamy mąkę, mamroczemy zaklęcia, kołyszemy się rytmicznie w czasie pieczenia itp - chleb co prawda czasem wyrasta, ale zaraz się mocno kruszy. Prosimy o dalsze konsultacje, ale uwaga: rady dotyczące wyższej temperatury w piekarniku, albo zmiany mąki - nie pomagają. Do sklepu daleko, a piekarnik nagrzewamy na tyle, na ile pozwalają temperatury i kaloryczność gazu. No cóż - na razie mamy, jak go nazywamy, "chleb krasnoludów" - twardy, lekko zakalcowaty, choć wypieczony w środku. Taki płaski placek! Ale udajemy, że smakuje :-)

Z pełnej wrażeń estetycznych i smakowych Selmy pozdrawiają: Piotr oraz Jacek, Artur, Wifi, Damian, Krzysiek, Duszan, Kris, Tomek, Luby, i Leon. - opr. JJC

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.