Regaty Vendée Globe to jedno z najtrudniejszych wyzwań żeglarskich na świecie. Już w ciągu pierwszego tygodnia od wypłynięcia (10.11) wycofało się 5 z 20 żeglarzy. W tych prestiżowych regatach, Zbigniew Gutkowski na jachcie ENERGA, nowej szybkiej jednostce klasy IMOCA Open 60 miał szanse zawalczyć o czołową pozycje.
W trakcie kwalifikacji do Vendée Globe jacht ENERGA sprawdził się doskonale.
- Na miarę naszych umiejętności i możliwości, przy wsparciu wielu specjalistów, zrobiliśmy wszystko zgodnie z najlepszą wiedzą i intencją. Jacht był gotowy - zapewnia Maciej Marczewski, kapitan jachtu ENERGA, odpowiedzialny za przygotowanie techniczne jednostki do regat Vendée Globe 2012-13.
Kłopoty Gutka zaczęły się kilka dni temu. Dotyczyły one przede wszystkim niedziałającego autopilota, co oznaczało konieczność sterowania ręcznego a przy samotniczych regatach dookoła świata non-stop prowadzenie jachtu w ten sposób jest niemożliwe.
- Muszę dzisiaj powiedzieć to, o czym myślałem od wielu dni. Odwaga nie polega jedynie na tym, żeby walczyć, ale też na tym, żeby wiedzieć, kiedy przestać. Wiem, że zrobiłem wszystko, co można, pracując nad problemami z elektroniką. Wiem, że wszystko co w ich mocy zrobił mój zespół i przyjaciele. I jestem im za to bardzo wdzięczny. Ale tak się dalej nie da. Bez autopilota nie można się ścigać, a jeżeli nie można, trzeba się wycofać. To trudna decyzja, jedna z najtrudniejszych w moim życiu. Ale to są regaty Vendee Globe, to jest potęga oceanu, z którą nie można walczyć - mówi Gutkowski.
Awarii autopilota po dniach intensywnej pracy i dziesiątkach prób nie udało się usunąć. Trudna decyzja o wycofaniu się z regat Zbigniewa Gutkowskiego została podjęta w porozumieniu i po konsultacjach z całym teamem Energa Sailing.
- Proszę wyobrazić sobie sytuację, kiedy nocą jedziemy samochodem po krętej mazurskiej drodze obsadzonej starymi drzewami. Nagle gasną nam światła i nie możemy zredukować prędkości, bo coś się zablokowało. Jaka jest szansa na bezpieczne dojechanie do celu, odległego o 40 000 km? To jest właśnie taka sytuacja, tylko zamiast drzew i zakrętów mamy fale. Ale ryzyko jest takie samo - dodaje Gutkowski.
Sam udział pierwszego Polaka w regatach Vendée Globe to wielki sukces dla polskiego żeglarstwa. Wyobrażenie o prestiżu, ale i skali trudności tego przedsięwzięcia, może dać fakt, że np. plany nowych łodzi są najpilniej strzeżoną tajemnicą. Z generacji na generację jednostki IMOCA Open 60 są coraz lżejsze i coraz bardziej zaawansowane technicznie, a prowadzone z bardzo dużą prędkością narażone na różnego rodzaju uszkodzenia i przeciążenia.
- Pomimo naszych najlepszych starań i chęci, ogromnego zaangażowania całego zespołu i wszystkich, którzy wspierali nas przy tym projekcie, zostaliśmy zweryfikowani przez ocean - podsumowuje Maciej Marczewski.
Więcej na energasailing.pl